TYLKO U NAS
Polakom odbiera się możliwość indywidualnej obrony
Dopiero co przed kilkoma dniami rząd ustami szefa MSWiA przychylnie odniósł się do idei postawionej przez policyjne związki zawodowe, zakładającej wprowadzenie zakazu posiadania bez reglamentacji tzw. broni czarnoprochowej. Teraz coraz głośniej mówi się o tym, iż także noże miałyby być na cenzurowanym. Polska najwyraźniej ma pójść drogą Wielkiej Brytanii, co wydaje się nierozważne, gdy za granicą mamy wojnę.
Przypomnijmy - jak informowała Polska Agencja Prasowa, powołując się na materiał „Rzeczpospolitej”: broń czarnoprochowa - jedyny rodzaj broni, który można kupić w Polsce bez zezwolenia - może stać się dużo mniej dostępna. Apelował o to Niezależny Samorządny Związek Zawodowy Policjantów.
Jak czytaliśmy pod koniec września:
Zarząd NSZZ Policjantów, największej organizacji związkowej w policji, złożył w Sejmie petycję z apelem o pilne zajęcie się kwestią jedynego rodzaju broni, którą w Polsce można kupić bez pozwolenia - informuje dziennik.
Obecnie żeby kupić taką broń wystarczy mieć ukończone 18 lat. To efekt przepisów powstałych w 1999 r., których celem było zapobieżenie kłopotów u osób, które dziedziczą przestarzałą broń.
Istotna zmiana zaszła w 2003 r., gdy do ustawy dopisano, że pozwolenia nie wymaga również posiadanie repliki broni, wytworzonej przez 1850 rokiem. Jedna z późniejszych nowelizacji skorygowała datę: z 1850 na 1885 rok. Zdaniem NSZZ Policjantów głównym problemem są właśnie repliki.
Polska jak Dziki Zachód? Nie do końca
Według policyjnych związkowców broń czarnoprochowa jest tak samo niebezpieczna jak współczesna broń palna. Ich zdaniem takiej broni w rękach Polaków może być już pół miliona i jest coraz więcej incydentów z jej udziałem. Podają pięć przypadków, w tym zabicie dwóch policjantów w grudniu 2023 roku we Wrocławiu i postrzelenie innego mundurowego w lipcu bieżącego roku w Bolesławcu.
Dlatego - jak piszą w petycji - konieczna jest rejestracja broni czarnoprochowej oraz wprowadzenie obowiązku zezwolenia na zakup i posiadanie, jak w przypadku innych rodzajów broni.
Gwoli rzetelności należałoby dodać kolejny przypadek, w którym rzekomo zastosowano broń czarnoprochową - chodzi o morderstwo spod Brzezin, gdzie mężczyzna spowodował kolizję drogową, a potem zabił partnera swojej byłej partnerki. W tym przypadku początkowo też mówiło się o wykorzystaniu broni czarnoprochowej, jednak policja do końca tego nie doprecyzowała, można więc zakładać, że do zabójstwa wykorzystano broń na naboje scalone (czyli, mówiąc prościej, „zwykłą”, współczesną broń) posiadaną przez mężczyznę nielegalnie.
Innym przypadkiem z ostatnich dni ma być sprawca napaści na 90-latkę z Warszawy, w którego domu policja miała znaleźć, jak deklaruje sama: „broń czarnoprochową” (tą okazał się rewolwerowy miotacz gazu, błędnie uznany przez policję za broń czarnoprochową) oraz „zużytą amunicję do broni czarnoprochowej” (tu trudno mi orzec o co chodzi, bowiem coś takiego jak „zużyta amunicja do broni czarnoprochowej” nie istnieje, no chyba, że ktoś wygrzebie ze ściany resztki wystrzelonej, ołowianej kuli).
Czytaj więcej: Ta broń już nie bez zezwolenia - jest wniosek policji
Nawet po włączeniu powyższych do statystyk mamy do czynienia z łącznie siedmioma przypadkami na, zdaniem samej policji, ponad 500 tys. posiadaczy! To oznacza, że wykorzystanie broni czarnoprochowej niezgodnie z prawem nie stanowi nawet wielkości błędu statystycznego danych. Do zmian w prawie jednak, najwyraźniej, to wystarczy, bowiem, jak czytamy w „Rzeczpospolitej”:
Głos w sprawie zabrał po incydencie w Bolesławcu szef MSWiA Tomasz Siemoniak. Jak podaje „Rz” Siemoniak stwierdził, że „najwyższy czas tym tematem się zająć, bo to nie jest pierwszy przypadek postrzelenia policjantów z broni czarnoprochowej”.
Noże będą następne
Nie jest to niestety koniec prawnych szarż mających ograniczać możliwość samoobrony przez Polaków, bowiem nie dalej jak kilka dni temu ta sama „Rzeczpospolita” zamieściła alarmistyczny artykuł dotyczący ewentualnego zakazu noszenia noży.
Jak czytamy w tekście z powodu „epidemii” ataków z wykorzystaniem noży konieczne jest wprowadzenie daleko idących ograniczeń.
Jak informuje gazeta:
Eksperci i śledczy sugerują potrzebę wprowadzenia rozwiązania rodem z Wysp, gdzie noszenie przy sobie noży jest surowo karane.
I choć statystyki przywołane przez gazetę brzmią strasznie, to przyglądając się danym rok do roku okazuje się, że liczba przestępstw, morderstw i ataków z użyciem noży… zmalała, aniżeli wzrosła!
Mimo to można się spodziewać, że na dniach także i taki postulat znajdzie przychylność w MSWiA.
Policja na ratunek nie przyjedzie
Oczywiście wszelkie zakazy dotyczące posiadania narzędzi do obrony koniecznej można poprzeć nie tak nierozważnym argumentem, w myśl którego posiadanie takich narzędzi przez obywateli nie jest konieczne, bowiem nad ich bezpieczeństwem czuwa policja.
I byłaby to prawda, gdyby nie fakt, że policji zwyczajnie na ulicach brakuje!
Jak wskazywał w czerwcu „Dziennik Gazeta Prawna” w polskiej policji jest dramatycznie zła sytuacja kadrowa.
W polskiej policji jest ponad 15 tys. wakatów
Jak dodaje gazeta:
Najgorsza sytuacja jest w dużych miastach, szczególnie w Warszawie. „Ściągani są policjanci z całej Polski na staże, ale to i tak jest dramat. Brakuje ludzi na patrole” – powiedział „DGP” jeden z policjantów z Mokotowa.
Z tej przyczyny nawet jeśli uda nam się w trakcie (a najczęściej - po) napaści wykonać telefon na policję, to trudno wyrokować czy i kiedy patrol przyjedzie.
Czytaj więcej: W Polsce ma być więcej policji. „Mało chętnych”
Wydawać by się więc mogło, że w tej sytuacji i policji i MSWiA powinno zależeć na tym, by to praworządni obywatele posiadali jak najwięcej narzędzi do samoobrony. Policja, nawet gdyby kadrowo była wypełniona w 200 proc., i tak nie byłaby w stanie być wszędzie jednocześnie, stąd idea, by to obywatele przejęli pewną część możliwości obrony, choćby posiadając tzw. „potencjał odstraszania” (czyli wdrukowaną do głów przestępców świadomością, że napadnięty człowiek niekoniecznie jest bezbronny) wydaje się słuszna.
„Oby nie było jak w USA!”
I dane ze świata to potwierdzają.
Często w przypadku broni podaje się argument, iż nie można zanadto poluzować prawa w materii jej posiadania, bowiem wtedy będzie „jak w USA!”. „Jak w USA!”, czyli, mówiąc hasłowo, ze strzelaninami w szkołach i na ulicach.
Sęk w tym, że taki argument świadczy o nieznajomości realiów Stanów Zjednoczonych. Tam bowiem nie ma jednego prawodawstwa dla wszystkich stanów - prawo do posiadania broni stawia w 2. poprawce Konstytucja USA, jednak to jak ten przepis jest rozumiany decydowane jest przez poszczególne stany indywidualnie. I, jak pokazują statystyki, to stany z najbardziej restrykcyjnymi przepisami mają najwięcej przypadków przestępstw z użyciem nielegalnie posiadanej broni, bez możliwości obrony przez obywateli. Z kolei stan New Hampshire mający najbardziej liberalne podejście do posiadania broni w całym kraju cieszy się zarazem najmniejszymi statystykami przestępczości z użyciem nielegalnych sztuk!
Na sam koniec warto zaznaczyć, iż miażdżąca większość funkcjonariuszy policji poszczególnych departamentów w Stanach Zjednoczonych w badaniach przyznaje, iż najlepszym przyjacielem policjanta jest uczciwy obywatel z legalnie posiadaną bronią.
Inne realia, ten sam problem
Ale wróćmy do Polski, bowiem nie mówimy tu jeszcze o liberalizacji przepisów na dostęp do normalnej broni palnej na amunicję scaloną (i, na szczęście, nie mówimy też o jakimś zaostrzeniu przepisów na nią, choć - obawiam się - i na to przyjdzie czas), tylko o odbieraniu Polakom środków, które dotąd były legalne.
Argument dotyczący zwiększenia bezpieczeństwa poprzez takie przepisy jest fałszywy, bowiem pozbawi jedynie możliwości obrony praworządnych obywateli - przestępcy zakazami nie będą się przejmować, a mając świadomość, iż napadany jest bezbronny będzie ich do przestępstw tylko zachęcać. Nie chcę tu więc wyrokować, ale proponowane np. w przypadku czarnoprochowców zmiany mają nie tyle poprawić bezpieczeństwo obywateli, co poprawić bezpieczeństwo i samopoczucie samych policjantów.
Sam jestem zdania, że policjanci powinni mieć wysokie morale i komfort pracy, powinno się też lepiej dbać o bezpieczeństwo funkcjonariuszy. Jednak zakazy, które dotkną uczciwych obywateli i ominą przestępców sprawią, że policjanci będą bardziej narażeni na agresję i zagrożenia, a nie mniej.
A za granicą wojna
Polska jest obecnie najbardziej rozbrojonym krajem Unii Europejskiej! Według danych prezentowanych na początku tego roku przez Portal Strzelecki, Polska znajduje się na ostatnim miejscu w UE jeśli chodzi o posiadaną broń na 100 mieszkańców, z kwotą 2.5 sztuk na mieszkańca. Nad nami znajdują się, dosłownie, wszystkie kraje UE, z Finlandią na pierwszym miejscu z kwotą 32,4 sztuk na 100 mieszkańców. Nawet Niemcy, w których przepisy są bardziej restrykcyjne niż u nas, cieszą się statystyką 19,6 sztuk na 100 mieszkańców.
Tymczasem, przypomnę, bo ten „drobiazg” mógł umknąć we wcześniejszych rozważaniach, za naszą wschodnią granicą toczy się brutalna wojna napastnicza, którą Rosja wydała Ukrainie. Ta sama Rosja z którą graniczy nasz kraj i… Finlandia.
Mając za wschodnią granicą ogromny konflikt zbrojny, który może przecież „rozlać się” i na terytorium naszej ojczyzny, rozbrajanie społeczeństwa wydaje się błędem.
Niestety, na obecną chwilą właśnie z tym mamy do czynienia. MSWiA przychylnie przygląda się restrykcjom na broń czarnoprochowym, czekamy na podobną deklarację w materii noży. W sytuacji śmiertelnego zagrożenia ze strony wschodniego sąsiada, wprowadzenie restrykcji na narzędzia służące do obrony wydaje się bardzo niepokojące.
Arkady Saulski
Źródła: Rzeczpospolita/ Dziennik Gazeta Prawna/ Portal Strzelecki
»» Odwiedź wgospodarce.pl na GOOGLE NEWS, aby codziennie śledzić aktualne informacje.
»» O bieżących wydarzeniach w gospodarce i finansach czytaj tutaj:
Bruksela może utrącić czeski atom. Polska oberwie rykoszetem?
Toksyczna mąka z Lidla. Kupiłeś? Wyrzuć!
Wojsko wzywa na ćwiczenia setki tysięcy rezerwistów!
»» O katastrofalnych wynikach spółek skarbu państwa mówi ekonomista i poseł dr Zbigniew Kuźmiuk na antenie telewizji wPolsce24 – oglądaj tutaj: