Kto najwięcej zyska na giełdowym debiucie PKP Cargo?
Nawet na tranzycie koleją przez Polskę będzie zarabiała zagranica - pisze na swoim blogu poseł PiS Zbigniew Kuźmiuk.
1. W poprzednim tygodniu miała miejsce największa publiczna oferta w tym roku na giełdzie w Warszawie. To grupa PKP S.A. sprzedała blisko 50% akcji swojej spółki PKP Cargo za około 1,4 mld zł aby w ten sposób spłacić dużą część swoich zobowiązań wobec skarbu państwa.
Tak więc to głównie potrzeby finansowe ministra Rostowskiego, zdecydowały o tym, że jakiś czas temu zdecydowano się sprzedać najbardziej zyskowną część majątku grupy PKP S.A.
Ostatecznie PKP razem z doradcami inwestycyjnymi wyceniła walory PKP Cargo po 68 zł za akcję i już wtedy pojawiły się zastrzeżenia wielu analityków, że wycena jest za niska bo przecież chodzi o drugą w Europie spółkę kolejową pod względem wielkości przewozów towarowych.
Na giełdowym debiucie przebicie wobec ceny ofertowej wyniosło blisko 18% w pierwszych transakcjach (80,2 zł za akcję), a cena maksymalna to 83,5 zł, a więc aż o 23% więcej, co potwierdza wcześniejsze wątpliwości wielu ekspertów.
2. Samo PKP i doradcy inwestycyjni (między innymi Goldman Sachs, Morgan Stanley) twierdzili, że wycena jest odpowiednia bo w ostatnich dwóch latach (2011-2012), spółka PKP Cargo odnotowała wyraźny spadek zysku (z ponad 400 mln zł do 260 mln zł) przy jednoczesnym wzroście wartości sprzedaży z 5,2 mld zł do prawie 5,7 mld zł.
Tyle tylko, że spadek zysku w spółce wynika po części z faktu, że po zmianie zarządu spółki, rozpoczęło generalne porządkowanie jej finansów i w konsekwencji tworzenie różnego rodzaju rezerw na przyszłe zobowiązania.
Jeszcze ważniejsze jednak dla przyszłości spółki i jej wyniku finansowego, są jednak przygotowywane od 2011 roku regulacje w ramach UE wynikające z dyrektywy w sprawie tzw. jednolitego obszaru kolejowego.
Po jej przeforsowaniu przez Komisję Europejską w Polsce będą musiały ulec poważnemu obniżeniu ceny korzystania z linii kolejowych (docelowo o blisko 2/3 w stosunku do obecnie obowiązujących stawek), a to będzie oznaczało podwyższenie zysku spółki co najmniej 3- krotnie, a w ten sposób i wartość przedsiębiorstwa może wzrosnąć o kolejne kilka miliardów złotych.
Nie wzięcie pod uwagę w wycenie spółki tego zbliżającego się szybkimi krokami prawa unijnego i brak reakcji właściciela na zgłaszane w tej sprawie postulaty choćby organizacji związkowych, jest co najmniej zastanawiające.
3. Na razie grupa PKP ma w spółce większościowy pakiet akcji ale ponieważ zdaniem jej prezesów i ich przełożonego ministra Nowaka, debiut giełdowy PKP Cargo był niezwykle udany, to wydaje się, że pojawi się pokusa sprzedaży inwestorom instytucjonalnym (na podstawie księgi popytu budowanej w ciągu 1-2 dni), kolejnych mniejszych pakietów akcji.
Tego rodzaju presja ze strony ministrów finansów i transportu, będzie zapewne rosła ponieważ przychody PKP z ubiegłotygodniowej sprzedaży, pozwolą zaledwie na uregulowanie 1/3 zobowiązań całej grupy.
Najprawdopodobniej będzie więc realizowana koncepcja sprzedawania kolejnych pakietów akcji nazywana metodą salami i jednocześnie forsowane w statucie spółki zapisy o ograniczeniu wykonywania praw z akcji innych inwestorów niż skarb państwa albo inne podobne do tzw. złotej akcji, które są coraz częściej są kwestionowane przez Europejski Trybunał Sprawiedliwości i tak naprawdę na gruncie krajowym są zwyczajnym mydleniem oczu opinii publicznej.
Szybko się pewnie okaże, że sporo udziałów w PKP cargo, mają państwowe koleje niemieckie, bo akurat ten kraj doskonale wie jak przyszłościowa może być firma przewożąca towary na terenie takiego kraju jak Polska.
4. Niezależnie od dalszego przebiegu wypadków tej sprawie, sprzedano dużą część drugiego w Europie przedsiębiorstwa z ogromnymi perspektywami rozwojowymi ponieważ jest bardzo mocno zakotwiczony w kraju który ma najlepsze położenie tranzytowe na naszym kontynencie.
Rządząca koalicja Platformy i PSL-u ustami ministra Nowaka, jednocześnie odtrąbiła wielki sukces ponieważ przy pomocy uzyskanych wpływów, udało się trochę pomóc ministrowi Rostowskiemu, który potrzebuje w końcówce roku pieniędzy jak przysłowiowa „kania dżdżu”