Polska ma sposób na walkę z cyberatakami
Cyberprzestępcy coraz częściej atakują rynek energetyczny. Blokując przesył prądu, w prosty sposób mogą sparaliżować transport, środki komunikacji, pracę urzędów, szpitali, zakładów produkcyjnych. Grozi to nie tylko ogromnymi stratami dla gospodarki, ale również zagraża życiu obywateli. Rozwiązanie proponują uczestnicy projektu badawczego Instytutu Wymiaru Sprawiedliwości.
Sektor energetyczny jest coraz bardziej narażony na ataki hakerów. Państwa na całym świecie – także Polska szukają rozwiązań, by przeciwdziałać takiej przestępczej działalności. Nie chodzi tylko o przerwy w dostawie energii, które paraliżują codzienne życie. To właśnie na nowych technologiach, a więc urządzeniach elektronicznych opierają się systemy chroniące poufne dane. Wypracowaniem nowych rozwiązań zajęli się uczestnicy projektu badawczego Instytutu Wymiaru Sprawiedliwości „Prawo, gospodarka, technologia na rzecz zapobiegania przyczynom przestępczości”.
IWS zaangażował do współpracy profesorów z Harvard Business School, Stanford Research Institute, Massachusetts Institute of Technology, China Europe International Business School oraz IESE Business School.
Eksperci przede wszystkim stawiają na uniezależnienie się energetyczne aglomeracji, a nawet pojedynczych miast. Można to osiągnąć dzięki nowoczesnej technologii, tworząc lokalne elektrownie i klastry energetyczne.
Pierwsze w Polsce miasto w pełni niezależne od dostawców krajowych i zasilane jedyne energią odnawialną funkcjonuje już od kilku lat. Kisielice to niewielka bo ponad 2-tysięczna miejscowość niedaleko Iławy i okoliczna gmina wiejska licząca w sumie 7 tys. mieszkańców. Przymiarki do inwestycji w odnawialne źródła energii tamtejszy samorząd zaczął już w latach 90., a kilka lat później ruszyły pierwsze z nich.
Prywatni inwestorzy zbudowali tam elektrownię wiatrową, składającą się z ponad 50 wiatraków. Niedawno w Kisielicach powstała biogazownia, która produkuje prąd i ciepło z kiszonki kukurydzianej. Obecnie gmina produkuje więcej energii, niż jest stanie zużyć i zdołała zyskać całkowitą niezależność energetyczną.
Gdyby za przykładem Kisielic poszły kolejne miasta, nie tylko zyskałyby na niższych kosztach energii, ale też uniezależniły się od dostawców prądu. To z kolei zapewnia większe bezpieczeństwo, bo skutki ewentualnego cyberataku nie są tak rozległe, jak w przypadku dostawcy krajowego.
To jest kwestia świadomości. Samorządy, które potrafią dobrze zarządzać swoimi finansami, będą się kierować logiką biznesową – uważa Jan Kowalczyk, uczestnik projektu „Prawo, gospodarka i technologia na rzecz zapobiegania przyczynom przestępczości” menedżer z ponad dwudziestoletnim doświadczeniem w energetyce - Są gminy, miasta, powiaty, które już o tym myślą. Chcą inwestować we własne źródła energii odnawialnej.
Jeśli gminy same byłyby w stanie produkować dla siebie energię, mogłyby także znacząco wpłynąć na kształtowanie się jej cen na rynku komercyjnym. Wymusiłoby to na dostawcach krajowych obniżenie opłat za prąd.
W Polsce można zauważyć coraz większe zainteresowanie energią odnawialną. Przeważająca część tych inwestycji dotyczy jednak zasobów prywatnych. Udział samorządów w pozyskiwaniu energii z odnawialnych źródeł jest bardzo niski. Dlaczego?
Przede wszystkim jest to dość drogie rozwiązanie – zauważa Jan Kowalczyk.
Mniejsze gminy, które często mają inne problemy, nie będą chciały po nie sięgać. Wciąż są przecież miasta, w których trzeba zainwestować w sieć kanalizacyjną, czy lokalną ciepłownię. Same nie będą one w stanie sfinansować postawienia wiatraka, czy instalacji paneli fotowoltaicznych.
Obecne rozwiązania prawne pozwalają na tworzenie tzw. klastrów energetycznych, czyli współpracy gmin, prywatnych inwestorów, mieszkańców z obszaru całego powiatu (a nawet aglomeracji) przy budowie wspólnych ekologicznych elektrowni. Gminy mogą wewnątrz klastra przesyłać sobie, w sposób efektywny kosztowo, wyprodukowaną energię.
Takie gminy mogłyby wspólnie produkować energię na własne potrzeby, wspierając się nawzajem, a nadmiar oddawać do sieci. Następnie odbierać ją, płacąc jedynie za jej przechowanie – tłumaczy uczestnik projektu.
Jeśli produkowane jest więcej energii, niż użytkownik może skonsumować w czasie rzeczywistym, jest ona przechowywana w sieci dostawcy krajowego. Można ją odebrać, płacąc przy tym niejako „w naturze”, oddając 20 proc. przesłanego wolumenu lokalnej spółce dystrybucyjnej.
Lokalne elektrownie znacząco zmniejszą ryzyko działalności przestępczej w obszarze energetycznym, a przy tym bardzo odciążą budżety samorządów.
Obecnie w Polsce działa ok. 20 klastrów energii. W listopadzie Ministerstwo Energii przyznało certyfikaty Pilotażowego Klastra kolejnym 33 projektom z całej Polski.