Widmo głodu nad Chinami
Pogłowie trzody chlewnej spadło w Chinach, w porównaniu z ubiegłym rokiem, o 32,2% zdaniem chińskiego ministra rolnictwa. Jest to skutkiem szalejącego na terenie Państwa Środkowa wirusa afrykańskiego pomoru świń (ASF).
Chociaż sam wirus nie jest bezpośrednio szkodliwy dla człowieka i nie jest w stanie wywołać u niego choroby, to skutki jego działania są przerażające. Nie istnieją bowiem żadne skuteczne metody leczenia, a jego rozprzestrzenianie się jest bardzo trudne do kontrolowania – może on być przenoszony zarówno poprzez niezachowanie zasad higieny i bioasekuracji, ale jest także przypuszczalnie szeroko rozpowszechniony wśród dzików. Oba te czynniki są właściwie niemożliwe do ciągłego monitorowania przez jakiekolwiek państwo.
Spadek liczby świń o niemalże 1/3 oznacza znaczy wzrost ceny wieprzowiny. Ale na tym nie koniec problemów Chin. Wojna celna z Stanami Zjednoczonymi sprawia, że import np. soi i kukurydzy z Ameryki jest znacznie utrudniony, a to właśnie żywność z tamtych rejonów stanowi podstawę wyżywienia dla biedniejszych obywateli Państwa Środka. Ceny właściwie wszystkich towarów z Stanów Zjednoczonych w skutek ceł rosną w zastraszającym dla osób o małym budżecie domowym tempie.
I chociaż na razie nie ma jeszcze doniesień, by w Chinach doszło do klęski głodowej, niedługo może dojść do takowej dojść. W swoim regionie państwo to nie jest zbyt popularne i uznawane jest za agresora, przez co wiele krajów ościennych chętnie zapewne wykorzysta słabą pozycję polityczną oraz gospodarczą Chin. Należy także pamiętać, że w kraju tym wciąż istnieje wiele regionów biedy, gdzie nawet minimalny wzrost cen żywności może oznaczać katastrofę dla tysięcy, jeśli nie milionów ludzi.
Cały tekst można przeczytać na stronach news.yahoo.com
Adrian Reszczyński