Działajmy razem dla dobra pacjentów
Czego się dowiedzieliśmy o systemie ochrony zdrowia w czasie pandemii? Czy zboczyliśmy z obranego kursu, czy zdajemy egzamin w kryzysowej sytuacji? Jak działać wspólnie dla dobra pacjenta? Na te pytania próbowaliśmy odpowiedzieć podczas debaty w ramach III Forum wGospodarce.pl, zatytułowanej „Wyzwania i priorytety systemu ochrony zdrowia w 2021 r.”
Temat ochrony zdrowia stał się jednym z kluczowych zagadnień debaty publicznej w czasie pandemii. Z reformą ochrony zdrowia mierzymy się od 30 lat, jednak dopiero w ciągu ostatnich pięciu lat przyspieszyło wiele procesów. O doświadczeniach wyniesionych z kryzysu COVID-19, roli profilaktyki i planach zmian w systemie zdrowia rozmawiali: Maciej Miłkowski, wiceminister zdrowia, Krzysztof Górski, dyrektor Wydziału Nauki i Finansowania Projektów w Agencji Badań Medycznych, Wiktor Janicki, prezes zarządu AstraZeneca, Aleksander Kwieciński, dyrektor generalny AbbVie, Paul Stanek, prezes zarządu Dr. Schumacher, Joanna Drewla, dyrektor generalna Servier, Sylwia Borowska-Kurek, prezes zarządu Abbott.
Jak radzimy sobie nie tylko w walce z COVID-19, lecz we wszystkich innych potrzebach zdrowotnych Polaków? Czy pandemia nie zdominowała działań podejmowanych przez Ministerstwo Zdrowia na niekorzyść innych, niezwykle ważnych programów profilaktycznych i prozdrowotnych?
Maciej Miłkowski: Pandemia mocno obciążyła system. Przekierowaliśmy olbrzymie zasoby na walkę z koronawirusem: i finansowe, i sprzętowe, a przede wszystkim personel medyczny. Nie można było leczyć pacjentów w normalnym harmonogramie. Przyczynił się do tego lęk przed zarażeniem COVID-19 – szczególnie w pierwszym etapie epidemii. Podczas nadzwyczaj wysokiej trzeciej fali system był na granicy wydolności. W pewnym momencie dostępność do leków wykorzystywanych w intensywnej terapii była na granicy. Do pomocy ruszyły firmy farmaceutyczne. Aby zapewnić odpowiednią ilość tlenu, wykorzystywaliśmy linie produkcyjne wytwarzające tlen techniczny – dzięki wsparciu firm przemysłowych. I tak razem się udało! W tym czasie również po raz pierwszy doświadczyliśmy realnej współpracy z Unią Europejską. Wszyscy wiedzieliśmy, że lockdown nie może dotyczyć produkcji i transportu leków pomiędzy krajami. Od maja wychodzimy z pandemii, spada liczba zakażeń, sytuacja się poprawia. Czas więc na realizację najważniejszych zadań, czyli powrót dostępności normalnego leczenia dla pacjentów. To nasze kluczowe zadanie: wyjść z okresu ograniczonej liczby wykonywanych świadczeń. Liczy się i czas oczekiwania na świadczenie, i wczesne wykrywanie chorób. Chociaż teleporady sprawdziły się podczas pandemii, chcemy powrócić do praktyki bezpośredniego badania u lekarza POZ. Świetnie działające usługi e-zdrowia nie są po to, aby leczenie pacjenta odbywało się zdalnie. Ministerstwo pracuje dziś nad uruchomieniem mocy przerobowych w ambulatoryjnej opiece specjalistycznej. Widzimy wąskie gardło w kwalifikacji do ustalenia planu leczenia, zabiegów i samego leczenia – w każdej dziedzinie: czy to kardiologii, czy onkologii, czy innej. Choć w onkologii ostatnie lata przyniosły wiele zmian, jak Narodowa Strategia Onkologiczna czy współpraca z branżą lekową, dzięki której przybywa leków onkologicznych. Dostępność do systemu zdrowia to nasz najważniejszy cel. Jego elementem jest polityka płacowa. Wdrażamy Strategię Restrukturyzacji Lecznictwa, czyli lepsze wykorzystanie zasobów, zmniejszenie kosztów, aby podnosić nie tylko najniższe wynagrodzenia, lecz także móc opłacać ekspertów. Stawiamy na efektywność: ustawa o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych zawiera element tworzenia regionalnych map potrzeb zdrowotnych – gdyż większość świadczeń wykonywanych jest w regionach. W nowelizacji ustawy refundacyjnej jest w niej propozycja wsparcia przemysłu w zakresie produkcji leków i substancji aktywnych w Polsce. Oczekujemy od branży krytycznego przyjrzenia się tym zapisom, aby ta ustawa była dobrą regulacją, opartą na podpowiedziach ze strony biznesu, korzystną dla wszystkich.
Przy redystrybucji szczepionek na koronawirusa odczuliśmy zależność od zewnętrznych producentów, dostawców. Czy Polska jest już gotowa, aby podjąć wyzwanie, jakim jest wynalezienie i produkcja własna szczepionki czy leku na koronawirusa?
Krzysztof Górski: Wynaleźć – to nie problem w warunkach polskich. Sama technologia mRNA ma swoje korzenie w polskiej myśli naukowej. Polskim problemem jest pociągnięcie badań w późniejszym etapie realizacji rozwoju produktu. Pandemia pokazała, że potrzeba wsparcia zarówno badań naukowych w tym zakresie, jak i rozwoju możliwości produkcyjnych danych leków na terenie Polski. Gdyby dziś pojawił się u nas producent, który chciałby produkować szczepionkę na bazie technologii mRNA, zabrakłoby nam możliwości. Agencja Badań Medycznych podjęła wspólnie z Ministerstwem Zdrowia działania, które w kilkuletniej perspektywie pozwolą nam się przygotować na kolejne potencjalne zagrożenia zdrowotne. Niedawno ogłosiliśmy konkurs, który z jednej strony przeznaczony jest na rozwój prac badawczych nad polską szczepionką bazującą na technologii RNA, a z drugiej strony ma się przyczynić do rozwoju możliwości produkcyjnych produktów leczniczych bazujących na tej technologii.
Wiele europejskich krajów prowadzi działania na rzecz wzmocnienia lokalnej produkcji leków. Stosowną strategię przygotowuje również Unia Europejska. Jakich działań Ministerstwa Zdrowia zmierzających do długofalowego wsparcia produkcji leków w Polsce oczekują firmy farmaceutyczne?
Joanna Drewla: Wielu producentów, którzy przenieśli technologię pozyskiwania substancji czynnej do Azji, miało ogromne problemy z jej importem, szczególnie w czasie pandemii, choć takie sytuacje zdarzały się już wcześniej. Skutek był taki, że momentami leków brakowało, a pacjenci odbijali się od apteki z pustymi rękoma. Sytuacje te pokazały, że najbezpieczniej jest produkować substancję czynną na miejscu – lokalnie. Kolejne kraje – Belgia, Rumunia, Wielka Brytania, Hiszpania – już od jakiegoś czasu tworzą mechanizmy zachęcające inwestorów do przeniesienia produkcji substancji aktywnej do Europy. Servier realizuje taką strategię od lat. Nasze fabryki, w których produkujemy substancje czynne, są zlokalizowane na terenie Unii Europejskiej: we Francji, Hiszpanii i na Węgrzech. To podejście, które się sprawdza i realnie wpływa na bezpieczeństwo lekowe. Kolejnym elementem, ważnym dla bezpieczeństwa lekowego, jest lokalizacja fabryki leków w Polsce. Te dwa czynniki realnie przyczyniły się do tego, że nawet podczas pandemii mieliśmy komfortową sytuację ciągłości dostaw, szczególnie dla polskich pacjentów. Ta strategia jest efektywna, ale wymaga stałych inwestycji. Tymczasem presja cenowa zmusza producentów do poszukiwania najtańszych rozwiązań, np. importowania substancji aktywnej z Azji, lub wdrażania takich rozwiązań jak na przykład specjalizacja fabryk, które pozwoliłyby optymalizować koszty produkcji. W Servier trwa właśnie transformacja zmierzająca do specjalizacji naszego zakładu produkcyjnego i w dalszej perspektywie rozwoju także eksportu. To perspektywa konkretnych inwestycji, które mają szansę być ulokowane u nas w kraju. Dlatego bardzo istotna jest przewidywalność i stabilność w polityce refundacyjnej, ponieważ inwestycja w fabrykę to proces wieloletni. Stajemy właśnie przed piątą rundą negocjacji. Brak przewidywalności nie stawia nas w dobrej pozycji negocjacyjnej wobec naszej centrali, a mamy szanse na pozyskanie dużych inwestycji rozwojowych dla naszej fabryki w Warszawie, o wartości ponad 200 mln zł w ciągu najbliższych kilku lat. Taka skala inwestycji pozwoliłyby nam podwoić produkcję dzisiejszych 50 mln opakowań (z tego ponad 63 proc. jest obecnie eksportowane, przy jednoczesnym zaspokojeniu potrzeb naszego lokalnego rynku), zwiększyć zatrudnienie o 50 proc., a przede wszystkim dokonać transferu bardzo nowoczesnych technologii do naszego kraju. Nasza warszawska wytwórnia leków z regionalnej fabryki stałaby się globalnym zakładem produkcyjnym, który eksportowałby leki do 70–80 krajów na całym świecie! Aby takie plany zrealizować, musimy mieć stabilne i przewidywalne warunki prowadzenia biznesu i pewność, że możemy długoterminowo planować inwestycje i rozwój krajowej produkcji.
Podczas pandemii problemem okazała się profilaktyka. Tymczasem wczesna diagnostyka jest kluczowym elementem systemu ochrony zdrowia. Jaką rolę odgrywają badania przesiewowe we wczesnym wykrywaniu chorób?
Aleksander Kwieciński: Dziś mówimy dużo o chorobach zakaźnych. Problemem nie są pacjenci, którzy już trafiają do lekarza, ale ci niezdiagnozowani. Podczas pandemii pacjenci w obawie przed koronawirusem nie odwiedzali lekarzy. Efekty są widoczne chociażby w przypadku WZW C. Zwykle wykrywano ok. 4 tys. przypadków rocznie, a w ostatnim roku – niecały tysiąc! Przebieg wirusowego zapalenia wątroby typu C jest latami utajony. Kiedy nie ma objawów, a wytyczne każą zostać w domu, pacjenci nieświadomi konsekwencji nie badają się. Z perspektywy diagnostyki ten rok pandemii dla chorób bezobjawowych jest rokiem straconym. Pokazuje to ogromną wartość badań przesiewowych, które można zrobić w dowolnym szpitalu, POZ, laboratorium. Barierą są oczywiście koszty, jednak profilaktyka w dłuższej perspektywie przynosi zysk. Wczesna diagnostyka oznacza, że interwencję można przeprowadzić dużo niższymi zasobami, mniejszymi nakładami. Szacuje się, że 1/4 przeszczepów wątroby w Polsce jest efektem niewykrycia WZW C. Każda transplantacja kosztuje ponad 200 tys. zł, czyli niewykryte WZW C rocznie obciąża system na ok. 20 mln zł. Najskuteczniejsza w dotarciu do pacjentów jest publiczna służba zdrowia: ze swoim zasięgiem, kompetencjami i zaufaniem społecznym. To zaufanie jest bardzo istotnym elementem profilaktyki zdrowotnej, aby przekonać pacjentów, że lepiej zapobiegać, niż leczyć.
Jak z dostępnością do innowacyjnych technologii medycznych? Czy rozumiemy ich rolę w zwiększaniu przewidywalności budżetowej?
Aleksander Kwieciński: Nowoczesne terapie dają szybkie i długotrwałe efekty terapeutyczne. Niektóre stosowane są przez określony czas, w przeciwieństwie do terapii przewlekłych, zapewniają pełną przewidywalność wydatków. Na przykładzie przewlekłej białaczki limfocytowej widać, że przynoszą także oszczędności – nie tylko w wymiarze finansowym, lecz i czasowym, w postaci zmniejszonego obciążenia pracą lekarzy. Nowoczesne terapie podawane przez z góry określony czas działają dłużej. Dzięki temu pacjent pozostaje w remisji i wraca do normalnego życia. Znikają koszty podawania leku, hospitalizacji i opieki lekarskiej, a społeczeństwo odzyskuje obywatela aktywnego zawodowo oraz społecznie i przestaje ponosić koszty związane z leczeniem oraz wzmożoną opieką.
Jak dziś wygląda sytuacja z dostępnością do nowoczesnych terapii onkologicznych i kardiologicznych oraz terapii biologicznych w leczeniu chorób układu oddechowego?
Wiktor Janicki: Wyciągamy wnioski z tego, co zadziało się w covidzie. Ministerstwo zapowiedziało program Profilaktyka 40+, który ma postawić diagnozę, w jakim stanie zdrowotnym wyszliśmy z pandemii. Widzimy próby wprowadzenia opieki koordynowanej, zapowiedzi wzrostu nakładów na zdrowie. Borykamy się dziś z diagnostyką, obciążeniem systemu, koniecznością wyrównania długu zdrowotnego powstałego w wyniku pandemii. Jednym z obszarów, który pozostaje priorytetowy, jest kardiologia, a w szczególności niewydolność serca, która nie tylko zbiera dramatyczne żniwo w postaci śmierci (co godzinę umiera 16 osób), lecz również generuje liczone w setkach milionów koszty hospitalizacji. Odpowiedzią jest szybka diagnoza i wczesna interwencja farmakologiczna. W ten sposób można zwolnić koszty hospitalizacji rosnące z roku na rok. Potrzeba odważnych decyzji w sprawie zmian systemowych: co do koordynacji, ale również w doborze leków. I Ministerstwo Zdrowia, i branża, wspólnie poszukują złotego środka, gdy każda ze stron ponosi część ryzyka. Jest jednak wiele terapii, na które polscy pacjenci wciąż czekają. Deklarujemy chęć wypracowania rozwiązania, aby im je udostępnić. Jako branża coraz częściej doceniamy efekty dobrej współpracy między lekarzami POZ a specjalistami. Staramy się ich w tym wspierać. Warto leczyć kompleksowo.
Jak przekonać Polaków do profilaktyki? Co mogłaby zrobić branża, aby zachęcić do szczepień?
Wiktor Janicki: Jestem zwolennikiem edukacji, wskazywania korzyści ze szczepień w skali całego społeczeństwa. Teraz oczywiście najważniejszy jest COVID-19, ale od lat borykamy się z niskim zainteresowaniem szczepieniami na grypę. Jestem optymistą i spodziewam się, że osiągniemy odporność na SARS-CoV-2, ale jeśli chodzi o grypę, to jesienią, kiedy dzieci wrócą do szkół, zacznie się ona rozprzestrzeniać. Ostatni sezon grypowy minął bezboleśnie, ale tylko dlatego, że byliśmy pozamykani, zamaskowani, zażelowani. Czas więc zacząć przypominać o znaczeniu szczepień przeciw grypie i aktywnie wspierać proces szczepień pacjentów np. dzięki szczepieniom w szkołach lub aptekach.
Niedługo powszechne ograniczenia się skończą. Zapotrzebowanie na dobre środki dezynfekcyjnie jednak nie minie. Czy dostępność profesjonalnych środków dezynfekcyjnych, aby obniżyć liczbę infekcji w placówkach medycznych, znajdzie się wśród priorytetów rządu?
Paul Stanek: Skuteczne zapobieganie infekcjom należy do kluczowych tematów dzisiejszej debaty. Pandemia uzmysłowiła to nam wszystkim, lecz temat nie jest nowy. Od dziesięcioleci poważnym problemem służb i placówek ochrony zdrowia na całym świecie są zakażenia wewnątrzszpitalne. Najniebezpieczniejsze wśród nich, najtrudniejsze w terapii i często śmiertelne są zakażenia mikroorganizmami opornymi na antybiotyki. Do prawie 75 proc. takich zakażeń doszło w placówkach ochrony zdrowia! W Europie fatalne „żniwo” tylko tych odpornych mikrobów to rocznie około 33 tys. spośród ponad 91 tys. zgonów spowodowanych przez 2,6 mln przypadków zakażeń wewnątrzszpitalnych. Z etycznego punktu widzenia trudno się pogodzić z tym, że w XXI w. w Europie każdego roku setki tysięcy ludzi zakażają się w pozornie bezpiecznych szpitalach i innych placówkach ochrony zdrowia. Jeszcze trudniej jest zaakceptować, że przechodzą oni często obciążające terapie i mimo nich umierają z powodu tych infekcji. Połowie przypadków można by zapobiec! Zdaniem ekspertów można zapobiec 1/3 zakażeń wewnątrzszpitalnych tylko przez poprawę higieny rąk.
Jakie korzyści i oszczędności przynosi dobrze opracowany i wdrożony system ochrony? Czy są to fundusze, które miałyby realny wpływ na ulepszenie systemu ochrony zdrowia?
Paul Stanek: W skali europejskiej szacuje się, że infekcje wewnątrzszpitalne odpowiedzialne są za 16 mln dodatkowych dni hospitalizacji, co odpowiada dodatkowym kosztom w wysokości 7 mld euro. W praktyce koszty są dużo większe, ponieważ dane te nie uwzględniają późniejszych skutków infekcji. Reguły higieny rąk są proste i zrozumiałe. Trzeba tylko stworzyć warunki do ich przestrzegania, szkolić personel medyczny i motywować pracowników do stosowania tych reguł, a także monitorować ten system. Oczywiście, nie jest to możliwe bez pewnych nakładów. Jednak te nakłady zawsze się opłacają. Zapobieganie jest bardziej etyczne i dużo tańsze niż leczenie. Szpital, przyjmujący rocznie około 22,6 tys. pacjentów, może dzięki redukcji liczby zakażeń wewnątrzszpitalnych osiągnąć oszczędności netto w wysokości 1–2 mln euro w skali roku. Wyobraźmy sobie efekty takiego projektu dla całego państwa! Jako wiodący europejski producent profesjonalnych preparatów do dezynfekcji (dopuszczonych do użytku w Polsce, a niedługo tu produkowanych) proponujemy wprowadzenie narodowego programu poprawy stanu higieny rąk. W wybranym dużym szpitalu w Polsce możemy modelowo udowodnić jego skuteczność. W tym celu zapewnimy profesjonalne preparaty do dezynfekcji rąk, pełną informację, profesjonalnych audytorów. Wierzymy w sukces tego projektu, który będzie sukcesem polskiej służby zdrowia.
Pandemia powoli mija, a co z pacjentami z chorobami przewlekłymi? Cukrzyca z niemal 3 mln chorych w Polsce jest nazywana niezakaźną pandemią XXI w. Prognozy mówią aż o 4,2 mln diabetyków w 2030 r. Jak wesprzeć walkę z cukrzycą za pomocą innowacyjnych technologii medycznych?
Sylwia Borowska-Kurek: Cukrzyca jest bardzo poważną chorobą cywilizacyjną – znajduje się w pierwszej trójce najczęstszych schorzeń w Polsce i dlatego powinna być traktowana priorytetowo. Obecnie na leczenie cukrzycy NFZ wydaje 4 mld zł: 2 mld zł kosztuje leczenie cukrzycy, a kolejne 2 mld to koszty leczenia powikłań. W 70 proc. przypadków pacjent cukrzycowy jest również pacjentem kardiologicznym, ale powikłań jest więcej: np. retinopatia, nefropatia. Bardzo ciężkim powikłaniem źle monitorowanej i nieleczonej cukrzycy jest stopa cukrzycowa, która często kończy się amputacją. W Polsce w 2017 r. średnio co 2 godziny lekarze przeprowadzali amputację stopy lub części nogi z powodu powikłań związanych z cukrzycą. Niestety, według szacunków wyzwania związane z cukrzycą w naszym kraju będą się pogłębiać i w 2030 r. będziemy mieli około 4,2 mln osób z cukrzycą. W profilaktyce cukrzycy chodzi więc przede wszystkim o zapobieganie powikłaniom. Inwestycja w nowoczesne technologie – leki czy wyroby medyczne – pozwala późniejsze koszty powikłań ograniczyć. Cukrzyca jest chorobą wymagającą stałej kontroli. Aktywność, posiłek, podanie leku, wysiłek fizyczny, stres powodują zmiany poziomu cukru, a jego niewyrównanie może prowadzić do negatywnych konsekwencji w przyszłości. Ciągłe monitorowanie glikemii w praktyce zyskało już status narzędzia terapeutycznego, ponieważ samo jego stosowanie pomaga w skutecznym kontrolowaniu optymalnego poziomu cukru. Pandemia pokazała, że cukrzyca jest jednym z czynników najmocniej skorelowanych z ostrym przebiegiem COVID-19. Jeden na trzy zgony spowodowane koronawirusem dotyczył właśnie cukrzyków. Te doświadczenia powinny posłużyć nam, by wdrożyć dostępne, nowoczesne, sprawdzone w Polsce systemy ciągłego monitorowania glikemii u pacjentów na szerszą skalę, niż się to dzieje obecnie. Dowody naukowe wskazują, że stosowanie sensorów pozwala na częstszą kontrolę glikemii niż w przypadku stosowania glukometrów i dostarcza większy zakres danych, co wpływa na lepszą kontrolę glikemii u pacjentów, w tym na zapobieganie groźnym w skutkach hipoglikemiom. Polskie dzieci dzięki przychylności Ministerstwa Zdrowia leczone są na najwyższym światowym poziomie. Dodatkowo, bazując na ostatnich miesiącach doświadczeń w tej populacji, zaobserwowano, że zdalna opieka nad pacjentem przy zastosowaniu ciągłego monitorowania glikemii jest tak samo efektywna jak opieka stacjonarna i wpływa na prawidłowy poziom wyrównania glikemii.
Jak możemy wesprzeć walkę z cukrzycą za pomocą innowacyjnych technologii medycznych i telemedycyny? W jaki sposób najlepiej wykorzystać środki z tzw. opłaty cukrowej?
Sylwia Borowska-Kurek: W tym kontekście pragnę podkreślić, że w Polsce w ramach profilaktyki dysponujemy optymalnymi terapeutycznie, a zarazem efektywnymi kosztowo sprawdzonymi rozwiązaniami telemedycznymi. Systemy te pozwalają pacjentom monitorować stan zdrowia, minimalizując – co ważne, bez uszczerbku dla efektywności terapii – bezpośredni kontakt pacjenta z lekarzem. Najnowsze wytyczne Polskiego Towarzystwa Diabetologicznego stanowią wprost, że „osoby z cukrzycą powinny być zachęcane do korzystania z technologii sprzętowych i aplikacji ułatwiających zdalne wizyty lekarskie”. Stanowisko to, szczególnie w kontekście bezpieczeństwa epidemicznego, potwierdza również amerykańskie CDC. Konieczne jest jak najszybsze przeznaczenie wpływów z opłaty cukrowej na walkę z cukrzycą, otyłością i edukację, a także na inwestycje w innowacje w e-zdrowiu, w tym te o udowodnionej naukowo skuteczności klinicznej, umożliwiające monitorowanie pacjentów. Właściwy monitoring cukrzycy to oszczędności w najbliższej przyszłości – uniknięcie kosztów hospitalizacji, leczenia powikłań, ciężkich stanów chorobowych. Podsumowując, chciałabym podkreślić, że panuje powszechna zgoda odnośnie do tego, że systemy ciągłego monitorowania glikemii są najbardziej efektywnym kosztowo sposobem zapewnienia pacjentom z cukrzycą optymalnej opieki zdrowotnej. Stanowisko to jest podzielane przez wszystkie najważniejsze towarzystwa naukowe, autorytety medyczne i organizacje pacjentów zrzeszające diabetyków.
Notowała Anna Niczyperowicz
Podsumowanie – postulaty zmian
• Powołać narodowy program poprawy higieny rąk, zwłaszcza w szpitalach.
• Zależy nam na partnerstwie między rządem, środowiskiem medycznym, pacjentami i branżą w poszukiwaniu rozwiązań systemowych.
• Potrzebna jest nam transparentna, przewidywalna, długofalowa polityka lekowa. Liczymy na to, że wprowadzi to wyczekiwana nowelizacja ustawy refundacyjnej.
• Zależy nam na przewidywalności, która ułatwia nam pracę w przedsiębiorstwach, połączonej z dialogiem.
• Postulujemy powołanie Narodowego Programu Przesiewowego.
• Musimy myśleć kompleksowo i długofalowo o strukturze kosztów, dobrym rozwiązaniem jest wspólna debata. Korzystajmy ze zdobyczy telemedycyny.
• Najważniejsze jest podejście, że wszyscy działamy RAZEM dla naszych pacjentów.