Informacje

fot. Wikimedia Commons
fot. Wikimedia Commons

Ewa Kopacz nie da pieniędzy na górnictwo. Woli zatrudniać nowych urzędników i swoje koleżanki

Zespół wGospodarce

Zespół wGospodarce

Portal informacji i opinii o stanie gospodarki

  • Opublikowano: 26 stycznia 2015, 08:26

    Aktualizacja: 26 stycznia 2015, 10:30

  • Powiększ tekst

Rząd będzie kierował się dyscypliną finansową, a nie "rozdawnictwem na prawo i lewo" - powiedziała premier Ewa Kopacz w odniesieniu do roszczeń kolejnych grup społecznych. Przypomniała, że ambicją rządu jest wyjście w tym roku z procedury nadmiernego deficytu.

Premier była dziś w radiowej Jedynce pytana o wyliczenia "Rzeczpospolitej", według której w budżecie na przyszły rok rząd musiałby znaleźć około 36 mld zł, gdyby chciał spłacić pojawiające się żądania społeczne.

"Podejrzewam, że te żądania w roku wyborczym będą się pokazywać - każdego dnia następne. To nie jest kwestia tylko i wyłącznie 36 mld zł, te żądania mogą być zdecydowanie wyższe. Ale też pamiętajmy, że ten rząd przyjął budżet i ten rząd ma określoną politykę. (...) To jest polityka bardzo odpowiedzialna, ale polityka, w której nie dominują podszepty - ani skrajnych liberałów, ani skrajnych prawicowców. Zdrowy rozsądek i umiar muszą się mieścić w działaniach tego rządu, ale też w realiach finansowych" - odpowiedziała Kopacz.

Przypomniała, że ambicje, "które w tej chwili posiadamy - i to są ambicje bardzo zdrowe - (...) są takie, aby właśnie w tym roku, w roku 2015, wyjść z procedury nadmiernego zadłużenia". "I myślę, że ta dyscyplina, a nie rozdawnictwo na prawo i lewo, czyli zdrowy rozsądek i realizowanie swojego programu - to jest to, czym będzie kierował się ten rząd - niezależnie od tego, jakie będą w tej chwili wysuwane postulaty" - podkreśliła Kopacz.

Zauważyła jednocześnie, że zawsze tak było, iż w roku wyborczym "kolejka chętnych" się wydłuża. "Ja nie chcę obiecywać. Chcę realizować ten program, który był programem realnym, zawartym w ramach budżetu, ale też szanującym każdą grupę społeczną i ich potrzeby" - podkreśliła.

W niedzielę Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych Rolników i Organizacji Rolniczych zapowiedziało, że chce rozmów z Ewą Kopacz. Rolnicy mówią, że jeśli premier nie spotka się z nimi w ciągu sześciu dni, zorganizują "marsz gwiaździsty" na Warszawę lub zablokują tory czy drogi.

Prezes rolniczego OPZZ Sławomir Izdebski przekonywał, że skoro premier znalazła czas na spotkanie z innymi grupami zawodowymi (np. górnikami), to "musi także znaleźć czas dla rolników, którzy są kołem zamachowym" gospodarki.

"Jestem zwolennikiem dialogu. Ale na pewno nie jestem zwolennikiem stawiania ultimatum rządowi" - powiedziała premier. Dodała, że dowodem na to, że chce rozmawiać, były rozmowy z górnikami. Podkreśliła, że dobrym miejscem na rozmowy jest Komisja Trójstronna z udziałem strony rządowej, pracodawców i przedstawicieli związków zawodowych.

Warto jednak przypomnieć, iż premier będzie ciąć kasę - ale nie swoim ludziom. Ewa Kopacz miała zakończyć długi okres blokady podwyżek wynagrodzeń dla urzędników państwowych, a także - podnieść ich zatrudnienie.

PAP/ as/

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych