Informacje

autor: Fratria
autor: Fratria

Wałęsa sterowany przez Kulczyka

Zespół wGospodarce

Zespół wGospodarce

Portal informacji i opinii o stanie gospodarki

  • Opublikowano: 21 lutego 2020, 12:37

    Aktualizacja: 21 lutego 2020, 13:01

  • Powiększ tekst

Portal tvp.info opublikował nieznane dotąd nagranie z restauracji Amber Room pochodzące z 2013 roku. Można na nim usłyszeć rozmowę Leszka Millera i Jana Kulczyka. Jej tematem był film „Wałęsa. Człowiek z nadziei” i postać głównego bohatera.

Ujawniona rozmowa między Janem Kulczykiem a Leszkiem Millerem rzuca nowe światło na oczekiwania, jakie wiązano z filmem Andrzeja Wajdy „Wałęsa. Człowiek z nadziei”.

Ja relacjonuje portal wPolityce.pl. film Wajdy miał uderzyć w prezesa PiS. Kulczyk na taśmach przyznaje:

Teraz tylko trzeba tego Wałęsę w odpowiednim momencie [nakierować], żeby powiedział, że te kaczki, ta kaczka, to jest nieszczęście dla Polski — podkreślał.

W podobnym tonie wypowiadał się Leszek Miller.

Teraz trzeba go podsterować, żeby to, co on powie, szło codziennie we wszystkich gazetach, na pierwszej stronie, bo po tym filmie klimat wokół Wałęsy się poprawi, zobaczysz — zapewniał były premier.

Okazuje się, że „Wałęsa. Człowiek z nadziei” miał się kończyć zupełnie inaczej.

I słuchaj, tak się kończy film, że jest ta owacja, jest Wałęsa przemawiający w tym Kongresie, ten Kongres wstaje i w tym momencie kamera odjeżdża z telewizora, w którym to się działo, i tych dwóch ubeków, którzy stoją, którym tę lojalkę podpisywał 20 lat temu [mówi]: a my go jeszcze dorwiemy — zdradzał Kulczyk.

Czytaj także:Upada mit bohatera! Wałęsę przywieźli do stoczni

I ja mówię: Andrzej, to jest najgłupsze zakończenie, jakie może być, że [SB] wygrywa czy wygra, bo ma wtedy sens, to co w tej chwili gada cały PiS: dorwali go, bo jest za co dorwać — relacjonował milioner.

Ostatecznie scena została zmieniona.

Na nowych taśmach były premier przyznaje również, że Wałęsa nie skakał przez płot tylko go przywieźli do stoczni, o czym już dawno informowała Anna Walentynowicz, ale jak słusznie zauważa Marzena Nykiel redaktor naczelna wPolityce.pl. „Anna Walentynowicz i inni ludzie „Solidarności” prześladowani przez establishment III RP wielokrotnie to powtarzali. Spotykały ich za to szykany i zarzuty kłamstwa. Warto przypomnieć jedno z wystąpień Legendy Solidarności, śp. Anny Walentynowicz”

Wałęsa miał zrobić strajk, nie zrobił. Przyjechał motorówką już później. Zamiast zrobić strajk pojechał do dowódcy Marynarki Wojennej w Gdyni. Po co? Stamtąd przywieźli go motorówką, kiedy już potężny strajk trwał. Potwierdza to – na plebanii ks. Jankowskiego - sam Tadeusz Fiszba w obecności dziesięciu innych osób i ks. Jankowskiego. Wałęsa przyjechał na strajk. Trzeciego dnia go zakończył, bo osiągnął swój cel. Przywrócono do pracy Annę Walentynowicz, Lecha Wałęsę i wytargowaliśmy 1500 zł z 2000 zł na każdego pracownika , ale tylko Stoczni Gdańskiej. Przypominam, że wówczas stały wszystkie stocznie, i nie tylko stopnie na Wybrzeżu, ale i całe Trójmiasto. Skompromitawał wolne związki zawodowe. Ktoś krzyknął do niego: „Lechu nie podpisuj, bo jest szansa zalegalizowania WZZ”. Odpowiedział: „Głupi jesteś. Dyrektor nam dał więcej, jak myśmy żądali. Odśpiewano hymn. Strajk jest zakończony. On idzie do dyrektora i zatrzymuje się, odwraca się i mówi: „Jazda do domu. Na co czekacie. Ja się zobowiązałem, że te trzy dni będą odpracowane! — opowiadała Anna Walentynowicz na 25-leciu WZZ, cytowana przez portal w polityce.pl.

Czytaj więcej:Kto jeszcze steruje Wałęsą? Kulczyk programuje przekaz po filmie Wajdy, a Miller chce „podsterować” Wałęsę. Potwierdza się prawda Anny Walentynowicz

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych