Na rynku lokat cisza przed burzą?
W ostatnim miesiącu tylko trzy banki pogorszyły warunki swoich promocyjnych depozytów. Kolejne trzy zdecydowały się na ruch w przeciwnym kierunku. Przyszłość maluje nam się ciekawiej, choć niekoniecznie korzystnie dla oszczędzających. Po pierwsze od czerwca banki będą miały trochę mniejszą konkurencję ze strony detalicznych obligacji skarbowych. Największe zmiany czekają nas jednak wtedy, gdy Rada Polityki Pieniężnej zacznie ciąć stopy procentowe, choć póki co na rychłe cięcia wciąż się nie zanosi.
Maj był mało spektakularny na rynku bankowych depozytów. Tylko sześć instytucji przygotowało zmiany w ofercie promocyjnych lokat i rachunków oszczędnościowych. Trzy z nich pogorszyły warunki, a trzy poprawiły. Mimo tego pozornego remisu średnie oprocentowanie najlepszych lokat i rachunków oszczędnościowych wzrosło do trochę ponad 5,7 proc. – wynika z danych zebranych przez HREIT. Póki co dane NBP na temat średniego oprocentowania faktycznie zakładanych lokat sugerują, że delikatna poprawa warunków depozytowych nie przekłada się jeszcze na średnie oprocentowanie faktycznie zakładanych lokat. To według najświeższych dostępnych danych wciąż w pierwszym kwartale spadało.
Wyższy procent w zamian za przedstawianie innych ofert
Na czele naszego zestawienia promocyjnych depozytów wciąż jeszcze widnieje kończąca się w maju propozycja z oprocentowaniem na poziomie 8 proc.. Minusem jest to, że jak to w przypadku promocyjnych depozytów zazwyczaj bywa, oferty te obarczone są dodatkowymi warunkami. Klasycznymi rozwiązaniami są: limit kwoty, krótki okres korzystania z promocyjnego oprocentowania oraz kierowanie tych ofert do nowych klientów lub co najmniej osób, które przynoszą do banku nowe środki. Nierzadko warunkiem koniecznym jest też aktywne korzystanie z dodatkowych produktów (karta, konto, aplikacja mobilna).
To jednak nie wszystkie „gwiazdki”, które banki mogą zastosować przy tworzeniu promocji. Coraz częściej spotkać możemy się z tym, że wymagane będzie od nas regularne zasilanie konta, utrzymywanie minimalnego salda na rachunku i aktywne korzystanie usług płatniczych (karta lub BLIK). Coraz powszechniejszą „innowacją” jest też wymaganie od osób zakładających depozyty udzielania tzw. zgód marketingowych. To znaczy, że promocyjne oprocentowanie będzie naliczane, ale dopiero wtedy, kiedy pozwolimy pracownikom banku kontaktować się z nami w sprawach sprzedaży innych produktów lub usług.
Dla porządku musimy dodać, że w naszym zestawieniu zajmujemy się tylko „czystymi depozytami”. Pomijamy więc oferty, w ramach których ponosimy dodatkowe ryzyko inwestowania w fundusze inwestycyjne, zaciągamy kredyt na zakup auta lub w pakiecie z lokatą bierzemy kartę kredytową. Warto w tym miejscu przypomnieć, że w naszym rankingu zbieramy co miesiąc informacje o najlepiej oprocentowanych lokatach, ale też rachunkach oszczędnościowych. Skupiamy się na takich, w ramach, których powierzamy pieniądze na maksymalnie 12 miesięcy. Kluczowe jest dla nas bezpieczeństwo, a więc lokata lub rachunek oszczędnościowy muszą podlegać pod gwarancję BFG (lub identycznej instytucji z innego kraju UE). I choć przyjmujemy oferty, w ramach których trzeba skorzystać z produktów dodatkowych (konta, karty, a nawet ubezpieczenia), to robimy to tylko wtedy, gdy można z nich zrezygnować lub uniknąć kosztów aktywnie korzystając z karty lub konta.
Minister ogranicza presję na banki
I choć maj był pod względem promocji dla oszczędzających raczej nudny, to kolejne miesiące i kwartały zapowiadają się ciekawiej, choć niekoniecznie pozytywnie.
Przecież już od czerwca spaść ma oprocentowanie części detalicznych obligacji skarbowych. Szczególnie dotyczyć ma to papierów, które z punktu widzenia oszczędzających, mogą być alternatywą dla trzymania pieniędzy w bankach. To ważne z punktu widzenia presji konkurencyjnej, którą na swoich plecach czuć mogły te instytucje.
Szczególnie chodzi tu o obligacje roczne, dwuletnie i trzyletnie. Ich kupony mają od czerwca spaść o skromne 0,15 – 0,2 pkt. proc., ale nie wiemy czy zmiana ta jest pojedynczą, czy podobne kroki Ministerstwo Finansów planuje też w przyszłości. Bez zmian pozostaje oferta papierów trzymiesięcznych, ale one i bez tego raczej „z butów nie wyrywały” obietnicą odsetek na poziomie 3 proc. w skali roku.
W górę za to pójść mają dodatkowe marże zysku doliczane do inflacji w celu wyliczenia oprocentowania detalicznych papierów po pierwszym okresie odsetkowym (wzrost o od 0,25 pkt. proc. do 0,5 pkt. proc.). Dotyczy to jednak tylko papierów indeksowanych inflacją, a więc co najmniej czteroletnich.
W sumie nie wiemy co leży u podstaw takiej zmiany oferty detalicznych papierów. Albo rząd chce po prostu ograniczyć koszty odsetkowe, albo widząc perspektywę spadku stóp procentowych nie chce już płacić stałych odsetek na poziomie 6,4 proc. przez kolejne trzy lata, a może ostatnie zmiany w ofercie to sposób na to, aby skusić nas do powierzania oszczędności rządowi na dłużej (wzrost marż przy papierach co najmniej czteroletnich).
Największe zmiany dopiero po decyzjach RPP
Oczekiwanie niższych stóp procentowych póki RPP daje raczej sygnały, że „cięcia stóp - owszem, ale jeszcze nie teraz” jest trochę jak dzielenie skóry na niedźwiedziu. Oczywiście mógłby ktoś powiedzieć, że spośród 20 banków centralnych na świecie, które w ostatnim czasie zmieniały stopy procentowe aż 16 dokonało cięć (dane CBRates). Można też do tego dodać, że zaskoczeniem byłby brak cięć stóp przez EBC na posiedzeniu 6 czerwca. Podobnie na ścieżkę łagodzenia polityki monetarnej w bieżącym roku wrócić ma według prognoz amerykański FED i to prawdopodobnie przed wyborami w tym kraju. Póki jednak to się nie stanie, to mówimy jedynie o przewidywaniach. Te mogą się sprawdzić, ale nie muszą.
Co więcej, to, że stopy tną Czesi, Węgrzy, Szwajcarzy, Ukraińcy czy Szwedzi, a zacząć cięcia może też EBC i FED nie znaczy, że takie same działania podejmie RPP. Gdyby jednak spojrzeć na notowania kontraktów terminowych na nasz rodzimy WIBOR 3M, to te dają szansę na powrót RPP na ścieżkę cięcia stóp procentowych jeszcze w bieżącym roku. Warto jednak dodać, że oczekiwania te są już bardzo wstrzemięźliwe. Jeszcze niedawno, rynek dyskontował możliwość nawet kilku cięć stóp procentowych w 2024 roku. To najlepszy dowód na to, że przewidywania te potrafią się szybko zmieniać pod wpływem bieżących danych, wydarzeń geopolitycznych czy po prostu ewolucji nastrojów rynkowych.
Bartosz Turek, główny analityk HREIT