
WYWIAD
Polityka fiskalna zaostrza dziś politykę pieniężną
Wejście w życie ETS2, co ma nastąpić w 2027 r., będzie stanowić poważne zagrożenie dla kształtowania się inflacji – powiedziała PAP wiceprezes NBP Marta Kightley. Dodała, że inflacja w 2026 r. będzie zależeć od cen energii – jeśli wzrosną, to w I połowie roku inflacja może wzrosnąć.
Marek Siudaj, Polska Agencja Prasowa: W komunikacie po posiedzeniu Rady Polityki Pieniężnej napisano, że czynnikiem ryzyka dla utrzymania inflacji w celu inflacyjnym jest m.in. dynamika płac. Ale dynamika ta wyraźnie spada – według szacunków, spadła ona z 10 proc. rok do roku w I kwartale 2025 r. do 7,5 proc. w III kwartale. Czy te 7,5 proc. to nadal dużo z punktu widzenia NBP?
Pierwsza wiceprezes NBP Marta Kightley: Jak na razie dysponujemy danymi za II kwartał z całej gospodarki. Pokazują one, że dynamika płac wyniosła wówczas 8,8 proc. Oznacza to, że dynamika wynagrodzeń w gospodarce kształtuje się na poziomie, który stwarza ryzyka dla inflacji w średnim okresie. Przede wszystkim nadal wynagrodzenia rosną szybciej niż wydajność pracy. Z naszych badań wynika, że w II kwartale br. nadal 27 proc. przedsiębiorców zgłaszało, że wynagrodzenia rosły szybciej niż wydajność pracy. To jest mniej niż przed rokiem, gdy wskazywało na to 33 proc. przedsiębiorców, ale nadal jest to podwyższony poziom w stosunku do wyników z przeszłości. Z danych za II kwartał wynika, że realny wzrost wynagrodzeń to 4,8 proc., ale wzrost wydajności pracy wynosi 3,4 proc. Jednocześnie spodziewamy się, że tempo wzrostu wynagrodzeń będzie spadać. Odczyt z sierpnia dla sektora przedsiębiorstw mówił, że dynamika wynagrodzeń wyniosła już 7,1 proc., choć należy pamiętać, że w całej gospodarce wzrost wynagrodzeń w III kwartale będzie prawdopodobnie szybszy.
Czy te nadzieje na spadek dynamiki wynagrodzeń nie okażą się nietrafione ze względu na Krajowy Plan Obudowy? Chodzi o to, że w prognozach widać przesuwanie się pojawienia się efektu KPO, co może sprawić, że większość inwestycji z tym związanych będzie realizowanych w roku 2026. A to może oznaczać, że trzeba będzie podnieść wynagrodzenia, aby znaleźć ludzi, którzy to KPO zrealizują.
Rzeczywiście, jak spojrzeć na statystyki, to wpływu KPO na PKB za II kwartał jeszcze wyraźnie nie widać. Ale tutaj chciałabym nawiązać do tego, o czym mówimy od dawna – że przedsiębiorstwa, jak się mówi w żargonie ekonomicznym, chomikowały i nadal chomikują pracę. Kiedy spojrzymy na lata 2023-2024, to widać, że spadek zatrudnienia w sektorze przedsiębiorstw był niewielki, to było ok. 73 tysiące etatów, z tego ponad połowa w przemyśle, a główną przyczyną była zapewne słaba koniunktura w Niemczech.
Jest jeszcze jeden wskaźnik – wskaźnik wykorzystania siły roboczej, który mówi, o ile dłużej ludzie chcieliby pracować tygodniowo w stosunku do tego, ile pracują obecnie. No i ten wskaźnik wzrósł z 18 minut przed dwoma laty do 51 minut obecnie. To jest wyraźna zmiana, która pokazuje, że wykorzystanie siły roboczej zmalało i że przedsiębiorcy nadal często utrzymują zatrudnienie, choć pracownicy mogą być w mniejszym stopniu obciążeni bieżącymi zadaniami. To oznacza, że w razie wzrostu popytu, choćby związanego z KPO, w pewnej mierze da się ten popyt zaspokoić przy wykorzystaniu obecnych pracowników, którzy po prostu będą więcej pracować. Niewątpliwie jednak relatywnie szybki wzrost popytu w gospodarce przy niskim bezrobociu mogą oddziaływać w kierunku wolniejszego obniżania się dynamiki wynagrodzeń.
Jednak zatrudnienie nadal spada i rośnie bezrobocie rejestrowane. Czy to nie oznacza, że przedsiębiorcy jednak nie są już w stanie chomikować dłużej pracy i czy nie istnieje obawa, że ta fala będzie narastać, a więc zatrudnienie będzie spadać szybciej i szybciej będzie rosnąć bezrobocie?
Zmiany w odczycie bezrobocia rejestrowanego wywołane były w dużej mierze zmianą regulacyjną oznaczającą, że trudniej jest stracić status bezrobotnego. Przede wszystkim ten spadek jest niewielki. Mówimy o redukcji zatrudnienia o 36 tys. od początku roku do sierpnia, a więc nadal mamy do czynienia z chomikowaniem pracy. Jednocześnie nie trzeba się obawiać przyspieszenia spadku bezrobocia, bo wzrost PKB w bieżącym roku wyniesie ok. 3,5 proc. I tak jak w okresie stagnacji przedsiębiorcy utrzymali pracowników na etatach, to przy przyspieszeniu gospodarki, kiedy podręcznikowo należałoby się spodziewać wzrostu zatrudnienia, po prostu ci pracownicy będą przepracowywać więcej godzin.
Innym czynnikiem ryzyka dla utrzymania inflacji w celu wskazanym przez RPP była polityka fiskalna. Zaplanowany w projekcie ustawy budżetowej na rok 2026 deficyt jest duży, ale z drugiej strony jest on zbliżony do tegorocznego, więc nie narasta. Poza tym duża część tego deficytu wynika z wydatków na zbrojenia. Czy w tej sytuacji wpływ polityki fiskalnej na politykę pieniężną nadal jest negatywny?
Przede wszystkim to jest duży deficyt, drugi pod względem relacji do PKB w Unii Europejskiej. Z projektu budżetu na rok 2026 wynika, że deficyt finansów publicznych wyniesie 6,9 proc. PKB. To jest poziom, który mieliśmy w roku 2020, czyli w roku covidowym, kiedy po raz pierwszy po transformacji doszło w Polsce do spadku PKB. Tymczasem teraz mamy wzrost gospodarczy, sytuacja jest dobra - a mimo wszystko mamy wysoki i wciąż rosnący deficyt. Owszem, w pewnej części wynika on z większych wydatków na obronność, ale można szacować, że wzrost deficytu pomiędzy 2021 a 2024 rokiem jedynie w ok. 20 proc. wynikał ze zwiększonych wydatków na obronę. Również przyrost długu publicznego w tym okresie w zaledwie 20 proc. wynikał ze zwiększonych wydatków militarnych. Wysoki deficyt finansów publicznych wynika głównie ze wzrostu wydatków socjalnych i szybko rosnących wynagrodzeń w sektorze publicznym, w tym w ochronie zdrowia. To jest wysoki deficyt, który powoduje, że polityka pieniężna musi być trochę bardziej restrykcyjna.
Generalnie jednak inflacja spada, wyraźnie, choć mam wrażenie, że w ostatnich dwóch miesiącach ten spadek jest nieco mniejszy niż wynika z prognoz ekonomistów. Czy według NBP również ten spadek inflacji spowolnił?
My nie spodziewaliśmy się takiego tąpnięcia inflacji, jak wynikało z niektórych prognoz dostępnych na rynku. Pojawiały się prognozy, że w lipcu będzie inflacja na poziomie 2,5 proc., nasze analizy wskazywały na poziom zbliżony do 3 proc. Owszem, było wiadomo, że w lipcu wystąpi efekt bazy, wynikający z częściowego odmrożenia cen prądu w zeszłym roku. Do tego doszło obniżenie taryf na gaz. Widać również spowolnienie tempa wzrostu cen usług oraz towarów, więc można było oczekiwać wyraźnego spadku inflacji, ale według naszych analiz nie składało się to na aż tak niski odczyt inflacji. Tempo spadku inflacji i sierpniowy odczyt na poziomie 2,9 proc. jest zgodny z naszą projekcją. Co będzie w najbliższych miesiącach, zobaczymy. Będzie to zależeć od tego, czy ceny energii dla gospodarstw domowych pozostaną zamrożone. Jeśli taryfy zostaną zamrożone, to w IV kwartale powinniśmy mieć inflację na podobnym poziomie, jak obecnie.
A jak będzie kształtować się inflacja w przyszłym roku?
Inflacja w I połowie roku będzie zależeć od cen energii – jeśli ceny energii dla gospodarstw domowych zostaną uwolnione, to w I połowie roku może dojść do wzrostu inflacji, ale w drugiej połowie roku, zgodnie z naszą lipcową projekcją opracowaną przy założeniu niezmienionych stóp procentowych, inflacja powinna spaść i powinniśmy utrzymać się w celu inflacyjnym.
Czyli nadal jest miejsce na obniżki stóp procentowych?
Rada Polityki Pieniężnej nie podejmuje decyzji z wyprzedzeniem, lecz obserwuje napływające dane i prognozy dotyczące inflacji. Wszystko zatem zależy od tego, co się będzie działo w gospodarce. Wraz ze spadkiem inflacji, Rada dostosowała poziom stóp procentowych, obniżając stopę referencyjną NBP w bieżącym roku łącznie o 1 punkt procentowy. Ogólnie rzecz biorąc mamy do czynienia z wygasaniem zjawisk, które wpływały na podwyższoną inflację w poprzednich kwartałach. Niemniej Rada dostrzega również ryzyka dla inflacji, w tym ze względu na poluzowanie polityki fiskalnej, wciąż wysoką dynamikę płac, obserwowane ożywienie konsumpcji czy też dalsze kształtowanie się cen energii. Oczywiście, mogą się pojawić jakieś czynniki, w tym na przykład geopolityczne, które będą miały wpływ na inflację. A co z czynnikami administracyjnymi? Bo już całkiem niedługo, w roku 2027, w życie ma wejść system ETS2, który według wielu ocen może doprowadzić do znacznego wzrostu cen.
Jeszcze nie wszystko wiadomo, nie są znane szczegóły, ale już w tej chwili można powiedzieć, że wejście w życie ETS2 będzie stanowić poważne zagrożenie dla kształtowania się inflacji.
Rozmawiał: Marek Siudaj (PAP), oprac. sek
»» Odwiedź wgospodarce.pl na GOOGLE NEWS, aby codziennie śledzić aktualne informacje
»» O bieżących wydarzeniach w gospodarce i finansach czytaj tutaj:
Hutnictwo idzie na ścianę, a rząd się tylko przygląda
„Chwilówek” nie ubywa: w tym roku to już 8,75 mld zł!
Chińskie towary płyną do Europy dużo krótszą trasą!
»»Daniel Obajtek: polski rząd jest dziś w Berlinie – oglądaj w telewizji wPolsce24
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.