Małe dzieci wierzą w Mikołaja. Duże w plan Junckera
Wczoraj w Parlamencie Europejskim miała miejsce debata poświęcona posiedzeniu Rady Europejskiej, które rozpocznie się dzisiaj po południu w Brukseli i któremu po raz pierwszy będzie przewodniczył Donald Tusk.
Wprawdzie Rada ma się zajmować kilkoma ważnymi problemami (między innymi sytuacją na Ukrainie) to wczorajszą debatę w PE zdominował tzw. plan inwestycyjny Junckera.
Na sali plenarnej był obecny przewodniczący Komisji Jean Claude Juncker, dwukrotnie zabierał głos ale nic nowego o swym planie nie powiedział, ponad to co przedstawił w poprzednim miesiącu w Strasburgu.
- Przypomnijmy tylko, że ten "wielki" plan inwestycyjny UE na lata 2015 - 2017 opiewa na kwotę 315 mld euro. Rządząca w UE większość chadeków z socjalistami wspierana także przez liberałów, uważa te propozycje Komisji wręcz za koło zamachowe wzrostu gospodarczego UE i wypełnienie luki inwestycyjnej.
O ile bowiem dopiero w II kwartale 2014 roku udało się krajom Unii odbudować poziom PKB i konsumpcji prywatnej z roku 2007 (z okresu sprzed kryzysu finansowego a w konsekwencji i gospodarczego) o tyle inwestycje (prywatne i publiczne), są aż o 15% czyli o 430 mld euro mniejsze.
- Środki finansowe, które Komisja chce włożyć do tego programu mają jednak wynieść zaledwie 21 mld euro (5 mld euro ma pochodzić z Europejskiego Banku Inwestycyjnego, zaś kwota 16 mld euro miałaby być gwarantowana z budżetu UE, a tak naprawdę byłaby to tylko połowa tej kwoty czyli 8 mld euro pochodzące z programu Łącząc Europę jako zabezpieczenie przyszłych roszczeń z tytułu udzielonych gwarancji). Środki te zgromadzone w Europejskim Funduszu Inwestycji Strategicznych miałyby być swoistą dźwignią finansową tzw. lewarem z efektem mnożnikowym 1:15 (czyli każde euro włożone do niego ma wygenerować inwestycje o wartości 15 euro). To właśnie przyjęcie takiego mnożnika daje 315 mld euro wydatków inwestycyjnych w ciągu najbliższych 3 lat, przy czym 240 mld euro miałyby wynosić inwestycje sektora prywatnego o długim okresie zwrotu, a 75 mld euro inwestycje małych i średnich przedsiębiorstw.
Także kraje UE miałyby możliwość udziału w tworzeniu kapitału tego Funduszu, a ich wpłaty na ten cel, byłyby odliczane od deficytu strukturalnego ich sektorów finansów publicznych (do takich deklaracji na dzisiejszym posiedzeniu Rady ma Juncker bardzo zachęcać).
- Zdaniem Komisji i EBI, inwestycje te miałyby dotyczyć najważniejszych obszarów dla wzrostu i konkurencyjności krajów UE takich jak energia, transport, szerokopasmowe sieci internetowe, edukacja, ochrona zdrowia, a także badania i rozwój.
Projekty proponowane przez inwestorów byłyby kwalifikowane do poręczeń z Funduszu przez niezależną komisję (składającą się jak to ujął Juncker z fachowców z Komisji i EBI), a głównym kryterium branym pod uwagę byłoby tworzenie "dużej wartości dodanej" dla gospodarek i społeczeństw poszczególnych krajów członkowskich.
Fundusz miałby ruszyć z gwarancjami od połowy 2015 roku, a skutkiem realizacji wspomnianych inwestycji, ma być wzrost unijnego PKB o 330 - 410 mld euro i utworzenie od 1 mln do 1,3 mln nowych miejsc pracy.
- Na papierze wszystko to wygląda nieźle ale w rzeczywistości wstrzemięźliwość sektora prywatnego w zakresie inwestycji wcale nie wynika z braku środków finansowych (tych jest na rynku przy prawie zerowych stopach procentowych EBC jest do woli) ale raczej ich braku zaufania do stanu unijnej gospodarki (recesja czyli spadek PKB w wielu krajach, coraz silniejsze zjawisko deflacji), a także coraz gorszego stanu finansów publicznych szczególnie krajów strefy euro, w których średni poziom długu publicznego urósł z poziomu 60% PKB w 2007 roku do 90% PKB w roku 2014.
Co więcej inwestorzy prywatni obawiają się, że uzyskanie kwalifikacji do wsparcia z Funduszu to gigantyczna mitręga biurokratyczna, jeszcze gorsza od tej jaką muszą przejść korzystając z funduszy pochodzących z unijnego budżetu. Dlatego podczas debaty pojawiło się wiele głosów krytycznych pod adresem planu inwestycyjnego Junckera, głównie podważających jego realność co najdobitniej wyraziła jedna z posłanek niezrzeszonych stwierdzając, "że małe dzieci wierzą w Mikołaja, a duże (w domyśle posłowie EPP i S&D) w plan inwestycyjny Junckera".