TYLKO U NAS
Porażka Niemiec! Będą wysokie cła UE na elektryki z Chin
Chińskie elektryki nie będą już tak atrakcyjne dla Europejczyków, powód to nowe cła. Niektóre modele obciążone zostaną nawet stawką 35-procentową. Teraz Brukseli pozostaje czekać na handlowy odwet Pekinu.
To już nie jest tymczasowy mechanizm ale trwałe przepisy – dziś zapadła decyzja w sprawie podwyżki ceł na chińskie auta „z wtyczką”, a w wyjątkowym przypadku przekroczy nawet 35 proc. Ostateczne stawki dla poszczególnych importowanych marek zależą od tego, czy i ja ich producenci współpracowali z unijnymi inspektorami, którzy prowadzili na początku roku dochodzenie w sprawie nieuzasadnionych dotacji i pomocy państwa dla chińskich firm. Najbardziej efekt podwyżki ceł (bo do lipca stawka wynosiła jedynie 10 proc.) może być odczuwalny przez koncern SAIC, bo – według wcześniejszych doniesień medialnych – nie udzielił wystarczających wyjaśnień śledczym przysłanym z Brukseli.
Niemcy w mniejszości
Za wprowadzeniem ceł – jak informują media - opowiedzieli się dziś przedstawiciele tylko dziesięciu państw członkowskich w tym Polska, Francja i Włochy, ale aż 12 wstrzymało się od głosu, w tym i Szwecja, której dawniej narodowy koncern Volvo blisko współpracuje z Chinami. Grono przeciwników ceł okazało się zbyt słabe, choć znalazły się w nim m.in. Niemcy, Węgry i Słowacja, by zablokować przepisy. Choć uderzają głównie w niemieckie koncerny samochodowe, które nie tylko współpracują z partnerami z Chin, ale też mają w wspólne z nimi fabryki. Jednocześnie to lukratywny rynek zbytu – zwłaszcza dla niemieckich aut z wyższej półki. I obawy z tym związane także na przykład w kontekście faktu, że niektóre modele BMW zostaną obciążone wyższymi cłami, wpłynęły na stanowisko rządu Olafa Scholza. Na Węgrzech chińskie firmy zapowiedziały znaczące, warte setki milionów euro inwestycje w przemyśle motoryzacyjnym.
Unijna branża pod ścianą
Główną przyczyną wprowadzenia wyższych ceł jest słabość europejskiego przemysłu samochodowego, który z jednej strony nie jest w stanie nawiązać równej walki z tańszą konkurencją Chin, a z drugiej – mierzy się ze stagnacją popytu i sprzedaży. Na dodatek zapotrzebowanie na elektryki – pomimo ambitnych planów Unii Europejskiej w tym zakresie związanych z realizacją polityki klimatycznej – nie rośnie tak dynamicznie, jak prognozowano. Poza tym część państw ograniczyła (lub jak Niemcy wstrzymała) dotacje do zakupu aut z wtyczką, co zniechęca nabywców, zwłaszcza że i sieć ładowania w Europie – choć się rozwija - pozostawia wiele do życzenia.
Kolejne koncerny ogłosiły ograniczenie produkcji i zwolnienia – w tym także Volkswagen, który mówi o zamykaniu fabryk w samych Niemczech, czy BMW – rezygnujące z produkcji w zakładzie pod Brukselą. Problemy ma także Stellantis, który planuje wycofać część produkcji z USA i stoi przed groźbą akcji protestacyjnej w samych Włoszech. Chińska przewaga wobec Europy jest znacząca, zwłaszcza gdy chodzi o koszty produkcji czy ceny energii. Dlatego też producenci z Chin mogą dostarczać tanie auta elektryczne, w cenie niewiele przekraczającej 10 tys. euro. Z kolei tanie elektryki - poniżej 20 tys. euro - wytwarzane w Europie dopiero mają się pojawić na rynku w przyszłym roku. (A na przykład produkcja uznawanego za tani Fiata 500 w wersji elektrycznej została zawieszona do końca listopada, co najmniej.)
Według niedawno opublikowanych danych Europejskiego Stowarzyszenia Producentów Samochodów (ACEA), rejestracje samochodów elektrycznych w Unii Europejskiej w lipcu b.r. spadły o 10,8 proc., kiedy to sprzedano ich łącznie 102, 7 tys. Jednak udział elektryków w rynku spadł do 12 proc. w porównaniu z 13,5 proc. w lipcu 2023 r.
Będzie odwet
Choć Bruksela wprowadziła cła tymczasowe na początku lipca a Pekin zawiadomił o tym Światową Organizację Handlu, to obie strony nie rezygnowały z negocjacji. Z wizyta w Europe przebywał chiński minister handlu, a szefowie rządów Niemiec i Hiszpanii krytycznie oceniali cła. Według medialnych doniesień (Politico), negocjatorzy Pekinu zaproponowali nawet pod koniec sierpnia, że jeśli Komisja Europejska zrezygnuje z podwyżki stawek, to chińskie firmy wprowadzą swoiste limity eksportowe i podniosą ceny swoich samochodów.
Stało się inaczej i – najwyraźniej spodziewając się wprowadzenia nowych ceł – strona chińska podjęła już wstępne kroki, które mogą doprowadzić do ograniczenia eksportu unijnej żywności do Państwa Środka. Na pierwszy ogień może pójść francuski koniak, a następnie wieprzowina oraz mleko, sery i twarogi. Zaledwie kilka dni temu Pekin ogłosił, że wszczyna dochodzenie w sprawie subsydiowania produktów mlecznych sprowadzanych z Europy. Władze jednocześnie stwierdziły, że mają wręcz obowiązek chronić interesy swoich firm i przemysłu, a wszystko odbywa się zgodnie ze krajowym prawem.
Cytowany dziś przez portal Euractive Victor Crochet z kancelarii prawnej Van Bael & Bellis w Brukseli stwierdził, że „cła na brandy mogą zostać wprowadzone bardzo szybko”, a na wieprzowinę i nabiał „wkrótce potem”.
Agnieszka Łakoma
»» Odwiedź wgospodarce.pl na GOOGLE NEWS, aby codziennie śledzić aktualne informacje.
»» O bieżących wydarzeniach w gospodarce i finansach czytaj tutaj:
Złoto Glapińskiego. NBP ma go już rekordowe 420 ton!
Reklamowali go Wałęsa i Komorowski - teraz ma problemy!
Bańka pęknie? Inwestorom mieszkaniowym zadrżą ręce
»» O niekonwencjonalnych sposobach pozyskiwania i inwestowania w złoto opowiada red. Grzegorz Szafraniec na antenie telewizji wPolsce24 – oglądaj tutaj: