Polska szóstym krajem UE pod względem liczby mieszkańców
Polacy stanowili 7,5 proc. populacji Unii Europejskiej w 2014 roku – wynika z wtorkowej publikacji GUS pt. "Sytuacja demograficzna Polski na tle Europy". Jesteśmy szóstym pod względem liczby mieszkańców krajem UE.
Na tle świata pod względem demograficznym Europa zaczyna tracić na znaczeniu. Liczba ludzi na Ziemi wzrosła z 5,3 mld w 1990 r. do 7,3 mld w 2014 r. , tj. o 37 proc. Jednak - jak podkreślili analitycy GUS - tempo rozwoju demograficznego świata wyraźnie spada. Jeszcze na początku lat 90. ub. wieku średnioroczne tzw. tempo przyrostu ludności kształtowało się na poziomie ok. 1,6 proc. (czyli średnio na każde 1000 ludności przybyło 16 osób), by w ostatnich pięciu latach spaść do ok. 1,2 proc (12 osób).
Najwyższe tempo przyrostu naturalnego ma Afryka, gdzie w latach 1990-2014 liczba ludności wzrosła aż o 83 proc.; w Australii o 44 proc., a w Ameryce Łacińskiej o 41 proc. Z kolei przyrost liczby ludności w Azji (36 proc.), której mieszkańcy stanowią prawie 60 proc. ludności naszego globu, w sposób szczególny oddziałuje na rozwój światowej populacji.
Jak wynika z danych za 2014 r., na świecie najwięcej było Azjatów - stanowili oni 59,9 proc. ludności Ziemi; w stosunku do 1990 r. ich liczba zmalała jednak o 0,4 proc. Kolejne 15,9 proc. Ziemian to Afrykańczycy (wzrost o 4 proc.). Europejczycy stanowili 10,2 proc. ludności (spadek o 3,4 proc.), 8,6 proc. - mieszkańcy Ameryki Łacińskiej i Karaibów (wzrost o 0,2 proc.), zaś 4,9 proc. stanowili mieszkańcy Ameryki Północnej (wzrost o 0,2 proc.). Mieszkańcy Australii i Oceanii to 0,5 proc.
Liczba mieszkańców Europy w 2014 r. wynosiła 738 mln osób. W tym czasie liczba ludności krajów Unii Europejskiej wzrosła o 7 proc. (do 508,5 mln), przy czym niewielkie populacje Luksemburga i Cypru prawie się podwoiły. O jedną trzecią wzrosła liczba ludności Irlandii, natomiast na Łotwie i Litwie zmniejszyła się o ponad 20 proc.
Jednak z opracowanej przez ONZ w 2010 roku prognozy demograficznej wynika, że przez kolejne 40 lat liczba ludności Europy zacznie systematycznie spadać, by w 2050 roku zmniejszyć się o ok. 4 proc. i osiągnąć 707 mln osób.
W europejski kierunek rozwoju demograficznego wyraźnie wpisuje się Polska.
Jeszcze do połowy lat 80. ub. wieku nasz kraj należał do grupy krajów o wysokiej, sięgającej 0,9 proc. rocznie dynamice wzrostu liczby ludności, a dla całej dekady lat 80. wyniosła ona ok. 0,66 proc. Tymczasem już od początku obecnego stulecia rozpoczął się wyraźny proces ubytku ludności (średnioroczne tempo ubytku w latach 2000-2014 wynosiło ok. -0,03 proc. - napisali analitycy Urzędu.
Zauważyli jednak, że mimo to Polska nadal jest krajem o dużym potencjale demograficznym - jest nas 38 mln 5,6 tys., co oznacza, że pod względem mieszkańców jesteśmy na szóstym miejscu wśród krajów Unii Europejskiej. W końcu 2014 r. Unię zamieszkiwało 508 mln 451 tys. rezydentów – mieszkańcy Polski stanowili zatem 7,5 proc. całej populacji.
Polska na tle UE jest krajem średnio zaludnionym. Na kilometrze kwadratowym powierzchni Polski mieszkają 122 osoby, podczas gdy w UE - 117 osób. Do najbardziej zaludnionych krajów należą: Malta (1340 osób na 1 km kw.), Holandia (498), Belgia (369) i Wielka Brytania (264 osoby). Najmniej zaludniona jest Islandia - średnio na jeden km mieszkają tam trzy osoby, Norwegia i Finlandia (odpowiednio 17 i 18 osób na km kw.).
Podobnie jak w całej UE, w Polsce żyje więcej kobiet niż mężczyzn. W całej Unii Europejskiej kobiety stanowią 51 proc. populacji, a współczynnik feminizacji wynosi 105. W Polsce jest to jeszcze więcej, bo kobiety stanowią 52 proc. populacji i na 100 mężczyzn przypada ich 107. Spośród krajów Unii jedynie w Luksemburgu mieszka więcej mężczyzn niż kobiet - tam współczynnik feminizacji wynosi 99,8. Inne kraje, w których ten współczynnik osiąga najniższe wartości, to Malta i Szwecja (100,3). Zaś do krajów o najwyższej przewadze liczby kobiet nad liczbą mężczyzn zaliczono Łotwę (118), Litwę (117), Estonię (114) i Portugalię (110).
Obecnie w cywilizacji naszego kontynentu występują dwa typy zaludnienia: pierwszy - charakteryzujący społeczeństwa Europy Zachodniej (ze stałym przyrostem liczby mieszkańców) i drugi - cechujący kraje Europy Środkowej i Wschodniej (ze spadkiem liczby ludności). Źródła tych dysproporcji należy upatrywać w latach 90. XX w., tj. okresie głębokich przemian społeczno-ekonomicznych w krajach byłego bloku socjalistycznego. Przemiany te bez wątpienia spowodowały gwałtowne załamanie wszystkich obserwowanych wcześniej trendów demograficznych. O rozwoju biologicznym populacji, a w konsekwencji o przyroście naturalnym, a przez to także o dynamice zaludnienia decydują przede wszystkim zmiany w modelu tworzenia rodzin i ich rozpadu oraz w płodności - napisali analitycy.
Ich zdaniem w Europie, w tym i w Polsce, ten kierunek nie jest korzystny. Przejawia się to w malejącej liczbie zawieranych małżeństw, zakładaniu rodziny w coraz późniejszym wieku, a także – co najistotniejsze - w odkładaniu decyzji o posiadaniu pierwszego dziecka na późniejszy czas. To dlatego Europa na tle pozostałych regionów świata charakteryzuje się coraz niższą dzietnością. W 2013 r. w UE ponad 2,1 mln par zawarło związek małżeński, tj. o prawie 0,4 mln mniej niż w 2000 roku.
Jeszcze na przełomie lat 80. i 90. ub. wieku w Polsce zawierano rocznie ok. 250 tys. nowych związków małżeńskich; obecnie rejestrowanych jest ich niespełna 190 tysięcy. Jak zauważyli analitycy GUS, podczas transformacji w Polsce zdecydowanie wzrósł wiek nowożeńców. Obecnie mężczyźni najczęściej żenią się "przed trzydziestką" - w wieku - średnio - 29 lat, ale to i tak jeden z najniższych w UE, gdzie przeciętny wiek zwarcia pierwszego małżeństwa dla mężczyzny to 30 lat, w Szwecji nawet 36 lat. Przeciętna Polka po raz pierwszy wychodzi za mąż w wieku ok. 27 lat.
Obecnie prawie połowa panien młodych ma wyższe wykształcenie (w 1990 r. udział ten wynosił tylko 4 proc., natomiast w 2000 r. - już 15 proc.). Wśród mężczyzn dominuje wykształcenie średnie (40 proc.), a studia wyższe ukończyło ponad 33 proc. nowożeńców (wobec 5 proc. na początku lat 90. oraz 13 proc. w 2000 r.).
Na podst. PAP