TYLKO U NAS
Gospodarczy boks na linii Bruksela – Pekin
Zaostrza się spór handlowy miedzy Unia Europejską a Chinami, gdy Bruksela wprowadza cłą na elektryki, Pekin ogłasza dochodzenie w sprawie subsydiowania produktów mlecznych – serów i twarogów eksportowanych przez unijne firmy. Obie strony też już zgłosiły się do WTO.
Komisja Europejska najwyraźniej zdecydowała się na tzw. „manewr wyprzedzający”, zawiadamiając w ostatnich dniach Światową Organizację Handlu o dochodzeniu, które w zeszłym miesiącu rozpoczęły Chiny. Władze tego kraju postanowiły sprawdzić, czy przysyłane przez producentów z Europy wyroby mleczarskie (w tym sery i twarogi) nie są dotowane. Jak donoszą światowe media, to pierwszy taki przypadek, kiedy Unia Europejska uznała, że trzeba poinformować WTO, choć jeszcze władze w Pekinie nie podjęły decyzji o cłach. Co oczywiste władze unijne kwestionują celowość chińskiego dochodzenia, uznając zarzuty za wątpliwe. Z kolei strona chińska uważa, że ma wręcz obowiązek chronić interesy swoich firm i przemysłu i wszczęła śledztwo zgodnie ze swoim prawem.
WTO ma zawiadomienie z Pekinu
Z powodu sporów handlowych na linii Bruksela – Pekin Światowa Organizacja Handlu może mieć sporo pracy, choć na razie obie strony dają sobie czas na negocjacje. Przypomnijmy, że WTO otrzymała też już zawiadomienie z Pekinu, które wpłynęło latem po tym, jak Komisja Europejska podwyższyła znacząco cła na sprowadzane z Państwa Środka auta elektryczne. Gdy tylko w lipcu stało się jasne, że te cała będą – w następstwie udokumentowanego (w opinii Brukseli) przez kontrolerów wsparcia publicznego dla chińskich fabryk motoryzacyjnych, było jasne, że rząd w Pekinie nie pozostanie bierny.
Najpierw mówiono – nieoficjalnie – o możliwości ograniczenia importu francuskiego koniaku, potem wyrobów mięsnych z UE (w tym wołowiny) a po wszczęciu dochodzenia w zeszłym miesiącu – wiadomo już, że Chiny rozważyć mogą – zależnie od ustaleń swoich kontrolerów - nałożyć cła na produkty mleczne.
Chińska ofensywa e-aut problemem dla europejskich producentów
Poziom ceł na elektryki z Chin, których producenci szybko (głownie z racji ceny aut) zdobywają europejski rynek i mają ambicje stać się liderami, nie jest ostatecznie rozstrzygnięty. Na razie obowiązują wyższe stawki ale tymczasowo. W przyszłym tygodniu być może nastąpi ostateczne zatwierdzenie ich przez kraje członkowskie, ale w tym gronie ma jedności. Zwłaszcza, że na przykład władze Niemiec a także Hiszpanii nie są do końca zadowolone z proponowanych cel, które wynoszą od kilkunastu do ponad 35 procent, uznając je za zbyt wysokie. Poza tym władze w Pekinie już wcześniej ostrzegały, że w rewanżu mogą doprowadzić do ograniczeni importu europejskich marek „z górnej półki”, a więc i drogich. Negocjacje chińsko-unijne trwały jeszcze kilka dni temu.
Dla europejskich koncernów samochodowych konkurencja chińska jest dużym problemem, tym bardziej ze sprzedaż aut elektrycznych nie rośnie tak jak przewidywała Komisja Europejska w planach rozwoju elektromobilności, a ostatnie dane pokazują istotny spadek zainteresowania kupujących w porównaniu z ubiegłym rokiem. Jednocześnie branża zainwestowała setki miliardów euro w przejście na e-mobility. Informacje o planowanych zwolnieniach choćby podane przez koncern VW w Europie ale też Stellantis w zakładach w USA potwierdzają problemy z konkurencyjnością.
Agnieszka Łakoma
»» Odwiedź wgospodarce.pl na GOOGLE NEWS, aby codziennie śledzić aktualne informacje.
»» O bieżących wydarzeniach w gospodarce i finansach czytaj tutaj:
Casus Rafako. Dlaczego Skarb Państwa topi spółkę?
Ta broń już nie bez zezwolenia - jest wniosek policji
Zaczęło się. Aż 4 tys. i 9 tys. do zwolnienia. PKP Cargo i Poczta Polska protestują
»» Rozmowa z red. Joanną Buczyńską o tym, co się stanie z cenami nieruchomości na terenach objętych powodzią? na antenie telewizji wPolsce24 – oglądaj tutaj: