„Brakujące córki” usługujące Niemcom to Polki
Nie możemy się zastanawiać czy państwo stać na obniżenie opodatkowania dzieci. Gdyż na pewno nie stać nas, państwa polskiego aby być społeczeństwem bez dzieci!
Financial Times w piątkowym artykule Henny Sender’a “Tokyo faces weak yen and high bond yields” groźnie konkluduje “Czas nie jest ani po stronie starzejącego się społeczeństwa japońskiego ani jego zadłużenia” (“Time is not on the side either of Japan’s ageing population or its debt burde). O ile w artykule Bloomberga „Demografic Cliff” stwierdzono że Japonia powoli staje się z tego powodu pozbawiana instrumentów polityki fiskalnej, o tyle „demografia na niektórych rynkach wschodzących będzie wspierać trwały wzrost. Podczas gdy kraje rozwinięte będą miały mniej niż trzech pracowników na każdego emeryta w 2025, Brazylia, Indie i Meksyk będą miały od sześciu do siedmiu pracowników, zgodnie z US Census Bureau.” Również analiza OECD: „LOOKING TO 2060: A GLOBAL VISION OF LONG-TERM GROWTH” nie pozostawia złudzeń. Z powodu zapaści demograficznej Chiny i Indie wyjdą na prowadzenie w wielkości PKB i w sumie będą wytwarzały więcej niż wszystkie kraje OECD, to największym przegranym będzie Japonia. Otóż o ile w 2011 r. Japonia wytwarzała 7% PKB krajów OECD i 8 krajów G20 którzy do tej organizacji należą to w 2060 r. będzie to zaledwie 3%, a więc 1/6 wielkości produkcji Indii i 1/9 Chin.
Wg tego samego opracowania największym poszkodowanym będzie jednak Polska, której ze względów demograficznych grozi stagnacja przez okres półwiecza. Mimo tych przestróg w Polsce istnieje silne dążenie (samobójcze?) do przeczekania okresu kiedy można jeszcze odwrócić od nas fale tsunami demograficznego, które inaczej zaleją nasze finanse i społeczeństwo. A dane GUS za III kwartał już potwierdzają ostre hamowanie polskiej gospodarki. Silny wpływ na te wyniki ma spadek w budownictwie o 5,8% rok do roku, ale niepokojący jest także spadek inwestycji, spadek w przemyśle oraz utrzymywanie się wzrostu spożycia praktycznie na zerowym poziomie. To gwałtowne hamowanie jest wynikiem nałożenia na siebie - z jednej strony problemu wyczerpywania się środków unijnych, z drugiej spowolnienia gospodarki niemieckiej, od której jesteśmy silnie uzależnieni.
Patrząc szerzej, widać wyraźnie, że malejącej aktywności gospodarczej i rosnącemu bezrobociu towarzyszy olbrzymi odpływ Polaków do pracy za granicą. Według niemieckich statystyk w pierwszym półroczu Polacy stanowili najliczniejszą grupę nowych imigrantów na tamtejszym rynku. Na około pół miliona przybyszów - 89 tysięcy stanowili obywatele polscy. To pokazuje, że na Polskę zaczynają oddziaływać dwa istotne mega-trendy. Z jednej strony, załamanie demograficzne i brak młodego pokolenia, które nie widzi tu dla siebie perspektyw, oraz to sygnał dla inwestorów, że w Polsce nie będzie rynku, nie będzie zysków, a więc inwestycje w Polsce stają się nieopłacalne. Zwróćmy uwagę - w naszym kraju od pewnego czasu praktycznie nie są alokowane żadne poważniejsze inwestycje, za wyjątkiem infrastrukturalnych, które są finansowane ze środków unijnych, czyli publicznych.
Drugi mega-trend polega na tym, że w miarę starzenia się społeczeństw zachodnich coraz mocniej zasysają one pracowników z Polski. Dotyczy to zwłaszcza kobiet do opieki nad ludźmi starszymi. Dzieje się to przed czym ostrzegaliśmy w programie gospodarczym PiS z 2005, że kontynuowanie polityki antyrodzinnej w Polsce spowoduje podwójną tragedię naszego społeczeństwa. Gdy z jednej strony nie mając dzieci sami skazujemy się na konsekwencje braku zabezpieczenia emerytalno-rentowego, a z drugiej strony proces ten nasili zapotrzebowanie na młodzież ze strony bogatych społeczeństw zachodnich do których wyemigrują resztki naszych dzieci. Wg serwisu Deutsche Welle zapaść demograficzna w Niemczech powoduje że o 5% rocznie rośnie zapotrzebowanie na pracowników opieki w domach starców w Niemczech. „Lukę, jaką spowodowały lata błędnej polityki rodzinnej, wypełniają dziś głównie Polki, te "brakujące córki", jak mówi o nich Werner Tigges.” Obecnie pracuje ich od 200 tyś. do pół miliona i wzrasta, w sytuacji jak je określa Stefan Schwarz „zatrudnienie Polek graniczy z handlem ludźmi”. Nic dziwnego gdyż jakimś dziwnym trafem: „Minimum płacowe wobec pomocy domowych w Niemczech nie istnieje, nie ma tym samym problemu dumpingu płacowego. - Jeżeli ktoś gotowy jest do pracy za €5 na godzinę, nie jest to w Niemczech przestępstwem - tłumaczy Klaus Salzsiedler z Federalnego Urzędu Celnego w Kolonii.” Wiadomo córkom nie trzeba płacić jak brak pieniędzy. Niemniej pytaniem pozostaje kto będzie nam pomagał w przeżyciu starości kiedy sami córek nie mamy a ich resztkę wyślemy do Niemiec przy tak wzrastającym zapotrzebowaniu na nie u naszych bogatych sąsiadów.
Na zapobiegnięcie wpadnięcia w przepaść demograficzną czasu nie mamy za wiele, gdyż panie z wyżu solidarnościowego już obecnie mają 30 lat i za parę lat następne pokolenie aby utrzymać zastępowalność pokoleń będzie musiało mieć przeciętnie 4 dzieci, a nie 2,1 w rodzinie. Inaczej jego odbiciem po stronie Polski będzie klincz demograficzno-finansowy w który wpadniemy. Starzejące się polskie społeczeństwo wymagać będzie coraz wyższych nakładów na emerytury i służbę zdrowia, ale nie będzie miało skąd czerpać tych środków, ponieważ młodych z powodu załamania demograficznego będzie ubywać, a ci , co pozostaną w kraju będą stanowić tak wąską grupę, że nie udźwigną koniecznego zwiększenia podatków i także wyjadą nasilając procesy emigracyjne. Bez odejścia od forsowania polityki antyrodzinnej nie naprawimy sytuacji służby zdrowia, bytu emerytów jak i finansów publicznych – staniemy się krajem w stanie likwidacji. Nie możemy zwlekając cały czas się zastanawiać czy państwo na to stać. Gdyż na pewno nie stać nas państwa polskiego aby być społeczeństwem bez dzieci!