Moody's podnosi napięcie wokół ratingu Polski
Złoty nie zaliczy tego tygodnia do udanych. Kiedy wydawało się, że nic nie przysłoni krytyki i obaw związanych z budżetem na przyszły rok przypomniała o sobie agencja Moody’s i tak jak przed majową decyzją doprowadziła do osłabienia naszej waluty. Na rynku globalnym wszystkie oczy zwrócone dziś będą na Janet Yellen, która przedstawi kurs w amerykańskiej polityce pieniężnej.
Nie najlepszą wiadomością dla złotego była już informacja, że Program 500 plus będzie w przyszłym roku kosztował więcej niż pierwotnie szacowano. Ostatecznie do projektu budżetu wpisano kwotę aż 23 mld złotych. Ale to nie obawy o budżet skłoniły agencję Moody’s do zabrania głosu na dwa tygodnie przed wydaniem Polsce formalnej oceny w postaci ratingu. Tym razem agencja odświeża temat Trybunału Konstytucyjnego. Odświeża, bo rynkowo temat ten od kilku miesięcy praktycznie nie istniał. Moody’s, która w maju zmieniła perspektywę polskiej ratingu na negatywną, ale nadal utrzymuje wyższy rating niż Fitch i S&P, niepokoi się o śledztwo ws. przewodniczącego TK. Agencja zwraca uwagę, że niekorzystne tendencje w inwestycjach w pierwszej połowie roku po części należy przypisać pogorszeniu klimatu inwestycyjnego wokół Polski. Tym samym Moody’s daje do zrozumienia, że nie chodzi już tylko o spór polityczny, ale samą prognozę wzrostu gospodarczego, co z punktu widzenia ratingu nabiera dużego znaczenia. To dość istotna zmiana dla złotego. Kiedy pokazano projekt ustawy o zwrocie spreadów walutowych rynki odetchnęły (z mapy ryzyka zniknął temat przewalutowania) m.in. licząc na bardziej przychylne podejście agencji ratingowych. Jednak okazuje się, że to nie wystarczyło. Przypomnijmy, że Moody’s ostrzegał już przed majową decyzją, co istotnie osłabiło złotego, który odzyskał fason dopiero w momencie, gdy rating ostatecznie nie został obniżony. Wypadałoby zatem oczekiwać presji na naszą walutę przynajmniej do 9 września, kiedy poznamy decyzję agencji.
Na rynku globalnym wszyscy żyją dzisiejszym wystąpieniem prezes Fed w Jackson Hole, które rozpocznie się o 16:00 naszego czasu. Sytuacja rynkowa jest arcyciekawa. Z jednej strony na Wall Street co kilka dni mamy nowe historyczne maksima, co raczej powinno kojarzyć się z optymizmem i dobrą koniunkturą gospodarczą. Z drugiej strony rynek obligacji wygląda tak, jakby globalna gospodarka była w wielkiej depresji. Zresztą zarządzający również mają rozdwojenie jaźni. Z jednej strony narzekają, że muszą brać coraz większe ryzyko za coraz mniejszą stopę zwrotu. Z drugiej drżą, iż Fed zbyt agresywną polityką doprowadzi do spadku cen zarówno akcji, jak i obligacji, co przełoży się na implozję ich portfeli. Efekt jest taki, że pomimo zachęcających danych rynki ignorują cały zastęp członków Komitetu Otwartego Rynku, próbujących powiedzieć, że podwyżka stóp jest uzasadniona i nieunikniona. Ufają, że Janet Yellen wie, na czym opiera się obecnie koniunktura na rynkach i nie odważy się tych kruchych fundamentów podważyć, w obawie przed wpływem na niepewny wzrost gospodarczy. Po prawdzie, Yellen sama zapracowała na taki wizerunek. Ze świecą szukać przypadków, gdy śmielej próbowała zaakcentować potrzebę zacieśnienia monetarnego. Za to potrafiła zadziwić przesadną i nieoczekiwaną ostrożnością, jak choćby w marcu, gdy pomimo żwawo odbijających rynków wyraziła obawy przed wpływem sytuacji rynkowej na gospodarkę.
Jest całkiem prawdopodobne, że wystąpienie wcale nie będzie przełomowe. Konferencja ma charakter naukowy i Yellen może skoncentrować się przede wszystkim na długoterminowych perspektywach, pozostawiając kwestię tegorocznej podwyżki otwartą. Rynek daje jednak tylko 50% szans na podwyżkę do końca roku, zatem z tej perspektywy rzeczywistość może zaskoczyć na plus, nawet jeśli dziś nie zrobi tego sama Yellen.
Dziś o 9:05 dolar kosztuje 3.8387 złotego, euro 4.3350 złotego, frank 3.9745 złotego, zaś funt 5.0755 złotego.