Informacje

elektrownia jądrowa, zdjęcie ilustracyjne / autor: Pixabay
elektrownia jądrowa, zdjęcie ilustracyjne / autor: Pixabay

Amerykański atom odpowiedzią na polskie potrzeby energetyczne

Zespół wGospodarce

Zespół wGospodarce

Portal informacji i opinii o stanie gospodarki

  • Opublikowano: 24 grudnia 2020, 22:00

  • Powiększ tekst

W październiku 2020 r. Polska i Stany Zjednoczone podpisały umowę o trzydziestoletniej współpracy w zakresie budowy w Polsce energetyki jądrowej. Dokument podpisali w imieniu Polski Piotr Naimski, sekretarz stanu w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów a zarazem pełnomocnik rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej, oraz sekretarz energii USA Dan Brouillette. W ciągu osiemnastu miesięcy od zawarcia umowy wspólny polsko-amerykański komitet sterujący opracuje szczegóły oferty, zakres zaangażowania strony amerykańskiej, w tym sformułuje propozycje finansowe na trzydziestoletni rozwój Programu Polskiej Energetyki Jądrowej (PPEJ)

W oparciu o raport koncepcyjno-wykonawczy polski rząd podejmie decyzję o wyborze technologii atomu dla Polski oraz – co znacznie istotniejsze biznesowo i politycznie - strategicznego partnera na kolejnych 60 lat.

Reaktor z USA

Czytaj też: Raport: model biznesowy dla atomu przełomową strategią rządu

Minister Piotr Naimski nie potwierdził informacji o 18 mld dol. polskiego wkładu własnego w projekt, o jakiej to kwocie spekulowały amerykańskie media na podstawie rzekomych informacji z Departamentu Energii USA. Zaznaczył, że przed omówieniem konkretnych kwot i źródeł finansowania, najpierw ustalona zostanie struktura zarządzania projektem. W grę wchodzi projekt jednej centralnej elektrowni po kilka mniejszych „atomówek”. W zależności od tego i wielu możliwych etapów rozwoju programu jądrowego – udział Polski w finansowaniu będzie zależał od koncepcji oraz stopnia zaawansowania projektu. Pamiętać warto, że poza samą elektrownią niezbędne jest przecież np. stworzenie nowej, potężnej przesyłowej sieci elektroenergetycznej, oraz kompleksowa modernizacja wszystkich sieci z nią połączonych wraz infrastrukturą.

W związku z dyrektywami unijnymi i deklaracjami międzynarodowymi dotyczącymi zmiany sposobu wytwarzania energii na zielony, tzw. Green Deal, energetyka zmierza nieuchronnie w kierunku nisko- lub zeroemisyjnych źródeł. Wciąż jednak wytwarzanie prądu w popularnych instalacjach energii odnawialnej – turbinach wiatrowych i panelach fotowoltaicznych – cechuje niestabilność produkcji. W dniach czy tygodniach kiedy nie wieje wiatr lub nasłonecznienie jest silnie ograniczone z powodu grubej warstwy chmur produkcja energii utrzymuje się na niskim poziomie. Z kolei wielkość mocy innego rodzaju odnawialnego źródła energii (OZE), elektrowni na biomasę, ograniczona jest negatywnymi konsekwencjami tego rozwiązania dla środowiska. W przypadku gdy przedsiębiorca dostarcza do sieci wymierne wielkości energii wytworzonej ze spalania biomasy, musi brać pod uwagę, że jego działalność konkuruje z innymi, wartościowymi uprawami rolniczymi. Podobnie zresztą jest w przypadku biopaliw. A to oznacza, że przy znacznych wielkościach energii produkowanej w skali kraju ze źródeł odnawialnych, koszt staje się bardzo wysoki, czyniąc, w dużej skali, cały model biznesowy wytwarzania energii z OZE nieopłacalnym. Jeżeli oprócz rezygnacji z węgla porzucimy także pomysł korzystania z elektrowni jądrowych, koszt generowania prądu tak, aby zapewnić bilansowanie jednostkom OZE może wzrosnąć dwu- lub nawet trzykrotnie – informuje w analizie opłacalności posiadania własnej energetyki jądrowej fizyk jądrowy Marcin Popkiewicz.

Zielony ład

Z całą pewnością rozwój energetyki atomowej – stabilnego zeroemisyjnego źródła energii – w Polsce jest zgodny z założeniami unijnej polityki Zielonego Ładu i neutralności klimatycznej – programu ukierunkowanego na uniezależnienie produkcji energii elektrycznej krajów członkowskich UE od nieodnawialnych źródeł energii, w tym w szczególności od paliw kopalnych.

Energia elektryczna jest obecnie na świecie generowana przede wszystkim z elektrowni węglowych, elektrowni węglowo-gazowych i gazowych, ze spalania ropy naftowej, energetyki jądrowej, oraz typowych OZE czyli z turbin i farm wiatrowych, instalacji fotowoltaicznych, elektrowni wodnych i na biomasę.

Czytaj też: Steinhoff: transformacja energetyczna możliwa dzięki 230 mld

Jak czytamy w opracowaniu Popkiewicza na stronie wysokienapięcie.pl, wybór optymalnego miksu energetycznego dla Polski obejmuje kwestie zapewnienia konkurencyjnego cenowo importu węglowodorów, a także bezpieczeństwa dostaw surowców, ale w tym przypadku również zachowania zależności od paliw kopalnych. W lepszej sytuacji są kraje takie jak Norwegia, ukształtowane geograficznie w ten sposób, że większość energii elektrycznej mogą generować w swoich elektrowniach wodnych. W krajach o udziale OZE w wytwarzaniu prądu przekraczającym 50 proc. wykorzystywane są też inne formy produkcji prądu w celu stabilizowania prądu z OZE. Np. wykorzystują jako magazyny energii elektrownie wodne – czy to u siebie, czy też (jak np. Dania) u sąsiadów – pisze Marcin Popkiewicz na stronie wysokienapięcie.pl. Możliwość zapewnienia stabilnych dostaw prądu z elektrowni jądrowych jest więc w takich krajach wyraźnym atutem – dodaje Popkiewicz.

W tym kontekście oparcie krajowego modelu wytwarzania energii w istotnej części o energetykę jądrową wydaje się rozwiązaniem pożądanym i właściwym, a także adekwatnym wyborem strategicznym dla rozwoju przemysłowego kraju.

Propozycja francuska

Z konkurencyjną do amerykańskiej ofertą patronatu nad rozwojem energetyki jądrowej zgłosili się do Polski Francuzi. Francja byłaby partnerem niebagatelnym i sprawdzonym - we Francji udział energetyki jądrowej w łącznej krajowej produkcji energii elektrycznej jest najwyższy na świecie – Francja także najwięcej energii elektrycznej eksportuje. We Francji działa obecnie 58 reaktorów jądrowych o łącznej mocy 63,13 GWe i wytwarzają one 75 proc. ogółu produkcji elektryczności we Francji – wynika z danych Departamentu Energii Jądrowej Ministerstwa Energii (2016 r.). Czołowa francuska firma EDF opracowała technologię EPR (European Pressure Reactor), czyli reaktorów ciśnieniowych, które, jej zdaniem, są właśnie tymi, jakich potrzebuje Polska. Dwa tego typu reaktory już dostarczają energię w Chinach, a cztery kolejne są obecnie w budowie w Finlandii, Francji i dwa w Wielkiej Brytanii. Jak wskazują eksperci, koszty francuskiej technologii jądrowej stale jednak rosną i obecnie cena za utworzenie 1 GW mocy zainstalowanej wynosi niemal 30 mld zł, a termin budowy poszczególnych bloków przesuwa się z dekady na dekadę.

Czytaj też: Sondaż: popieramy energetykę jądrową

Może właśnie wysoki koszt francuskiej technologii i poważne opóźnienia w realizacji projektów reaktorów zarówno w Finlandii jak i Wielkiej Brytanii sprawiły, że na stole projektowym w Polsce leży obecnie oferta amerykańska.

Plusy i minusy

Przeciwnicy atomu, których wszak nie brakuje podkreślają zagrożenia, które niesie za sobą energetyka jądrowa. I choć przy zastosowaniu współczesnych bezpiecznych technologii prawdopodobieństwo ich wystąpienia jest nikłe – jeśli doszłoby do awarii – to możliwe, że na ogromną skalę. Wszak to między innymi z powodu katastrofy jądrowej w Czarnobylu w 1986 r. przerwano w Polsce budowę elektrowni atomowej w Żarnowcu. A co z promieniotwórczymi odpadami? – pytają pesymiści. W nowych technologiach, z których korzystają dziś reaktory nie powstaje ich aż tak wiele i standardowo zamyka się je w szczelnych kontenerach na dnie nieczynnych kopali lub zakopuje się głęboko pod ziemią. W Niemczech – mimo deklaracji o zakończeniu programu energetyki jądrowej, wciąż czynnych jest sześć reaktorów.

Jeśli nie węgiel to atom! To jasne. W jakiej technologii i skąd przywiezionej? – odpowiedź na te pytania wciąż pozostaje otwarta.

Marcin Tronowicz

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych