Gazprom twierdzi, że decyzja Ukrainy odbije się na Europie Zachodniej
Rosyjski monopolista Gazprom przestrzegł w czwartek, że decyzja Ukrainy, by do końca roku nie importować rosyjskiego gazu, może doprowadzić do zakłóceń w jego tranzycie do Europy. Według Gazpromu Kijów ma za małe zapasy, by zapewnić zimą bezpieczny tranzyt do UE.
"Najbliższej zimy Ukrainie grozi mniej więcej 30-procentowy deficyt zapasów gazu w podziemnych magazynach, co stworzy katastrofalną sytuację" - oświadczył dziennikarzom wiceprzewodniczący zarządu Gazpromu Witalij Markiełow. Podkreślił, że koncern pragnie kompromisu z Ukrainą, która zalega z płatnościami za dostarczony gaz.
"Nasi ukraińscy koledzy przepompowali w tym roku jedynie 17,6 mld metrów sześciennych do podziemnych zbiorników, a to za mało" - powiedział Markiełow. Według niego dla tranzytu bez zakłóceń należało przepompować 21,5 mld metrów sześciennych.
Zaznaczył, że Gazprom dostaje wiele telefonów od klientów w Europie, zaniepokojonych powstałą sytuacją i świadomych ryzyka. Wyraził nadzieję na znalezienie kompromisu.
Niemniej, jak piszą agencje, komunikat po czwartkowych rozmowach szefów: rosyjskiego Gazpromu Aleksieja Millera i ukraińskiego Naftohazu Jewhenija Bakulina świadczy o tym, że strony są dalekie od znalezienia wyjścia z sytuacji. Miller i Bakulin, wg Gazpromu, rozmawiali m.in. o warunkach niezbędnych do zapewnienia tranzytu rosyjskiego gazu do Europy w okresie zimowym.
Pod koniec października Gazprom oznajmił, że Naftohaz nie zapłacił za gaz importowany w sierpniu (822 mln dolarów), w związku z czym rosyjski holding zagroził przejściem na system przedpłat. Według przedstawicieli Gazpromu obecne zadłużenie Ukrainy to ogółem 1,3 mld dolarów.
Gazprom potwierdził w zeszłym tygodniu, że Ukraina zaczęła spłacać swoje zadłużenie za gaz dostarczony jej w sierpniu, jednak - jak zaznaczył koncern - dotychczasowe przelewy pokryły niewielką część zadłużenia.
(PAP)