Ubezpieczyciele nie mogą zajmować się inwestowaniem
Gościem Jerzego Bielewicza w programie „Wywiad Gospodarczy” w telewizji wPolsce.pl był w poniedziałek prof. Jerzy Żyżyński, członek Rady Polityki Pieniężnej.
Redaktor Bielewicz pytał m.in o ostatni wysyp pesymistycznych prognoz na rynku finansowym, wieszczących zbliżający się kolejny kryzys, który ma zacząć się od branży ubezpieczeniowej. Także raport MFW wskazuje jako główne zagrożenie ubezpieczycieli. Czy to przypadek, że MFW jako główne zzagrożenie wskazuje właśnie ich?
Mieliśmy kryzys. Mówiło się, że ten kryzys powinno się wykorzystać do zasadniczej zmiany pewnych rozwiązań i pewnych struktur gospodarczych po to, żeby w przyszłości taki kryzys nie wystąpił. No ale niestety, mówi się teraz, że do tego kryzysu nie wykorzystano. Kryzys zaczął łagodnieć, jego skutki wygasły w miarę szybko, a w gruncie rzeczy w gospodarkach nic się nie zmieniło - komentuje prof. Żyżyński.
Dlaczego wszyscy wskazują tym razem akurat ubezpieczycieli? Ponieważ z jednej strony jest natężenie katastrof naturalnych, z drugiej ubzepieczyciele zamiast inwestować środki w instrymenty pewne, inwestują w ryzykowne instrumenty finansowe.
Problem polega na tym, że te instytucje ubezpieczeniowe przekształciły się w instytucje inwestycyjne, które ściągają od klientów pieniądze na różnego rodzaju formy ubezpieczeń po to, żeby te pieniądze zainwestować i później nie chcą oczywiście ich zwracać, bo jak się pieniądze zainwestuje, to znaczy, ze ktoś przejął te środki i dopiero za jakiś czas zwróci, ale też nie wiadomo z jakim ryzykiem obciążenia – te środki mogą zostać stracone. Mieliśmy duży problem z takimi polisami. Ja uważam, ze firmy ubezpieczeniowe nie powinny być firmami inwestycyjnymi. Powinny pełnić swoją jednoznaczną rolę instytucji, które wyłącznie zajmują się ubezpieczeniami. Czyli mają finansować skutki wydarzeń losowych. A w sytuacji, w których są nadzwyczajne wydarzenia losowe, jak katastrofa, mogłoby wkroczyć państwo. W przypadku ogłoszonej katastrofy państwo mogłoby być tą kolejną instytucją, która dostarcza środków - mówi prof. Żyżyński.
Członek RPP optuje tez za tym, by wspomóc ubezpieczycieli w przypadku wielkich katastrof naruralnych i opracować system „obligacji kryzysowych”. W ten sposób można zażegnać też widmo upadku ubezpieczycieli w obliczu zbyt dużej liczby wypłat w krótkim czasie.
Po to wymyślono obligacje katastroficzne. Władze publiczne - samorządowe, czy państwo – emitują pewne obligacje po to, żeby sfinansować skutki tych katastrof. Być może takie obligacje, których nie można szybko ulokować na rynku, być może powinien skupować bank centralny, który oczywiście wtedy emituje pieniądz. Taka emisja pieniądza na sfinansowanie skutków katastrof stosunkowo niedużych nie zakłóci życia gospodarczego i funkcjonowania gospodarki jako całości, a pozwoli stosunkowo szybko skompensować skutki i sfinansować straty - zauważa Żyżyński.
Największe zagrożenie dla gospodarki wg S&P: z Polski wypływa za dużo pieniedzy*
Jak zauważył Jerzy Bielewicz, Raport ostatni raport Standard&Poors potwierdza świetny stan polskiej gospodarki, choć wskazuje jedno, bardzo istotne zagrożenie - zagrożenie deficytem na rachunku bieżącym.
Na dochodach, które wiążą się z różnego rodzaju transferami, mamy bardzo wysoki deficyt. Ten deficyt sięga nawet 70-80 mld zł rocznie (sam deficyt) – to znaczy ok. 100 mld zł wypływa z Polski, a wpływa ok. 20-30 mld zł, a efektem jest ujemny bilans wynoszący te 70-80 mld zł rocznie. To są olbrzymie pieniądze. To rzeczywiście stanowi zagrożenie. Ale jaka jest tego konsekwencja. Jakie sa związki? Z deficytem rachunku bieżącego musi być związana nadwyżka na rachunkach finansowych. Bo bilans płatniczy składa się z takich dwóch podstawowych części: rachunek bieżący i rachunek finansowy. Żeby tą lukę wypełnić, trzeba skądś pożyczyć pieniądze. Żeby wyprowadzić z kraju jakieś pieniądze coś musi przypłynąć do kraju. Otóż są to inwestycje zagraniczne. Między innymi inwestycje w obligacje skarbu państwa. Podmioty zagraniczne kupują część naszych obligacji skarbowych - komentuje prof. Żyżyński.
MW