Korwin-Mikke: Pan Rostowski chce ukraść nasze pieniądze. Nasz wywiad
Nasza rozmowa z Januszem Korwinem-Mikke, prezesem Kongresu Nowej Prawicy, o polityce rządu, OFE oraz o tym dlaczego Polacy wiedzą mało o ekonomii.
Minister finansów Jacek Rostowski oceniając klika dni temu stan finansów publicznych stwierdził, że ich zła sytuacja nie jest ani jego, ani rządu winą, tylko Rady Polityki Pieniężnej, która w ubiegłym roku nie obniżała stóp procentowych, oraz odpowiadają za obecną sytuację czynniki zewnętrzne. Zgadza się pan z tym poglądem, czy też przyczyny są po stronie rządu i ministra finansów, a wynikają one z nieudolności, braku programu gospodarczego oraz wizji gospodarczej?
Gdyby nie było Rady Polityki Pieniężnej, to stopy procentowe kształtowane byłyby na wolnym rynku. I to jest najlepsze rozwiązanie. Natomiast minister nie powinien zwalać winy na różne okoliczności, bo to już nie tylko nie wypada, ale też źle świadczy o tym ministrze. Z drugiej strony powiedzmy sobie jasno, że kto by nie rządził w Polsce, to nie dałby sobie rady przy takich obciążeniach socjalnych dla gospodarki, jakie są w tej chwili.
Dlaczego Polacy nie zdają sobie sprawy z zagrożenia likwidacji OFE, deficytu, długu publicznego? Czy jest im to wszystko obojętne?
Ludzie tak naprawdę nie wiedzą wiele. Wiedzą jak wygląda 10 tys. zł czy nawet 100 tys. zł, ale większe sumy dla większości ludzi są abstrakcją. A już sumy wielomiliardowe są całkowitą abstrakcją. Nie ma się w sumie temu co dziwić. Jeśli 74 proc. ludzi nie jest w stanie zrozumieć zapisów polskiego prawa, to nie jest też w stanie prawidłowo odczytać sygnałów płynących z gospodarki. W związku z tym nie rozumieją, jakie ma skutki - dla nich i ich rodzin - dziura w budżecie państwa.
Z tego, co pan mówi wynika, że Polacy nie wiedzą, bo są źle wykształceni lub niedouczeni?
Ależ oczywiście. Tak naprawdę niewiedza Polaków jest przede wszystkim skutkiem antyedukacji. Często w rozmowach ze zwykłymi ludźmi podaję przykład cen gazu. W USA ludzie płacą za niego trzy razy mniej niż w Polsce i tam gospodarka mimo kryzysu rozwija się. Tymczasem polski rząd wysokie ceny za gaz tłumaczy Polakom potrzebą walki ze skutkami globalnego ocieplenia, a ta walka jest obciążona różnymi kosztami. Tak samo mówią politycy na świecie, którzy wyliczają, że potrzeba na to aż 500 mld dolarów, a już nie mówią, że 10 procent z tej sumy idzie na łapówki dla nich, osób i firm z nimi zaprzyjaźnionych.
Minister finansów Jacek Rostowski z premierem Donaldem Tuskiem zapowiadają cięcia w wydatkach budżetowych na sumę 8 mld zł. Czy te cięcia są właściwe, czy też służą przykryciu nieudolności rządu, a zwłaszcza premiera i ministra finansów?
To, co trzeba zrobić szybko, to zmienić przede wszystkim główne założenia polityki gospodarczej, bo te lansowane przez ten rząd są antyrozwojowe i antyrynkowe. Poza tym ludzie powinni wyrzucić poza margines wszystkie partie polityczne. Dlaczego? A dlatego, bo między Tuskiem, Millerem czy Kaczyńskim tak naprawdę nie ma żadnej różnicy, a ludzie choć głosują na polityków i partie, to tak naprawdę im nie wierzą. Z kolei gospodarka opiera się na zaufaniu, i jeśli ludzie wierzą, że będzie dobrze, to tak będzie, a jeśli nie, to będzie źle i wtedy nie inwestują i nie kupują. W minionych latach przeprowadzono ciekawe badania, gdzie wzrost gospodarczy mierzono wskaźnikami na giełdzie. Ich wzrost determinował optymizm i zaufanie, a spadek pesymizm i dekoniunkturę. Dlatego nie jest problemem, kto rządzi, ale że ten ktoś w ogóle rządzi. Istnieje mnóstwo zbędnych instytucji, chociażby Ministerstwo Rolnictwa. Czy rolnik nie wie, kiedy ma siać zboże i kiedy ma zbierać plony? W wolnej gospodarce Ministerstwo Rolnictwa nie jest potrzebne do niczego, chyba że tylko do obsadzenia etatów i brania łapówek.
Kongres Nowej Prawicy twierdzi, że obecny rząd w zakresie OFE i nowelizacji budżetu łamie prawo, a tymczasem eksperci o nowelizacji budżetu i ustawy o finansach publicznych mówią, że tak właśnie trzeba, bo to uratuję polską gospodarkę. Skąd te rozbieżności?
Z całą pewnością mogę powiedzieć, że są orzeczenia Sądu Najwyższego, w których tenże sąd stwierdza, że pieniądze w ZUS-ie nie należą do składkowiczów tylko do państwa, a pieniądze w OFE należą do ubezpieczonych i że można je dziedziczyć. Z tego wynika wniosek, że w chwili, kiedy pan Rostowski przeniesie pieniądze z OFE do ZUS-u, to w świetle tych orzeczeń on zwyczajnie je ukradnie. Dlatego należy temu stanowczo zaprotestować i domagać się szanowania prawa.
Rozmawiał Jacek Strzelecki