USA i Chiny, czyli kto kogo przetrzyma?
Spór handlowy pomiędzy USA a ChRL przypomina wojnę na wyczerpanie, a cierpliwość Chin może przynieść im zwycięstwo - ocenił w czwartek hongkoński dziennik „South China Morning Post”, powołując się na ekspertów w dziedzinie matematycznej teorii gier.
Można się spodziewać, że obie strony zawrą w końcu porozumienie, które prezydent USA Donald Trump ogłosi wielkim sukcesem, mimo że nie zmieni ono fundamentalnie kontroli chińskich władz nad rynkiem, rządowych dotacji ani kradzieży tajemnic handlowych - podała hongkońska gazeta po rozmowie z ekspertami.
Teoria gier dotyczy strategicznych interakcji między racjonalnie postępującymi podmiotami poróżnionymi konfliktem interesów. Znajduje zastosowanie m.in. w ekonomii, biologii i informatyce.
Z punktu widzenia teorii gier spór handlowy pomiędzy USA a Chinami można zaliczyć do kategorii „wojny na wyczerpanie”, gdzie każdy z uczestników trzyma się swojego stanowiska, oczekując, że druga strona w końcu ustąpi - ocenili eksperci cytowani przez „SCMP”.
Do tej kategorii klasyfikowana jest według tych ekspertów również pierwsza wojna światowa. „Jak w pierwszej wojnie światowej, dwaj gracze starają się wytrzymać, by wygrać wojnę na wyczerpanie” - powiedział badacz z Uniwersytetu Północno-Wschodniego w Evanston w stanie Illinois, Sandeep Baliga
„Trump czeka na umowę, w ramach której Chiny otworzą swoje rynki i przestaną dotować przemysł. Chiny chcą zniesienia ceł i są skłonne zrobić coś w zamian, ale nie chcą na przykład zaprzestać dotowania przemysłu. Stoją na odmiennych stanowiskach, które są ze sobą niekompatybilne” - ocenił Baliga.
W nieco bardziej optymistyczny sposób wyraził się w rozmowie z PAP wykładowca zarządzania i strategii z Uniwersytetu Hongkongu Michael Enright. Jego zdaniem USA i Chiny są obecnie na etapie „dostrajania interfejsów”, ale prędzej czy później uda im się to zrobić i zawrzeć umowę możliwą do zaakceptowania dla obu stron.
Według „SCMP” wojnę handlową podsyca asymetria informacyjna. Każda ze stron dobrze zdaje sobie sprawę z własnych mocnych i słabych punktów, ale nie z przewag i słabości przeciwnika. Dlatego angażują się w działania niekorzystne dla obu stron w przekonaniu, że po następnej groźbie przeciwnik ustąpi.
Zdaniem ekspertów zwaśnione strony muszą się starać wykorzystać tzw. punkty zagrożenia - gospodarcze i polityczne czułe miejsca przeciwnika.
Zagrożenie dla Trumpa może być związane z wyborami prezydenckimi w 2020 roku, kiedy prawdopodobnie będzie się starał o reelekcję.
Z kolei czułym punktem prezydenta ChRL Xi Jinpinga może być ryzyko polityczne związane z niezadowoleniem rolników, właścicieli fabryk czy konsumentów oraz szkodami, jakie ogólnie wyrządzają gospodarce podwyższone cła, a także związaną z tym nerwowością na rynkach finansowych - uważa „SCMP”.
„Chiny nie mają demokracji, ale to nie znaczy, że nie ma żadnych ograniczeń” - ocenił badacz z waszyngtońskiego think tanku Brookings Institution Cheng Li.
Xi nie musi się obawiać głosowania, ale jego przeciwnicy wewnątrz Komunistycznej Partii Chin (KPCh) mogą wykorzystać słabe wyniki gospodarcze czy niestabilność społeczną w zakulisowych zmaganiach politycznych - ocenia hongkoński dziennik.
Według części ekspertów przewagą Trumpa może być jego nieprzewidywalność. Z drugiej strony - pisze „SCMP” - władze Chin zachowują się bardziej rozważnie i konwencjonalnie, odpowiadając na działania USA i starając się nie okazywać słabości we własnym kraju, a cierpliwość może doprowadzić do zwycięstwa.
Im dłużej wojna handlowa będzie trwała, tym boleśniej odczują ją jej uczestnicy oraz reszta świata - podkreśla hongkońska gazeta. Międzynarodowy Fundusz Walutowy (MFW) przewiduje, że cła nakładane na siebie wzajemnie przez USA i Chiny mogą znacznie zaburzyć globalny wzrost.
Z Kantonu Andrzej Borowiak (PAP), sek