Informacje

Zniesienie wiz w UE dla Ukraińców nie wpłynęło na nasz rynek

Zespół wGospodarce

Zespół wGospodarce

Portal informacji i opinii o stanie gospodarki

  • Opublikowano: 3 grudnia 2017, 09:17

  • Powiększ tekst

Zniesienie obowiązku posiadania wiz do krajów UE dla obywateli Ukrainy nie spowodowało odpływu tych pracowników z polskiego rynku pracy - podkreślił dla PAP wiceminister rodziny i pracy Stanisław Szwed. Przypomniał, że Ukraińcy muszą posiadać zezwolenie, aby pracować na terenie UE.

PAP: Kilka miesięcy temu zniesiono wizy dla Ukraińców w UE. Wpłynęło to na polski rynek pracy?

Mówienie, że zniesienie wiz ma wpływ na odpływ pracowników z Ukraińców z polskiego rynku pracy nie znajduje potwierdzenia w dostępnych danych. Przypomnę, że pracownicy ze Wschodu nadal potrzebują zezwolenia na pracę np. w Niemczech i tu się nic nie zmieniło. Co więcej bez wizy można przebywać tylko przez 90 w 180 dniach, a w większości państw obszaru Schengen, poza Polską, cudzoziemcy w tym czasie nie mogą wykonywać pracy. Z danych powiatowych urzędów pracy wynika, że liczba oświadczeń o zamiarze powierzenia wykonywania pracy cudzoziemcowi dla pracowników m.in. z Ukrainy stale wzrasta, mamy ich teraz ponad 1 mln 500 tys. Złożyło je 75 tys. pracodawców. Szacujemy, że w Polsce pracuje łącznie ok. 1 mln pracowników ze wschodu.

PAP: W 2018 r. pracodawców, którzy zatrudniają cudzoziemców czekają zmiany?

Tak, będzie sporo nowości. Ale rok 2018 będzie okresem przejściowym. Jeszcze będzie można wykorzystać oświadczenia zarejestrowane w 2017 r. Wprowadzamy nowe zezwolenie na pracę sezonową. Będzie je wydawał starosta na okres do 9 miesięcy w roku kalendarzowym. Łatwiej będzie można przedłużyć współpracę z cudzoziemcem, jeśli był on zatrudniony na podstawie umowy o pracę. Przepisy zakładają, że oświadczenia będą płatne - 30 zł. Będzie można odmówić rejestracji oświadczenia lub wydania zezwolenia, gdy miałyby służyć innym celom niż praca cudzoziemca u danego pracodawcy. Myślę, że to ograniczy wystawianie fikcyjnych oświadczeń. Zobaczymy też, jak to zadziała po stronie ukraińskiej. Bo przecież tam zaczynają się problemy i nadużycia ze strony nielegalnych pośredników. Oświadczenia są obecnie bezpłatne, a doskonale wiemy, że czasem trzeba zapłacić na Ukrainie za taki dokument nawet 100 dol. lub więcej. Dlatego wprowadziliśmy kary dla korzystających z usług nielegalnych pośredników i wyższe są kary za prowadzenie pośrednictwa bez odpowiedniego certyfikatu.

Niektóre państwa bardzo dobrze poradziły sobie z zatrudnianiem cudzoziemców jak np. Holandia, która podpisała w tej sprawie porozumienie z rządem Filipin. Chodzi głównie o sprowadzanie pracowników do opieki. Wszystko jest na zasadzie dwustronnej umowy. To jest jakiś pomysł, ale trzeba woli porozumienia dwóch państw.

PAP: Nie obawia się Pan, że wprowadzenie 30 zł opłaty spowoduje, że urzędy chcąc zarobić, będą rejestrowały wszystkie oświadczenia?

Nie, dlatego, że opłata jest głównie po to, aby ukrócić fałszywe, fikcyjne oświadczenia. Ponadto, są także ogólne instrumenty, by kontrolować prawidłowość stosowania przepisów przez urzędy. Z drugiej strony te środki mają wesprzeć budżety powiatów i mamy nadzieję, że będą przeznaczane na urzędy pracy. One muszą zatrudniać dodatkowe osoby do obsługi tych oświadczeń. W czasie, gdy ich liczba była na poziomie 100 tys. rocznie nie było problemu, ale teraz jest ich ponad milion. Nowe przepisy powinny też usprawnić obsługę pracodawców, którzy chcą zatrudniać cudzoziemców. Ogromne znaczenie będzie dla nas miało wprowadzenie centralnego rejestru informatycznego, który pozwoli na lepsze monitorowanie pracy cudzoziemców. Jeżeli wszystko to zadziała to Straż Graniczna i inne służby oraz urzędy będą mogły sprawdzić, gdzie pracują ci pracownicy i ilu ich jest. W nowych warunkach łatwiej też będzie ścigać firmy, które zajmują się handlem oświadczeniami i odmawiać im rejestracji oświadczenia, czy wydania zezwolenia.

PAP: Do jakich prac najczęściej zatrudniani są obecnie pracownicy zza wschodniej granicy?

Zauważyliśmy, że zmienia się struktura i rozłożenie geograficzne. Wcześniej najwięcej osób było zatrudnianych w rolnictwie, w ostatnich latach widzimy wzrost w budownictwie i przetwórstwie przemysłowym, w handlu. Ponad połowę oświadczeń rejestrowano w woj. mazowieckim. Dzisiaj ten region już tak nie dominuje. Obecnie praktycznie wszystkie woj. korzystają z usług pracowników z Ukrainy. Przeważnie zatrudniani są do tzw. prac prostych, które nie wymagają wysokich kwalifikacji: pomocnicy w gospodarstwie, praca przy maszynach, czy przy taśmie, ale także opiekunki. Obywatele z Ukrainy już prawie nie podejmują pracy za niskie stawki, tak jak to było kiedyś. Dziś stawka 13 zł na godz. w rolnictwie jest dla nich często nie do przyjęcia. Wiedzą, że za podobne pieniądze mogą np. pracować w sklepie, czy w innym dogodnym miejscu. To pokazuje, że sytuacja na rynku pracy zmieniła się.

PAP: A co z pracownikami wykwalifikowanymi?

Zauważyliśmy, że coraz częściej przyjeżdżają do nas takie osoby, np. kierowcy, informatycy, konsultanci. Szczególnie dużo cudzoziemców wysoko wykwalifikowanych przyciąga województwo małopolskie. Mamy zezwolenia na pracę, które są wydawane przez urzędy wojewódzkie na dłuższe okresy - do 3 lat. Zaobserwowaliśmy tam 100 proc. wzrost. W ubiegłym roku wydano pracodawcom 127 tys. takich zezwoleń, a w tym roku jest to już ponad 180 tys. Wykwalifikowani pracownicy starają się o dłuższy pobyt w Polsce, często o pobyt stały. Teraz pracujemy nad przepisami, które to ułatwią tym cudzoziemcom, którzy wykonują zawody najbardziej pożądane w polskiej gospodarce.

PAP: Zapowiadał pan zmiany w ustawie o promocji zatrudnienia, jakie to będą rozwiązania?

Chcemy zlikwidować profilowanie bezrobotnych. 80 proc. urzędów pracy uważa, że to niepotrzebne. Chcemy także znieść limity wiekowe, tak by nie dochodziło do sytuacji jak obecnie, gdy ktoś chce skorzystać z pomocy adresowanej do ludzi w wieku do lat 30, a ma tych lat 31. Chcemy dać urzędom większą swobodę w podejmowaniu decyzji. Musimy jeszcze zastanowić się nad kwestią wspierania z Funduszu Pracy osób, którym brakuje do stażu emerytalnego 2-3 lat, maksimum 5 lat. Być może trzeba wesprzeć przedsiębiorstwa, które zatrudnią taką osobę. Zastanawiamy się też jak pomóc firmom, które chcą szkolić, kształcić a potem zatrudniać młode osoby. Trwają w tej sprawie rozmowy z ministerstwem edukacji.

Na podst. PAP

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych