Informacje

Samochód elektryczny / autor: Pixabay
Samochód elektryczny / autor: Pixabay

Elektryki w każdej firmie?

Agnieszka Łakoma

Agnieszka Łakoma

dziennikarka portalu wGospodarce.pl, publicystka miesięcznika "Gazeta Bankowa", komentatorka telewizji wPolsce.pl; specjalizuje się w rynku paliw i energetyce

  • Opublikowano: 4 marca 2025, 16:29

  • Powiększ tekst

Władze unijne zamierzają przekonać szefów firm, by kupowali jako służbowe tylko auta elektryczne. To ma być jeden ze sposobów na upowszechnienie elektromobilności, która kuleje i ratowania europejskiego przemysłu samochodowego.

Jutro Komisja Europejska zaprezentuje najnowszą strategię dla sektora motoryzacyjnego, który znalazł się kryzysie, zmagając się z chińską konkurencją, wysokimi kosztami inwestycji, wymuszonych unijną polityką ochrony klimatu i słabym popytem na auta elektryczne. Jednocześnie branża musi spełnić obowiązuje od stycznia rygorystyczne normy w zakresie emisji spalin, które w praktyce przekładają się na obowiązek większej sprzedaży aut elektrycznych, co wobec niskiego zapotrzebowania jest dużym wyzwaniem. Według informacji medialnych w pakiecie propozycji, mających ułatwić życie producentom aut w UE jest także taki, by biznes czyli firmy i korporacje przestawiły się na wykorzystywanie tylko aut elektrycznych jako służbowych i tylko takie zaczęły kupować. Według agencji Bloomberg, która powołuje się na dokumenty unijne, władze w Brukseli zlecą „państwom członkowskim gruntowną przebudowę ich systemów podatkowych, aby firmy decydowały się na zakup pojazdów elektrycznych dla swoich pracowników zamiast tradycyjnych pojazdów z silnikami spalinowymi”. Nie podaje szczegółów, więc nie wiadomo, czy obejmie wszystkie podmioty bez względu na wielkość, ale można się spodziewać, że chodzi o nowy system ulg dla przedsiębiorców. Tym bardziej, ze media przypominają, iż tzw. floty samochodów służbowych w dużej mierze już częściowo napędzają sprzedaż elektryków w unii ( a w ogóle szacuje się, że stanowią nawet dwie trzecie europejskiego rynku samochodowego). Jednocześnie media informują, że dodatkowo promować elektromobilność mogą także firmy wypożyczające samochody na przykład na lotniskach. Wydaje się że Bruksela uznała iż korzystniej będzie zastosować rodzaj „marchewki a nie kija” i mało prawdopodobne, by  zdecydowała się na przepisy nakładające na biznes obowiązek zakupu elektryków, tym bardziej ze byłby niezwykle kontrowersyjny.

Sektor motoryzacyjny ma szanse też na złapanie drugiego oddechu dzięki wydłużeniu okresu dostosowania do nowych limitów emisji spalin. Przewodnicząca KE Ursula von der Leyen zapowiedziała wczoraj, że normy nie ulegną zmianie, ale producenci nie muszą się do nich stosować w tym roku, lecz maja czas do końca 2027 roku. Od 2028 roku już żadnych ulg nie będzie, a za każdy sprzedany ponad normę samochód spalinowy naliczana będzie kara. Przypomnijmy, ze groźba kar już w tym roku spowodowała, że koncerny samochodowe wielokrotnie apelowały do władz unijnych o złagodzenie przepisów, ostrzegając jednocześnie, że chodzi łącznie o kwotę nawet 15 mld euro za przekroczenie limitów emisji.

Ograniczone i mniejsze od oczekiwań - nie tylko producentów ale i władz unijnych - zainteresowanie elektrykami wynika z kilka czynników, z jednej strony to wysokie ceny i ograniczona dostępność modeli ekonomicznych(mają się pojawić w tym i przyszłym roku w cenie do 20 tys. euro za sztukę) oraz słaba sieć punktów ładowania jak również wycofanie w niektórych krajach dopłat i systemów ulg związanych z zakupem przez osoby indywidualne.

W ramach unijnej polityki klimatycznej czyli Zielonego Ładu na kontynencie nie będzie można już za 10 lat zarejestrować auta spalinowego, więc w salonach firmowych ich już nie będzie. A jeszcze wcześniej – bo w 2027 roku – wejdzie w życie podatek węglowy, przez co benzyna i olej napędowy (tak samo jak paliwo do ogrzewania) znacząco zdrożeją.
Agnieszka Łakoma

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych