Co druga upadłość była notowana jako dług w KRD
45,7 mld zł zaległości ma ponad 2,5 mln Polaków wpisanych do Krajowego Rejestru Długów Biura Informacji Gospodarczej - wyliczył KRD. Są wśród nich także ci, którzy już ogłosili upadłość. 17 listopada w Polsce po raz dziesiąty obchodzimy Dzień bez Długów.
Według KRD największa liczba dłużników-bankrutów mieszka w województwach: mazowieckim, śląskim i małopolskim. Najmniejsza - na Podlasiu, Opolszczyźnie, Lubelszczyźnie i w Lubuskiem.
Dane Centralnego Ośrodka Informacji Gospodarczej wskazują, że od połowy 2017 r. do połowy 2018 r. upadłość konsumencką ogłosiło w Polsce blisko 6 tys. osób.
Jak podał w piątek Krajowy Rejestr Długów, ponad 40 proc. dłużników było notowanych w KRD na rok, a ponad 50 proc. - na kwartał przed bankructwem.
Oznacza to, że co drugi konsument, który ogłosił upadłość, był wcześniej notowany w KRD jako dłużnik - wyjaśnił, cytowany w piątkowym komunikacie, prezes Krajowego Rejestru Długów BIG Adam Łącki.
Zaznaczył, że nikt nie trafia do KRD za dwutygodniową zwłokę w płatności, ani nie składa wniosku o upadłość z powodu jednej niezapłaconej raty.
Dowodem tego jest chociażby fakt, że wszyscy bankruci notowani w KRD mają na koncie po 2-3 zobowiązania, ich łączne zadłużenie wynosi w sumie ponad 100 milionów złotych, zaś średni dług przypadający na jednego dłużnika wynosi 34 tysiące złotych - wyliczył.
Dodał, że ponad połowę tych zobowiązań zgłosili do Rejestru tzw. wtórni wierzyciele, tacy jak: fundusze sekurytyzacyjne czy firmy windykacyjne. Odkupiły one długi od banków, a po części także z towarzystw ubezpieczeniowych i firm telekomunikacyjnych. Kolejne 22 proc. zobowiązań pochodzi bezpośrednio z instytucji finansowych, co, pokazuje, że głównym powodem problemów finansowych prowadzących do bankructwa jest nadmierna liczba zaciągniętych kredytów i pożyczek - ocenili eksperci KRD.
Jak zauważył Łącki, wielu „multidłużników” próbuje ratować się, zaciągając kolejne kredyty na spłatę tych wcześniejszych.
Banki i firmy pożyczkowe obserwując takiego dłużnika w Krajowym Rejestrze Długów, jeśli w ogóle decydują się na udzielenie mu kolejnego kredytu, oferują wyższe oprocentowanie, bo muszą zrekompensować sobie większe ryzyko. Ale w końcu przestają go kredytować - podkreślił.
Bankructwo to dla dłużników często jedyna szansa, aby stanąć na nogi, a dla wierzycieli jedyny sposób na odzyskanie pieniędzy - zauważył Łącki. Zastrzegł, że na oddłużenie nie mogą obecnie liczyć osoby, które brały kolejne pożyczki, „choć wiedziały, że ich nie spłacą”.
Ma się to jednak niedługo zmienić.
Na początek 2019 roku planowane jest wejście w życie zliberalizowanych przepisów. Mają one umożliwić restrukturyzację długu także tym dłużnikom, którzy stali się niewypłacalni na skutek umyślnego działania bądź rażącego niedbalstwa - przypomniał cytowany w komunikacie szef firmy Kaczmarski Inkasso Jakub Kostecki.
W ich przypadku, jak powiedział, ma być stosowany wydłużony okres spłaty, dzięki czemu więcej należności trafi do wierzycieli.
Pierwszym celem postępowania upadłościowego jest oddłużenie niewypłacalnego konsumenta, ale drugim, niemniej ważnym: skuteczna windykacja - powiedział. (PAP)