Analizy

Zdjęcie ilustracyjne / autor: Pixabay
Zdjęcie ilustracyjne / autor: Pixabay

Bezpieczny Kredyt 2 proc. - średnia płaca może wystarczyć na dwa pokoje

Bartosz Turek

Bartosz Turek

Bartosz Turek, główny analityk HREIT

  • Opublikowano: 29 czerwca 2023, 20:14

  • Powiększ tekst

Tańszy kredyt i łatwiejszy dostęp do finansowania, to atuty Bezpiecznego kredytu 2%. Z wyliczeń HREIT wynika, że dzięki preferencyjnym kredytom osoby osiągające przeciętny dochód mogą już myśleć o własnych „czterech kątach”

Niekwestionowanym atutem startującego w lipcu programu Bezpieczny Kredyt 2% jest fakt, że kredyt ten ma być łatwiej dostępny. W praktyce mają z niego korzystać również osoby, które ubiegając się o standardowy kredyt odeszłyby z kwitkiem. Wszystko dlatego, że KNF pozwoliła bankom uwzględniać atuty programu dopłat do kredytów przy badaniu zdolności kredytowej. To może znacznie podnieść zdolność kredytową potencjalnych beneficjentów programu lub odwracając tę kwestię – spowodować, że banki mogą dziś wymagać znacznie niższych dochodów od osób, które z pomocą kredytu z rządową dopłatą chciałyby kupić swoje własne „cztery kąty”.

Nie jest tajemnicą, że dotychczas kredytobiorcami były przeważnie osoby o ponadprzeciętnych dochodach. Przy wykorzystaniu „Bezpiecznego Kredytu 2%”, własne „M” może być w zasięgu osób zarabiających na poziomie średniej lub nawet poniżej. Chcesz poznać szczegóły? HREIT oszacował ile trzeba zarabiać, aby kupić kawalerkę, mieszkanie dwupokojowe lub trzypokojowe w głównych miastach Polski.

Kawalerka za niecałe 4 tysiące na rękę

Efekt? Biorąc pod uwagę dane NBP na temat cen faktycznie płaconych za mieszkania, można oszacować, że 35-metrowa kawalerka w mieście wojewódzkim to wydatek od 220-230 tysięcy złotych w Katowicach, Bydgoszczy, Kielcach, Łodzi czy Zielonej Górze do około 400 tysięcy w Gdańsku, Krakowie czy Warszawie. Stawki te są niższe niż średnie, które znajdziemy w ogłoszeniach o chęci sprzedania mieszkania, bo uwzględniają efekt negocjacji cen i nie są zawyżane przez nieracjonalne oczekiwania sprzedających.

Załóżmy więc, że kupując mieszkanie posiadamy 20-proc. wkład własny i pieniądze na koszty związane z przeprowadzeniem transakcji i zaciągnięciem kredytu. Przy takich założeniach, aby zaciągnąć 30-letni dług na 35-metrową kawalerkę w mieście wojewódzkim musimy przeciętnie zarabiać około 4 tysiące złotych „na rękę”.

Średnia dla miast wojewódzkich niestety niewiele nam mówi. W Katowicach bowiem musimy zadłużyć się na prawie 177 tysięcy złotych. W ramach „Bezpiecznego Kredytu 2%” rata nie powinna przekroczyć 950 złotych, ale banki i tak wymagać będzie od nas dochodów na poziomie około 3,1 tys. zł netto miesięcznie. Niewiele większe dochody powinny być wystarczające, aby kupić kawalerkę w Bydgoszczy, Kielcach, Łodzi i Zielonej Górze. Około 4 tysiące złotych „na rękę” potrzeba, aby ubiegać się o preferencyjny kredyt na kawalerkę w Rzeszowie czy Poznaniu. Za to w Warszawie, Krakowie i Gdańsku musielibyśmy zarabiać około 5-6 tysięcy „na rękę”, aby bank uznał, że stać nas na kredyt z dopłatą na zakup 35-metrowego lokum. Wszystko dlatego, że cena przeciętnej kawalerki w najdroższych miastach wojewódzkich oscyluje w okolicach 400 tysięcy złotych.

Przy tym musimy dodać, że wyliczenia nasze oparliśmy o dane NBP na temat cen faktycznie płaconych za mieszkania w I kwartale 2023 roku. Założyliśmy ponadto, że kredytobiorca nie ma innych zobowiązań, a za to zgromadził sporo gotówki, bo w wyliczeniach uwzględniliśmy wkład własny na poziomie 20% ceny nieruchomości.

Dwa pokoje za 6 tysięcy „na rękę”

A jak sytuacja wygląda w przypadku kogoś kto planuje zakup mieszkania dwupokojowego? Tu oczywiście wymagania są wyższe. Średni wymagany dochód dla miast wojewódzkich zbliża się do 6 tysięcy złotych netto. Oczywiście znowu najmniejsza kwota wystarczy na zakup w Katowicach, Kielcach, Bydgoszczy czy Zielonej Górze. Tam, aby kupić 50-metrowe mieszkanie na kredyt z dopłatą trzeba zarabiać około 4,5 tys. zł netto. To mniej niż średnia płaca w sektorze przedsiębiorstw.

Najtrudniej o kredyt z dopłatą na 50-metrowe lokum będzie w stolicy, gdzie bank wymagałby od nas zarobków na poziomie około 8,4 tys. zł miesięcznie. Przy tym znowu powtórzmy, że zakładamy, że kredytobiorca nie ma innych zobowiązań, a za to zgromadził sporo gotówki na wkład własny i koszty transakcyjne.

7 tysięcy na rękę wystarczy na skromne trzy pokoje?

Co ciekawe, z danych NBP wynika, że do programu tanich kredytów w miastach wojewódzkich powinny też kwalifikować się mieszkania trzypokojowe. Nawet w Warszawie 65-metrowe lokum kosztować powinno wg NBP około 776 tysięcy złotych, co oznacza, że oprócz 600 tysięcy preferencyjnego kredytu należałoby dołożyć 176 tysięcy własnych oszczędności. To wciąż jest w ramach „Bezpiecznego Kredytu 2%” możliwe, chociaż niezbędny wkład własny w tym jednym przypadku byłby wyższy niż 20%. Według szacunków HREIT w stolicy ktoś kto chciałby zadłużyć się na 600 tysięcy złotych, musiałby zarabiać około 10,6 tys. zł „na rękę”. Około 10 tysięcy dochodu bank mógłby ponadto wymagać od nabywcy chcącego na kredyt z dopłatą kupić trzy pokoje w Gdańsku czy Krakowie. 9 tysięcy potrzebne byłoby na taki zakup we Wrocławiu, poniżej 8 tysięcy w Poznaniu, 7 tysięcy w Lublinie i Białymstoku, a 6 tysięcy w Łodzi i Zielonej Górze.

Bartosz Turek, główny analityk HREIT

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych