Czy wolno nowym pracownikom płacić więcej niż tym „starym"? Jest wyrok
Powraca jak bumerang temat dyskryminacji i nierówności w miejscu pracy związany z wynagrodzeniami. Tym razem dotyczy przyjmowania do pracy nowych ludzi na lepszych warunkach niż te, które mają „starzy” pracownicy. Nie, nie chodzi o wiek zatrudnionego, tym razem o staż pracy u tego samego pracodawcy.
Jawność wynagradzania to temat rzeka – jedni są za inni wręcz przeciwnie. Dopiero całkiem niedawno, bo 30 marca Parlament Europejski przegłosował przepisy zobowiązujące przedsiębiorstwa działające w UE do ujawniania informacji, które pozwolą pracownikom porównywać swoje zarobki. Co prawda droga do tego jeszcze daleka, bo państwa członkowskie będą miały trzy lata na wdrożenie przepisów do prawa krajowego. Ale sprawy ruszyły pełną parą.
CZYTAJ TAKŻE: Koniec „tajemnicy płacowej”. Pensje mają być jawne
W tym miejscu warto przypomnieć, że chodzi o zarobki na tych samych stanowiskach, a nie wszystkie, które obowiązują w firmach. Pracownicy będą mieli możliwość legalnego porównywania swoje wynagrodzeń z pensją koleżanek i kolegów zatrudnionych na tych samych pozycjach zawodowych.
Najczęściej o niesprawiedliwych nierównościach płacowych mówi się w kontekście wynagrodzeń kobiet i mężczyzn. To dobrze, że zmiany w prawie dążą do zmniejszania dysproporcji pomiędzy wynagrodzeniem pan i panów. Nie powinno być różnicy w płacy wśród osób na tych samych stanowiskach tylko dlatego, że są odmiennej płci.
W Polsce luka płacowa jest mniejsza niż w całej Unii Europejskiej, gdzie średnio to wynosi 13 proc. oczywiście na niekorzyść pań. W Polsce jest znacznie lepiej – u nas luka płacowa według Eurostatu, to 4,5 proc.
Ale w praktyce firmowej są też inne dysproporcje, które podlegają ocenie i to sądowej. Mówi o tym niedawny wyrok sądu, o którym kilka dni temu napisała „Rzeczpospolita”, która poinformowała, że Sąd Okręgowy w Katowicach przyznał pracownikowi zakładu produkcyjnego odszkodowanie z tytułu naruszenia zasad równego traktowania w zatrudnieniu. Kwota miała wyrównać różnice (ponad 1 tys. zł) między zarobkami mężczyzny a wynagrodzeniami, które otrzymywali nowi pracownicy.
Firma wyjaśniała, że przez wyższe pensje chciała pozyskać specjalistów z konkurencyjnej firmy i zaoferować im stawki, jakie mieli właśnie tam. Sąd jednak orzekł, że pracodawca nie zrobił nic, aby zlikwidować powstałe dysproporcje.
Praktyka dzielenia się wiedzą o zarobkach jest powszechna i bardzo często tzw. poufne informacje wypływają. Dlatego lepiej jest stosować uczciwe praktyki niż narażać się na sądowe wyroki i komentarze w przestrzeni internetowej. A takich w tym wypadku nie brakowało.
CZYTAJ TAKŻE: Tam, gdzie więcej pań niż panów też przydałby się „wskaźniki płci”
Przy czym firma zawsze ma prawo zatrudniać pracowników na takich warunkach na jaką ją stać, ale musi to robić z głową.
Według różnych badań co najmniej jedna trzecia pracowników ma w umowie klauzulę poufności i nie powinna dzielić się z koleżeństwem z pracy informacją na temat swoich zarobków. Nie zmienia to jednak faktu, że 75 proc. osób przyznaje, że rozmawia o wynagrodzeniu w pracy.