Czym zapłacił Tusk za swoje stanowisko w Brukseli?
Mija powoli w mediach euforia związana z objęciem przez Donalda Tuska stanowiska przewodniczącego Rady i coraz częściej w niezależnych mediach pojawiają się informacje, które sugerują, że to stanowisko dla premiera naszego kraju już obecnie kosztuje nas niezmiernie dużo, a w przyszłości będzie kosztowało jeszcze więcej.
We wczorajszym wydaniu tygodnika „Do Rzeczy” ukazał się artykuł redaktora Mariusza Staniszewskiego pod znamiennym tytułem „Ile kosztuje stanowisko Tuska”, w którym autor wskazuje na przynajmniej 4 obszary kosztów, które ponosimy lub poniesiemy w przyszłości.
W artykule wymienione są między innymi takie sprawy jak rezygnacja z polskiej polityki zagranicznej dotyczącej Ukrainy, wyraźne spowolnienie w sprawie budowy w Polsce elektrowni atomowej, ślimaczenie się wydobywania gazu łupkowego i wreszcie przyzwolenie na takie położenie gazociągu Północnego, że blokuje on Gazoport w Świnoujściu.
- Autor analizuje każdy z tych obszarów i pewnie w mainstreamowych mediach zostanie posądzony o propagowanie spiskowej teorii dziejów, tyle tylko, że wszystko o czym pisze znajduje niestety potwierdzenie w rzeczywistości. W sprawie Ukrainy od Majdanu trzymaliśmy rękę na pulsie, to dzięki polskiej inicjatywie w najtrudniejszych momentach do Kijowa jeździli ministrowie spraw zagranicznych Polski, Niemiec i Francji i kiedy zaczęto podejmować strategiczne decyzje dotyczące przyszłości Ukrainy, nagle naszego kraju przy tym stole zabrakło.
Nawet politycy Platformy nieoficjalnie przyznają, że była to świadoma decyzja rządu Tuska, który nie chciał aby przy tym stole negocjacyjnym pojawiły się wyraźne różnice pomiędzy Warszawą i Berlinem.
Niemcy i Francuzi chcą bowiem za wszelką cenę porozumienia z Moskwą i przymuszają Ukrainę do kolejnych ustępstw, Polsce takie decyzje nie byłyby na rękę więc Donald Tusk zdecydował, że nie będzie nas przy tym stole.
- W sprawie budowy elektrowni atomowych w Polsce rząd Tuska był niezwykle optymistyczny już od początku swojego urzędowania, w 2009 roku przyjęto strategię energetyczną do roku 2030, w której wykazano konieczność budowy pierwszej elektrowni atomowej w Polsce do roku 2020.
W tym celu w ramach największego polskiego koncernu energetycznego Polska Grupa Energetyczna (PGE) powołano specjalną spółkę PGE EJ1, której prezesem w roku 2011 został były minister skarbu Aleksander Grad.
Spółka wydała do tej pory przynajmniej kilkaset milionów złotych na różnego rodzaju opracowania związane z tą inwestycją ale od stycznia 2012 roku kiedy do Komisji Europejskiej wpłynął protest kilku niemieckich landów podpisany przez 50 tysięcy mieszkańców, prace nad jej budową przypominają do złudzenia „puszczanie pary w gwizdek”.
Wprawdzie PGE EJ1 pod światłym kierownictwem prezesa Grada wydaje kolejne dziesiątki milionów złotych na przygotowanie inwestycji ale już wiadomo, że skoro Niemcy się jej przeciwstawiają (u siebie wygasili wszystkie elektrownie atomowe), to nie ma szans aby powstała.
- O łupkach w Polsce i Gazociągu Północnym nie wypada nawet wspominać, wiemy doskonale, że przy rządach Platformy i PSL-u obydwie sprawy są przegrane.
Koalicja Platformy i PSL-u prowadzi tak przez 7 lat sprawy wydobycia gazu łupkowego w Polsce, że większość zagranicznych inwestorów już się z Polski wycofała (intensywne poszukiwania gazu łupkowego w Polsce bardzo nie podobały się Niemcom i Francuzom, a także co oczywiste Rosjanom), a własnymi siłami z tym problemem sobie nie poradzimy.
Z kolei rury Gazociągu Północnego na wysokości Świnoujścia zostały tak położone, że do Gazoportu będą dopływały tylko gazowce o niedużej wyporności. Donald Tusk został uspokojony przez kanclerz Angelę Merkel, że jak będzie taka potrzeba to gazociąg się zakopie. Wprawdzie każde dziecko wie, że ta obietnica jest kompletnie nierealna, jednak Tusk ją przyjął bez zmrużenia oka, bo tak należało skoro już wtedy starał się o wysokie stanowisko unijne.
- Jak wynika z tego zestawienia koszty stanowiska Tuska w Brukseli są dla Polski ogromne ale z mediów tzw. „mętnego nurtu”, nie dowiemy się niestety nic na ten temat.
Dobrze, że w obszarze niezależnych mediów pojawiają się tego rodzaju publikacje, to one uświadamiają Polakom, że w tej ponoć solidarnej Unii Europejskiej nie ma nic za darmo, ba jeszcze za wygodę możnych tego świata (Niemiec, Francji, wszak Tusk na stanowisku przewodniczącego Rady będzie dla tych wielkich niezwykle pożyteczny), trzeba jednak zapłacić ogromną cenę.