Rząd udaje, że da podwyżki urzędnikom
Rządzący proponują większą podwyżkę dla sfery budżetowej – nie 4,1 proc., tylko ok. 7 proc. Jednak związkowcy nie chcą o tym słyszeć i domagają się 15 proc. Ostrzegają, że wszystkie propozycje poniżej 10 proc. wywołają masowe protesty na przełomie września i października - czytamy w środowym „Dzienniku Gazecie Prawnej”.
Sfera budżetowa nie akceptuje zaproponowanego przez rząd wzrostu płac w 2025 r. na poziomie zaledwie 4,1 proc. W związku z tym Andrzej Domański, minister finansów, podczas posiedzenia Rady Dialogu Społecznego obiecał związkowcom, że Rada Ministrów zrewiduje swoją decyzję w sprawie podwyżek dla urzędników i służb mundurowych.
Podwyżki rekompensatą
Gazeta poinformowała, że eksperci przyznają, iż tegoroczne podwyżki na poziomie 20 proc. zrekompensowały brak systematycznego wzrostu płac w poprzednich latach.
Jednak organizacje związkowe uważają, że znaczące zwiększanie wynagrodzeń powinno być kontynuowane. Inaczej budżetówka będzie się borykać z falą odejść, a co za tym idzie - z problemami kadrowymi. Ponadto nie wiadomo, czy wobec Polski zostanie wszczęta procedura nadmiernego deficytu.
DGP przypomina, że jako pierwsza ujawniła, iż rząd proponuje, aby wskaźnik średniorocznego wzrostu płac w sferze budżetowej w 2025 r. wyniósł 104,1 proc. W ubiegłych latach, kiedy rządziła poprzednia ekipa, był on na poziomie 100 proc., czyli nie przewidywano ogólnej podwyżki w budżetówce. Zamiast tego zwiększane były fundusze wynagrodzeń w urzędach, a pieniądze te trafiały na podwyżki dla części urzędników lub nowe etaty, a nawet nagrody. Dlatego zapowiedź, że wszyscy mogą liczyć na podwyżki, choćby na poziomie 4,1 proc., to dobra informacja.
Dodatkowo rząd zdecydował w ubiegłym miesiącu, że od 1 stycznia 2025 r. minimalne wynagrodzenie za pracę ma wynieść 4626 zł brutto, czyli o 326 zł więcej niż obowiązujące od 1 lipca 2024 r. W efekcie będziemy mieli do czynienia ze wzrostem pensji najmniej zarabiających na etacie o 7,6 proc.
Taktyczna zagrywka
„Być może pewna grupa pracowników budżetówki nabierze się na tę zagrywkę taktyczną ministra finansów. Według mnie od początku zakładano, że podwyżka dla budżetówki będzie na poziomie ok. 7 proc. Zagrano jednak najpierw wzrostem na poziomie 4,1 proc., a po rozmowach z nami strona rządowa pokazuje nam, że mimo trudności budżetowych jeszcze uda im się wygospodarować parę groszy” - mówi gazecie oburzony Robert Barabasz, przewodniczący NSZZ „Solidarność” w Łódzkim Urzędzie Wojewódzkim.
»» O bieżących wydarzeniach w gospodarce i finansach czytaj tutaj:
Przegrywamy atom na własne życzenie
Koniec z patodeweloperką! Od 1 sierpnia nowe przepisy
Biznes się spalił. Reakcja właściciela poruszyła Polaków
Lokomotywa dwa w jednym. Będzie PESA przebój?
»» Najnowsze wydanie „Wywiadu Gospodarczego” oglądaj tutaj:
Jak czytamy w gazecie związkowcom na razie pozostaje czekać na projekt ustawy budżetowej na 2025 r. i ostateczną kwotę zaproponowaną budżetówce.
Atmosfera jest gorąca, nawet organizacja pracodawców uważa, że wzrost płac w budżetówce powinien być na poziomie minimum 10 proc. Jeśli będzie ok. 7 proc., to we wrześniu czekają nas protesty i wyjdziemy na ulice, a poszczególne centrale potrafią się szybko zorganizować.
Piotr Ostrowski, prezes OPZZ także zapowiada, że nie wykluczone, że protesty będą na przełomie września i października, bo „wzrost płac powinien być znacznie wyższy od proponowanego”.
PAP/ as/