Analizy

W końcu tygodnia dolar zyskał na sile

źródło: Tomasz Witczak, FMC Management

  • Opublikowano: 16 września 2016, 16:20

    Aktualizacja: 16 września 2016, 16:20

  • Powiększ tekst

Obraz na rynku globalnym

W piątek – czyli dziś – o godzinie 14:30 pojawił się odczyt inflacji CPI ze Stanów Zjednoczonych za sierpień. Prognozowano +0,1 proc. m/m oraz +1,0 proc. r/r – a faktyczne wyniki to +0,2 proc. m/m oraz +1,1 proc. r/r. Prognozy zostały przebite także w przypadku inflacji bazowej.

Zapewne z tymi faktami można wiązać umocnienie dolara w ostatnich godzinach. Efektem jest to, że na wykresie widzimy dziś czarną świecę dzienną, czyli spadkową. O ile maksima to ok. 1,1245, o tyle teraz notujemy 1,1180 – a chwilami kurs schodził jeszcze niżej. Tak nisko nie byliśmy od 6 września.

Inflacja jest ważna – bo jeżeli jest wysoka, to znaczy to, że Fed dostaje pole do podwyższania stóp. Gdyby bowiem odczyt był niski, to byłby on pretekstem do utrzymania arcy-niskich stóp – właśnie po to, by (naprawdę czy rzekomo, to w sumie mało istotne) podkręcać inflację. Inna rzecz, że oficjele Fed patrzą nie tylko na CPI, ale też i np. na wskaźnik PCE Core.

Ogólnie rzecz biorąc, tydzień na eurodolarze upłynął w konsolidacji. W finale tygodnia poprzedniego, w czasie weekendu i w poniedziałek mieliśmy wysyp wypowiedzi z Fed – który w pewnym sensie był odpowiedzialny za ową konsolidację, albowiem głosy były zróżnicowane. Każdy ciągnął w swoją stronę. Rosengren i Lockhart brzmieli jastrzębio, zachęcając do podwyżki już we wrześniu (zapewne taki sam pogląd ma Esther George), Tarullo i Kashkari byli wstrzemięźliwi (coś w rodzaju: wypada rozważyć tegoroczną podwyżkę, ale trzeba jeszcze przyjrzeć się inflacji; no i mamy inflację – moglibyśmy dodać). Lael Brainard wypowiedziała się za to mocno gołębio, pocieszając rynki sugestią, że podwyżkę stóp trzeba dobrze przemyśleć, nie spieszyć się, być ostrożnym i docenić zbawienny wpływ niskich stóp w minionych miesiącach. Pocieszając – bo rynki finansowe preferują dopływ taniego pieniądza.

Na razie jednak wahadło przechyla się na korzyść dolara. Niewykluczone jednak, że po weekendzie nastąpi lekki powrót na wyższe poziomy. Nastroje może już teraz troszkę ostudzi indeks Uniwersytetu Michigan, który miał wzrosnąć do 90,8 pkt, a pozostał, jak się właśnie okazało, na 89,8 pkt. Ale nie to jest najważniejsze.

W gruncie rzeczy podwyżka wrześniowa jest wątpliwa – mało prawdopodobne, by udało się uzbierać wystarczająco dużo głosów za takim ruchem (jak dotąd za zacieśnianiem głosowała w tym roku tylko E. George, a i ona nie zawsze). Tym niemniej wizja podwyżki w dalszej części roku będzie aktualna, a to ograniczy możliwość osłabiania dolara.

Oczywiście na sprawy można też patrzeć technicznie, ze względu na wykres. Na przykład można połączyć minima z 5 sierpnia, 1 września i dnia dzisiejszego, co dałoby linię trendu wzrostowego, właśnie testowaną. Po drugiej stronie można jednak połączyć szczyty z 18, 23 i 29 sierpnia, co dałoby trend spadkowy. W ogóle zresztą mamy od 3 maja mimo wszystko proces umacniania dolara.

Te dwie tendencje będą się w ostatnich miesiącach roku zmagać ze sobą. Może być ciekawie. Wydaje się, że jeśli tylko dane makro nie będą tragiczne (fakt, że ostatnio publikowano dość słabe wartości indeksu ISM czy nieprzesadnie dobre payrollsy), to Fed zdecyduje się na ruch, być może dopiero w grudniu.

Co na innych parach i ogólnie wykresach? EUR/GBP jest na 0,8525, USD/GBP na 0,7630. Możemy tu powtórzyć charakterystykę podaną rano. Otóż obie pary powoli rosną od 6 września (wtedy na drugiej z nich było w dołku 0,7440, na pierwszej 0,8335), z perspektywy 16 sierpnia idą na południe (wtedy na dolar-funcie było w szczycie 0,7765, na euro-funcie 0,8720), a licząc od końcówki czerwca – są w konsolidacji.

Ropa WTI pozycjonuje się na 43,04 dolara za baryłkę. Dziś taniała, a ogólny obraz jest taki, że od kilku sesji mamy powtórkę procesu spadku ceny, widocznego pod koniec sierpnia. Wtedy wykres zatrzymał się przy 43 dolarach, to jest wsparcie – które jednak dziś było testowane. Można się, w dłuższym terminie, pokusić o wytyczenie dwóch linii – spadkowej (łagodnej, począwszy od 8 czerwca, tj. wyjść ponad 51,6 dolara) i wzrostowej (po dołkach z 5 kwietnia i 2 sierpnia).

Co w Polsce?

Ten tydzień pozwolił umocnić złotego. Na EUR/PLN mamy w ostatnich godzinach nawet 4,31. Sprawa jest ciekawa, bo najwyraźniej przebijana jest linia wzrostowa po minimach z 16 sierpnia i 8 września. Jeszcze dziś rano mogło się wydawać, że ów trend został potwierdzony, ale popołudniowe zawirowania na głównej parze zmieniły obraz. Tym razem umocnienie dolara zostało widocznie odczytane jako osłabienie euro – choć nie zawsze tak jest. Generalnie przecież wzrost obaw o wyższe stopy w Stanach nie służy złotemu, jako jednemu z aktywów bardziej ryzykownych. Być może więc to dzisiejsze umocnienie to mocne, ale koniec końców fałszywe wybicie? Dodajmy zresztą, że złotemu w sumie nie powinny pomagać dzisiejsze dane o wynagrodzeniu i zatrudnieniu (słabsze od prognoz), choć faktem jest, że zazwyczaj mijają one bez echa.

Na USD/PLN reakcja na ostatnie godziny jest naturalna. Mamy ok. 3,86 – złoty słabnie. Tu faktycznie potwierdził się trend idący od połowy sierpnia. Z drugiej strony, nie zapominajmy jednak, że szczyty od początku września są coraz niżej – to też coś znaczy. Rozstrzygnięciem w dużej mierze będzie 21 września – decyzja FOMC i atmosfera na konferencji prasowej. Do tego czau nie poznamy żadnych przełomowych danych z USA, ale w Polsce w poniedziałek dość istotne będą wieści o sprzedaży detalicznej i produkcji przemysłowej.

Na GBP/PLN mamy wzmocnienie złotego – kurs 5,0570. Wydaje się, że główną rolę gra już nie tendencja zwyżkowa, ale spadkowa, wszczęta w początkach września, gdy byliśmy powyżej 5,20. Tym niemniej dzisiejsze minima mogą być odczytywane jako test wsparcia (por. dołki z 26 – 29 sierpnia), co trzeba mieć na uwadze.

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych