Irma nie tak groźna
Gubernator Florydy Rick Scott powiedział w poniedziałek, że huragan Irma spowodował mniejsze szkody niż się spodziewano. Określenie „mniejsze” jest pojęciem względnym, używanym w porównaniu do katastrofalnych szkód, jakie wyrządził huragan Harvey w Teksasie.
Po dokonaniu na pokładzie samolotu inspekcji terenów najbardziej dotkniętych uderzeniem Irmy republikański gubernator Florydy powiedział, że największe spustoszenie huragan, zapowiadany jako najgroźniejszy na Atlantyku w historii, spowodował w Key West, największej wyspie archipelagu Florida Keys, otaczającego półwysep Floryda od południa.
Ten łańcuch wysp stał się pierwszym celem „ataku” Irmy, która jako huragan czwartej kategorii uderzył w niedzielę. Dzień później huragan został „zdeklasowany” w skali Saffira-Simpsona do burzy tropikalnej, a o świcie we wtorek czasu polskiego do „rozległego niżu tropikalnego”, z wiatrami wiejącymi z prędkością ok. 57 km na godz.
Władze ostrzegły, że zmiana klasyfikacji tego żywiołu nie oznacza wcale, iż niebezpieczeństwo minęło, a życie szybko wróci do normy. Podstawowym celem działań służb na Florydzie, które - jak podkreślił Scott - „mają charakter ratunkowy”, jest nadal ochrona ludzi i ratowanie życia.
Do tej pory żywioł spowodował śmierć co najmniej 42 osób, w tym co najmniej ośmiu w kontynentalnych USA - poinformowała agencja Associated Press. Prądu nie ma 62 proc. gospodarstw domowych na Florydzie, czyli co najmniej 6,5 mln osób. Władze ostrzegają mieszkańców, by nie opuszczali domów i miejsc schronienia z uwagi na śmiertelne niebezpieczeństwo, jakie stanowią pozrywane linie wysokiego napięcia.
Ulewne deszcze i powodzie paraliżują życie na olbrzymim obszarze, obejmującym całą Florydę oraz znaczne tereny w stanach Georgia, Karolina Południowa, Alabama i Missisipi. W Georgii i Karolinie Południowej prądu nie ma ok. 900 tys. gospodarstw domowych. Linie lotnicze Delta, które mają siedzibę w stolicy Georgii, Atlancie, gdzie znajduje się jedno z największych lotnisk świata, odwołały w poniedziałek 900 lotów. Poziom wód w mieście Jacksonville na Florydzie - prawie 650 kilometrów na północ od Key West, gdzie Irma w niedzielę uderzyła w ląd - przekroczył rekord z 1864 roku. Alarm powodziowy został ogłoszony na całym półwyspie Charleston w Karolinie Południowej.
Straty mniejsze od spodziewanych - szczególnie w porównaniu ze spustoszeniem, jakie w Teksasie i częściowo w Luizjanie wcześniej poczynił huragan Harvey - władze i eksperci tłumaczą nie tylko osłabieniem wiatrów towarzyszących Irmie, ale też jej oddziaływaniem na obszar bardziej rozległy niż w przypadku huraganu Harvey, surowymi regulacjami w kwestii budowy domów i wprowadzeniem dodatkowych środków bezpieczeństwa w reakcji na huragan Andrew, który nawiedził Florydę w 1992 roku.
W przeciwieństwie do Florydy, która nie tylko w USA jest stawiana za wzór w dziedzinie „antyhuraganowych” regulacji i zabezpieczeń, Teksas uchodzi za stan wyjątkowo pod tym względem „zacofany”.
PAP/ as/