Pan Pytalski pyta o to, dlaczego państwo dobiera się do naszych instytucji finansowych
Pytalski jest mężczyzną w nieokreślonym wieku i o specyficznym spojrzeniu na rzeczywistość. Przyznaje, że lubi dużo wiedzieć, a jak nie wie to dowiaduje się. Tym razem zainteresowała go sprawa ostatnich polskich instytucji na finansowym rynku jakimi są SKOK i banki spółdzielcze.
Wie, że dotąd w III RP przeważnie tak było, że gdy wprowadzano istotne reformy i zmiany legislacyjne, to zawsze korzystała na nich przede wszystkim wąska grupa osób. Wie także, że należy przyglądać się takim zmianom bez uprzedzeń, ale wnikliwie i krytycznie, bo nie raz i nie dwa coś stoi „za przedstawieniem”. Tym razem jego czujność wzbudziły manewry wokół Spółdzielczych Kas Oszczędnościowo-Kredytowych ale i banków spółdzielczych. Te pierwsze instytucje chcą być transparentne w działaniu i tej transparentności sprzyja objęcie ich państwowym nadzorem – przynajmniej teoretycznie. Pytalski ma jednak taką intuicję i drąży go niepokój, że przy tzw. okazji zmiany ustawowej dotyczącej Kas chyba ktoś chce przygotować jakieś ekstra kąski dla siebie. Dlaczego w nowelizowanej właśnie ustawie o Kasach, Komisja Nadzoru Finansowego chce mieć swobodę w podejmowaniu decyzji o tym, komu w pierwszym rzędzie zarekomenduje zakup majątku Kasy na teoretyczny wypadek bankructwa - czy przypadnie on innemu SKOK, czy też bankowi?
Czy to nie właściciele Kas czyli spółdzielcy powinni przede wszystkim decydować o takim wyborze, kierując się rynkowymi, a zarazem spółdzielczymi zasadami? SKOK-i są nie tylko instytucjami finansowymi, jak zagraniczne banki w Polsce trzymające większość rynku, ale także spółdzielniami. Pytalski pyta więc: czy Urząd Komisji Nadzoru Finansowego, którego szef jest powoływany na wniosek urzędującego premiera i tym samym nie jest niezależny, jest właściwą instytucją, żeby zamiast nadzorować, rozstrzygać o losie instytucji finansowych?
Czy Urząd ten, w którym na wysokich stanowiskach nadzorczych pracują w tej chwili także ludzie od lat związani w różnych rolach z lewą stroną sceny politycznej, a przy tym co najmniej przychylni zagranicznemu kapitałowi w bankach, będzie obiektywny przy kontrolowaniu i egzekwowaniu przepisów? Czy będzie życzliwie współpracować przy ew. wyznaczaniu ścieżki naprawy w taki sposób, by Kasa podniosła się z kłopotów, a nie trafiła „pod młotek?
Pan Pytalski niepokoi się również o banki spółdzielcze, widząc propozycje nowych uregulowań prawnych forsowanych przez Unię Europejską, mające wkrótce wejść do polskiego prawa. Chodzi przede wszystkim o nowe wymogi wynikające z unijnej Dyrektywy CRD IV oraz Rozporządzenia CRR dotyczące kapitałów i nadzoru, które w takim samym stopniu dotykają największych europejskich banków, jak i małych instytucji spółdzielczych. Teoretycznie mają one uchronić europejski system bankowy przed nowym kryzysem. Kapitał tzw. pierwszej jakości należący do instytucji finansowych, także banków spółdzielczych, powinien znacząco wzrosnąć. Dzisiaj bank, by udzielić 1000 zł kredytu, musi mieć 20 zł kapitału własnego. Po zmianach będzie to min. 70 złotych. Spółdzielcy zaznaczają, że żaden bank spółdzielczy nie miał problemów z płynnością. Żaden też od dawna nie korzystał z pomocy państwa a ich wyniki są dodatnie. Banki spółdzielcze mają ok. 20 mld zł nadwyżki depozytów nad kredytami. Nie tłamszone restrykcyjnymi przepisami mogą rozwijać akcję kredytową w gospodarce i nie ma potrzeby drenować dla nich przepisów nadzorczych. Słusznie boją się też utraty niezależności. Bankowcy podkreślają, że wtłoczenie ich wszystkich w strukturę tzw. ochrony instytucjonalnej (za czym opowiadają się KNF i Ministerstwo Finansów) tylko przysporzy nowych problemów. Stracą możliwość skutecznego lokalnego działania i reagowania na potrzeby klientów. Przy tym forsowana przez posłów PO zmiana prawa spółdzielczego otworzy opcję zamiany spółdzielczych udziałów na akcje, a w konsekwencji umożliwi komercjalizację i prywatyzację spółdzielczego sektora bankowego.
Pan Pytalski chce wierzyć, że będzie dobrze. Zarazem przeprasza, ale to nie jego wina, że w naszym pięknym kraju gospodarka i finanse aż tak bardzo przeplatają się z polityką.