Jedna czwarta polskiego PKB w „zamrażarce”
Najbardziej zagrożone sektory stanowią około jednej czwartej polskiego PKB i pracuje w nich 4,2 mln osób. Mamy więc bardzo istotną część polskiej gospodarki, która w tej chwili jest zamrożona - powiedział Jakub Sawulski z Polskiego Instytutu Ekonomicznego.
Najbardziej dotknięte epidemią są w tej chwili te sektory, które bazują na bezpośrednim kontakcie z konsumentem oraz gromadzeniem i przemieszczaniem się ludzi - powiedział Sawulski.
„To przykładowo biura podróży, restauracje, transport pasażerski, hotele oraz znaczna część handlu” - dodał. „To również drobne usługi konsumenckie, typu fryzjerzy czy usługi kosmetyczne, oraz podmioty świadczące usługi rozrywkowe, jak np. kina”.
Ekonomista ocenił, że wymienione sektory stanowią około jednej czwartej polskiego PKB i pracuje w nich 4,2 mln osób. Mamy więc bardzo istotną część polskiej gospodarki, która w tej chwili jest zamrożona.
Według ekonomisty udział turystyki w polskim PKB oraz zatrudnieniu jest stosunkowo mały, jeden z najniższych w całej Unii Europejskiej.
„Podobnie w przypadku gastronomii - Polacy w porównaniu do innych narodów przeznaczają bardzo małą część swoich zarobków na jedzenie w restauracjach. Ta specyfika polskiej gospodarki w tym kryzysie jest akurat jej zaletą” - dodał.
„Ale też nie przeceniajmy korzyści z tego faktu” - ostrzegł ekonomista. Jego zdaniem najważniejsze dla złagodzenia skutków obecnego kryzysu jest powstrzymanie przedsiębiorstw przed bankructwem i zwalnianiem pracowników w najbardziej wrażliwych branżach do momentu, aż zaczniemy odmrażać gospodarkę.
Dodał, że chodzi o to, żeby kryzys nie rozlał się po innych sektorach. Państwo musi odważnie interweniować, żeby pomóc firmom przetrwać najtrudniejszy okres.
Sawulski przypomniał, że w trakcie poprzedniego kryzysu finansowego, ponad 10 lat temu, jedną z zalet polskiej gospodarki było jej stosunkowo małe powiązanie z innymi krajami. „Dzięki temu kryzys w innych krajach nie przeniósł się do Polski w tak dużym stopniu” - stwierdził.
Dzisiaj ten czynnik jest już nieaktualny. W ciągu ostatnich 10 lat znacząco zwiększyliśmy udział importu i eksportu w naszym PKB” - powiedział ekonomista. „Znacząco włączyliśmy się w globalne łańcuchy dostaw, które ta epidemia brutalnie przerywa” - mówił.
Zdaniem Sawulskiego będziemy mieli problem zarówno z dostawami komponentów do produkcji, jak i z popytem na nasze towary za granicą. „Do branż najbardziej zależnych od handlu zagranicznego zaliczają się: motoryzacja, przemysł odzieżowy oraz produkcja elektroniki, a także produkcja leków i mebli” – powiedział.
Ekonomista stwierdził, że aktualnie w krótkim terminie zyskują kurierzy - wzrost przychodów w tej branży sięga kilkudziesięciu procent.
„Zyskują także małe sklepy spożywcze, do których przeniosła się część zakupów konsumentów, a w pewnym momencie znacząco zwiększyła się także sprzedaż w aptekach” - ocenił. „Co ciekawe, rosną przychody także w sklepach budowlanych - Polacy prawdopodobnie chętnie udają się tam w zastępstwie galerii handlowych i przeprowadzają drobne domowe remonty” - dodał.
Sawulski ocenił, że trwale na tym kryzysie zyskają te podmioty, które opierają swoją sprzedaż na transakcjach internetowych.
»» Jak radzi sobie biznes wczasach kwarantanny czytaj tutaj:
Jak przenieść nieinternetowy biznes do internetu? Da się! VIDEO
„Konsumenci w tej chwili znacznie częściej korzystają z zakupów online i część tych przyzwyczajeń pozostanie także po kryzysie” - powiedział. „Dostosowanie następuje zresztą nie tylko po stronie konsumentów, ale też przedsiębiorców, którzy mają w tej chwili silną motywację do tego, żeby rozwijać internetowe kanały sprzedaży_” - powiedział.
Piotr Gozdowski (PAP), sek