Londyn woli poczekać
Ważnych danych gospodarczych jest dziś niewiele, zresztą i tak świat ma teraz ważniejsze problemy, niż podaż pieniądza w strefie euro czy indeks PMI dla usług w USA. Brexit spadł na rynki niespodziewanie, więc trzeba trochę czasu, by doszły do siebie. Pytanie, czy już dzisiaj będzie widać oznaki uspokojenia, czy też trzeba będzie jeszcze poczekać, by emocje opadły. W poniedziałek klimat jest zdecydowanie lepszy niż w piątek, ale ryzyko zmienności nadal duże.
Na razie największy spokój zachowują brytyjski rząd i banki centralne. Londyn nie spieszy się z podjęciem procedury wyjścia z UE, David Cameron ma zamiar odejść ze stanowiska dopiero w październiku. O dymisji nie mówi na razie kanclerz skarbu, George Osborne. Powiedział dzisiaj rano, że artykuł 50 Traktatu Lizbońskiego zostanie uruchomiony dopiero wówczas, gdy sytuacja w Wielkiej Brytanii będzie jasna. Dziś po południu ma przemawiać Cameron.
Najwięcej oliwy do ognia dolewają Niemcy i Bruksela. Berlin już przygotował jakiś (odgrzewany) plan integracji Unii Europejskiej, prawdopodobnie niemożliwy do zaakceptowania dla większości państw UE. Z kolei czołowi urzędnicy brukselscy naciskają na Brytyjczyków, by jak najszybciej opuścili UE. Wygląda na to, że największe państwa europejskie, na czele z Niemcami, chciałyby zafundować Unii jakiś polityczny konflikt. Plan szefa niemieckiego MSZ, Franka-Waltera Steinmeiera, wygląda na całkiem odrealniony, nie mniej jednak wywołuje spore emocje. Jak widać, ryzyko polityczne Breksitu może być większe niż wywołane nim turbulencje na rynkach finansowych.