Informacje

fot. Materiały Promocyjne / autor: fot. Materiały Promocyjne
fot. Materiały Promocyjne / autor: fot. Materiały Promocyjne

Potęga polskiego gamingu

Arkady Saulski

Arkady Saulski

dziennikarz Gazety Bankowej, członek zespołu redakcyjnego wGospodarce.pl, w 2019 roku otrzymał Nagrodę im. Władysława Grabskiego przyznawaną przez Narodowy Bank Polski najlepszym dziennikarzom ekonomicznym w kraju

  • Opublikowano: 29 sierpnia 2019, 20:00

  • Powiększ tekst

Polski sektor gier wideo jest jednym z najszybciej rozwijających się nie tylko w kraju ale i całej Europie, zaś polscy twórcy gier należą do najbardziej cenionych na świecie. Gaming zdecydowanie stał się polską specjalizacją i nic nie wskazuje na to, by w najbliższych latach cokolwiek miało się w tej materii zmienić.

CD Projekt RED, Techland, Destructive Creations, The Farm 51, Blooper Team i wiele innych - to firmy, których nazwy mogą niewiele mówić przeciętnemu Polakowi, jednocześnie są markami znanymi i cenionymi globalnie. To właśnie twórcy gier ale też dystrybutorzy, tacy jak Cenega czy CDP Dystrybucja Gier budują to co można śmiało nazwać potęgą polskiego gamingu.

Sektor gier w naszym kraju rozwija się sukcesywnie praktycznie od początku III RP. Pierwsze firmy zajmujące się dystrybucją gier wideo powstały wkrótce po upadku komunizmu w naszym kraju, zaś w latach 90-tych sukcesywnie rosły w siłę. Nie znaczy to, że w tamtym okresie nie podejmowano prób stworzenia naszych własnych tytułów gamingowych, jednak dopiero pierwsza dekada lat dwutysięcznych przyniosła pierwsze duże sukcesy. Dziś polska branża gier warta jest miliony, zaś firmy takie jak CD Projekt RED warte są więcej niż niektóre spółki Skarbu Państwa.

Narodziny polskiego sektora gier należy umiejscowić na przełomie lat 80-tych oraz 90-tych XX wieku. Wtedy to po raz pierwszy do Polski (wciąż jeszcze będącej Polską Rzeczpospolitą Ludową) dotarły pierwsze automaty do gier a także konsole, w tym kultowe współcześnie Nintendo Entertainment System czy bardziej prymitywny Atari 2600. Maszyny te były nie tylko gadżetem i powiewem Zachodu, lecz także inspiracją dla wielu młodych ludzi, którzy marzyli o zakładaniu własnych firm.

Trzeba bowiem pamiętać, iż po upadku PRL w naszym kraju można było zauważyć prawdziwy głód nie tylko wolnej przedsiębiorczości ale także tego co dziś nazywamy innowacyjnością. Młodzi ludzie dojrzewający w PRLowskiej rzeczywistości pragnęli pokazać, iż oni także potrafią tworzyć firmy i technologie. To właśnie ta motywacja stała za pierwszymi próbami tworzenia polskich gier.

Ówczesna technologia zachęcała do eksperymentów - gaming w owym okresie był w fazie, w której z jednej strony oczekiwania graczy były spore, z drugiej zaś nad grą mogła pracować choćby i jedna osoba. Najbardziej kultowe tytuły z tamtego okresu, takie jak amerykański „Doom” czy „Duke Nukem 3D” były grami nad którymi pracowały skromne, kilkuosobowe zespoły. Stworzenie nowej gry, jeśli posiadało się stosowne talenty programistyczne, nie stanowiło problemu. O wiele większym wyzwaniem była dystrybucja.

I to właśnie tutaj zabłysnąć mogli Polacy. Owszem, lata 90-te to okres „dzikiego zachodu” jeśli chodzi o dostęp do gier - konsole nabywano za granicą i przemycano do kraju. Gry nabywano w ten sam sposób po czym kopiowano na domowych wypalarkach i rozprowadzano na bazarach, co było oczywistym łamaniem prawa autorskiego o piractwem. Nawet kultowa konsola owego okresu, słynny Pegasus był po prostu dziwaczną przeróbką konsoli Nintendo Famicom, sprzedawanej w Polsce pod oddzielną marką (ale zapieczętowaną oryginalnymi pieczęciami Nintendo). Gry zdobywane na bazarach jednak nie zawsze były sprawne, zaś o zwrotach czy naprawie nie mogło być mowy. Potrzebna była legalna, profesjonalna sieć dystrybucji. Pojawili się śmiałkowie pragnący zaspokoić tę rynkową potrzebę.

Tak oto pojawiły się w Polsce firmy dystrybucyjne z których niektóre (jak choćby CD Projekt znany dziś jako CDP Dystrybucja Gier) działają do dziś. Polakom jednak nie zależało tylko na sprzedaży tytułów z zachodu ale też na oddaniu w ręce polskich graczy takich wersji, które będą atrakcyjne i będą uzasadniać wydane nań pieniądze. Obiektem kultu stały się więc duże, pudełkowe wydania, zawierające nie tylko samą grę ale i liczne dodatki - plakaty, instrukcje, rysunki a niekiedy nawet kubki albo T-Shirty. Wspomniany już CD Projekt słynął w owym okresie nie tylko z takich właśnie atrakcyjnych wydań ale też z innego powodu - polskich wersji językowych najpopularniejszych tytułów. Dla współczesnego gracza dysponującego na konsoli lub PC pełną polską wersją językową każdego tytułu może być to szokiem, ale w latach 90-tych i pierwszej dekadzie lat dwutysięcznych polskie wersje były rzadkością. Ich tworzenie było pracochłonne i kosztowne jednak gdy już je robiono angażowano najznakomitszych polskich autorów. Do dziś gracze wspominają role Piotra Fronczewskiego („Przed wyruszeniem w drogę należy zebrać drużynę”), św. pamięci Gabrieli Kownackiej, Wiktora Zborowskiego, Henryka Talara czy Emiliana Kamińskiego w grach wydawanych przez CD Projekt. I to właśnie to działanie polskich wydawców (z czasem do gigantów dołączyła też Cenega, będąca dziś jednym z największych i najbardziej rzetelnych wydawców gier w kraju) stopniowo sprawiło, iż nabycie gry „u pirata” przestawało być atrakcyjne, w sytuacji gdy za niewiele większe pieniądze zdobyć można było piękne, pudełkowe wydanie nad którym pracowali najlepsi, polscy aktorzy.

Dystrybutorzy zdobywali więc uznanie i finanse. Jednak wielu z nich miało ambitne marzenie - stworzyć własne gry.

Choć na świecie najbardziej znanym obecnie polskim tytułem jest „Wiedźmin 3” autorstwa CD Projekt RED to wcale nie REDzi wyznaczali trendy. Już w latach 90-tych Polacy tworzyli śmiałe koncepcyjnie gry takie jak kontrowersyjny „Franco” albo strategiczni „Polanie”. Pierwsza dekada lat dwutysięcznych przyniosła zaś sukcesy studia Techland z Wrocławia, które najpierw zdobyło uznanie swoim „Chrome” by potem wypuścić pierwszą, polską grę na konsole ówczesnej generacji - chodzi o western „Call of Juarez”. Wrocławianie w kolejnych latach nie próżnowali i ich „Dead Island” a potem „Dying Light” znów okazywały się wielkimi hitami.

Tymczasem CD Projekt RED po wielu perturbacjach w 2007 roku wypuszcza na rynek grę „Wiedźmin” opartą na powieściach Andrzeja Sapkowskiego. Tytuł okazał się hitem w Polsce i był ciepło przyjęty na zachodzie. Druga część, także powstająca w trudnych warunkach okazała się już hitem za granicą zaś „Wiedźmin 3” - prawdziwą rewolucją.

Polacy pokazali, iż gry z naszego kraju są nie tylko równie atrakcyjne co zachodnie produkcje ale oferują też bardzo oryginalną rozgrywkę i sporo innowacji. Co więcej polscy twórcy gier mają niezwykle prokonsumenckie podejście. Gdy zachodni giganci monetyzują swoje tytuły długo po premierze lub wypuszczają gry niekompletne Polacy oferują gry dopracowane i sprawne. Płatne dodatki są duże, usprawiedliwiając wydane na nie pieniądze, zaś same gry wspierane są długie lata po premierze (przykładem niech będzie tu „Dying Light”, które Techland wspiera do dziś - 4 lata po premierze!). Także segment gier niezależnych (Indie) cieszy się uznaniem na świecie - Polacy prezentują gry nie tylko innowacyjne mechaniczne ale też dojrzałe fabularnie. W epoce tytułów płytkich i niekoniecznie mądrych nasi programiści oferują rozgrywkę dla dojrzałego, inteligentnego odbiorcy - podejście to spotyka się z szacunkiem.

Polski sektor gier jest obecnie prawdziwą potęgą, zaś Polska posiada własną, rozpoznawalną na świecie „markę”. Nie jest to jeden produkt lecz cały segment, cała branża. Gry z Polski są synonimem jakości, szacunku do odbiorcy i uczciwych praktyk. Tym samym polski gaming buduje nie tylko siłę ekonomiczną ale i pozytywny wizerunek naszego kraju.

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych