Informacje

Fot.sxc.hu
Fot.sxc.hu

Wojna na słowa między Barroso a Francją

Zespół wGospodarce

Zespół wGospodarce

Portal informacji i opinii o stanie gospodarki

  • Opublikowano: 17 czerwca 2013, 21:11

  • Powiększ tekst

Wojna na słowa trwała w poniedziałek między Komisją Europejską a Francją wokół umowy handlowej z USA. Poszło o wypowiedź szefa KE Jose Barroso, który uznał upór Francji w obronie sektora filmowego UE za "reakcjonizm". To słowa nie do przyjęcia - uznał Paryż.

W piątek unijni ministrowie ds. handlu przyjęli mandat dla Komisji Europejskiej do negocjacji handlowych z USA dopiero po kilkunastu godzinach obrad. Stało się tak na skutek oporu Francji żądającej wyłączenia z umowy o wolnym handlu spraw kultury i usług audiowizualnych. Ostatecznie żądanie Francji zostało spełnione w myśl poszanowania zasady tzw. wyjątku kulturalnego; mandat przyjęto jednomyślnie.

W wywiadzie opublikowanym w poniedziałkowym dzienniku "International Herald Tribune" Barroso uznał postawę Paryża za "reakcyjną" i ostro ją skrytykował. "To część programu walki z globalizacją" - powiedział, dodając, że jest za ochroną różnorodności kulturowej Europy, ale bez otaczania jej kordonem ochronnym.

"Niektórzy z obrońców wyjątku kulturalnego mówią, że pochodzą z lewicy, ale w istocie są skrajnymi reakcjonistami" - dodał Barroso.

"Nie chcę wierzyć, że przewodniczący KE mógł użyć takich słów wobec Francji" - powiedział francuski prezydent Francois Hollande, przybywając na szczyt G8 w Lough Erne w Irlandii Północnej. "Oczekuję od przewodniczącego Barroso, by teraz wdrożył mandat zatwierdzony na szczeblu ministerialnym" - dodał sucho Hollande.

Jego minister kultury była bardziej stanowcza. "Te słowa (Barroso) wprawiają mnie w konsternację i są nie do przyjęcia" - powiedziała Aurelie Filippetti. Uznała je za atak na wszystkich zwolenników stanowiska Francji w sprawie negocjacji z USA, a także oceniła, że podczas negocjowania unijnego mandatu to Komisja Europejska była wyizolowana w swoim ultraliberalizmie.

"Nasze stanowisko nie jest ani defensywne, ani konserwatywne, ani tym bardziej reakcyjne, tylko absolutnie nowoczesne" - podkreśliła Filippetti.

Jeden z francuskich deputowanych rządzącej Partii Socjalistycznej Jean-Christophe Cambadelis uznał, że Barroso musi albo odwołać swoje słowa, albo odejść ze stanowiska.

O sprawę był pytany w Brukseli rzecznik Barroso, Olivier Bailly. Powiedział, że uwagi szefa KE nie odnosiły się do Francji jako takiej, ale "do tych wszystkich, którzy prowadzili osobiste, gwałtowne i bezzasadne ataki przeciwko przewodniczącemu Barroso i przeciwko Komisji".

Paryż obawia się, że liberalizacja w tej sferze zagroziłaby tzw. wyjątkowi kulturalnemu, który pozwala państwom UE wprowadzać ograniczenia importu produktów branży filmowej, muzycznej i telewizyjnej, oraz otworzyłaby drogę do ekspansji potężnej amerykańskiej branży filmowej i muzycznej na europejskim rynku. Francuskie obawy podzielało kilka krajów, w tym Polska, choć nie blokowała ona przyjęcia kompromisowego projektu mandatu, uznając zabezpieczenia zaproponowane przez
KE za wystarczające.

PAP

Powiązane tematy

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.