Szef chińskiego MSZ: działania USA poważnie szkodzą
Działania władz USA, w tym krytyka pod adresem Chin za ich politykę w Hongkongu i traktowanie muzułmanów w Sinciangu, poważnie zaszkodziły wzajemnemu zaufaniu i wiarygodności samego Waszyngtonu - ocenił w piątek w Pekinie radca stanu i szef MSZ Chin Wang Yi.
W relacjach chińsko-amerykańskich istnieją głęboko zakorzenione problemy, które stawiają coraz większe wyzwania stosunkom dwustronnym, i które należy rozwiązać - zaznaczył Wang na forum dyskusyjnym poświęconym sytuacji na świecie oraz chińskiej dyplomacji.
Relacje pomiędzy Chinami a USA są obecnie wyjątkowo napięte, a oba kraje negocjują w sprawie wstępnego porozumienia, które ma zakończyć toczoną przez nie od 17 miesięcy wojnę handlową. Spierają się również o szereg innych kwestii, w tym dotyczących bezpieczeństwa i praw człowieka.
Prezydent USA Donald Trump podpisał niedawno dwie ustawy wspierające ruch demokratyczny w Hongkongu, gdzie od pół roku trwają masowe antyrządowe protesty. Izba Reprezentantów amerykańskiego Kongresu przegłosowała również projekt ustawy przewidującej nakładanie sankcji na chińskich urzędników za łamanie praw człowieka w Sinciangu na zachodzie ChRL.
Pekin protestował zarówno przeciwko ustawom dotyczącym Hongkongu, jak i przeciw projektowi ustawy w sprawie Sinciangu. Chińskie władze uznały te akty prawne za „poważną ingerencję w wewnętrzne sprawy Chin”.
Wang oświadczył w piątek, że Chiny będą „stanowczo zwalczać zewnętrzne siły, które ingerują w sprawy Hongkongu” i „odetną czarne ręce”, starające się rozpętać „kolorową rewolucję” w tym regionie. Zapowiedział również walkę z „antychińskimi siłami”, które „oskarżają i zniesławiają” Chiny w związku z Sinciangiem.
Szef dyplomacji podkreślił, że ChRL nawiązała w 2018 roku stosunki dyplomatyczne z Dominikaną, Burkina Faso i Salwadorem, a w bieżącym roku - również z Wyspami Salomona i Kiribati. Ocenił to jako przejaw konsolidacji konsensusu społeczności międzynarodowej, co do zasady „jednych Chin”.
Aby nawiązać relacje z Chinami, państwa te musiały najpierw zerwać je z demokratycznie rządzonym Tajwanem. Komunistyczne władze w Pekinie uznają wyspę za zbuntowaną prowincję i nigdy nie wykluczyły możliwości użycia siły, by przejąć nad nią kontrolę.
Czytaj też: Chiny zaczynają się bać? „Hongkong należy do nas”
PAP, KG