Siła dolara, słabość złotego – taki tydzień
Szersze spojrzenie
To, co widzimy na wykresie eurodolara, ma oczywiście mocne podstawy fundamentalne, jak również wynika z daleko posuniętej spekulacji na rynkach, generującej chwilami lawinowe efekty. Nie zmienia to jednak faktu, że nawet czysto techniczne ujęcie, oparte o kształt wykresu, już od dłuższego czasu sugerowało nam taki obrót spraw, jakkolwiek drastyczność zmiana była nieoczekiwana.
Mamy na myśli konsolidację, która zaczęła się mniej więcej na przełomie stycznia i lutego 2015 roku. Obejmuje ona zakres od 1,05 do 1,17 (w przybliżeniu, pomijamy tu małe odchylenia po obu stronach). Przypomnijmy, że 3 maja 2016 notowano szczyt na 1,1610 – ale później zaczęła się rozwijać łagodna tendencja spadkowa, powoli, lecz konsekwentnie prowadząca nas w kierunku mocniejszego dolara. Na rynek napływało coraz więcej sugestii świadczących o tym, że EBC będzie prowadzić luźną politykę, zaś po drugiej stronie Atlantyku dojdzie do podwyższenia stóp przez Rezerwę Federalną. Obecnie na rynku panuje przeświadczenie, że do takiego ruchu dojdzie w grudniu, czyli już niedługo. Dzisiejsza wypowiedź Bullarda z Fed również wpisuje się w tego rodzaju sugestie – mówił on m.in. o tym, że rosną oczekiwania inflacyjne, co jest pozytywne. Esther George, etatowy jastrząb Fed, powiedziała z kolei, że podwyższenie stóp w niedługim terminie może być korzystnym czynnikiem zmniejszającym zmienność na rynkach.
Istotną kwestią były w tym miesiącu amerykańskie wybory prezydenckie. Najpierw w mediach budowano atmosferę napięcia (a niekiedy zgoła paranoi), w ramach której potencjalną wygraną Trumpa traktowano jako tryumf chaosu czy populizmu. Tym sposobem eurodolar przed ogłoszeniem finalnych wyników szedł potężnie w górę, z okolic 1,10 niemal do 1,13. Szybko jednak sytuacja się odwróciła. Zaczęła rosnąć rentowność obligacji, na rynku uznano, że grudniowa podwyżka jest niemal pewna, a za nią mogą pójść kolejne w roku 2017 (jedna lub nawet dwie), o ile tylko inflacja będzie rosnąć, a administracja Trumpa będzie potrzebować środków na realizację obietnic, takich jak np. naprawa infrastruktury państwa.
Mamy tu teraz 1,06 na wykresie głównej pary, ale notowano zejścia nawet i na niższe poziomy. W gruncie rzeczy jest bardzo prawdopodobne, że wkrótce dotrzemy w rejon 1,0440 – 1,05. To byłby dobry moment do poważniejszej korekty (choć mniej poważna może zostać zrealizowana już wcześniej, na przykład u progu przyszłego tygodnia).
Po samej podwyżce stóp, jeśli do niej dojdzie w grudniu, powinna zacząć się sprzedaż faktów, jak to zwykle na rynku forex. O ile próba wyceny tego ruchu powoduje umacnianie dolara, o tyle później możliwe będzie odbicie.
Co z innymi parami? Na wykresie USD/GBP mamy 0,81. Mocne wsparcie lokować można przy 0,7890, natomiast opór mamy przy 0,8280. Wykres od 7 października, po wcześniejszym ostrym wzroście (czyli osłabieniu funta) jest w konsolidacji. Na EUR/GBP widzieliśmy z kolei od 3 do 11 listopada spadek wykresu, czyli wzmocnienie funta – notowania przeszły z 0,90 do ok. 0,86.
Co z ropą? Kurs WTI to obecnie ok. 45,3 dolara za baryłkę. 5 kwietnia notowano minimum lokalne na 35,3 dolara, zaś 2 sierpnia wykres zszedł do 39,3 (po wcześniejszym wzroście). Trend został jednak potwierdzony, a kolejny raz został zaakceptowany przez rynek kilka dni temu, przy zejściu do 42,2. Z drugiej strony, nie ulega wątpliwości, że okolica 51 - 52 dolarów pozostaje dość konkretnym oporem, testowanym zarówno w czerwcu, jak i w październiku.
Wykres złotego
Złoty bardzo silnie stracił po wyborach w USA, gdy eurodolar zaczął intensywnie osuwać się na południe. Są rozmaite powody do osłabiania naszej waluty, która w ogóle jest podatna na gwałtowne ruchy rynkowe i spekulację. Po pierwsze, jest faktem, że kapitał może być wysysany w rejony takie jak USA, gdzie przy mniejszym ryzyku liczy się na podwyżkę stóp. Po drugie, rosną rentowności polskich obligacji 10-letnich (acz to w sumie wiąże się z punktem pierwszym). Przypomnijmy: 12 sierpnia mieliśmy ok. 2,63 proc., 8 listopada ok. 3,07 – a dziś solidnie przekraczano poziom 3,7 proc. Nasze papiery zatem tanieją. Amerykańskie też, ale to inna interpretacja. Tam liczy się na wyższe stopy i nowe serie papierów oraz na niezłe dane makro, stąd dolara zarabia. U nas mieliśmy ostatnio np. słaby odczyt dynamiki PKB. Do tego Sejm zaakceptował plan obniżki wieku emerytalnego. Różnie można to oceniać, ale dla agencji ratingowych będzie to dobry pretekst do tego, by pogrozić nam obniżką ratingu – albo nawet jej dokonać.
EUR/PLN jet przy 4,44 – a minima z tego tygodnia to raptem 4,3865, zresztą były one chwilowe. Z drugiej strony, trochę nadziei jest w oporze przy 4,46. Co do USD/PLN, to tutaj przekroczyliśmy 4,20 – a zarazem także 14-letnie szczyty, badane już w styczniu. Jeśli na coś możemy liczyć, to na korektę w postaci realizacji zysków. Można też spodziewać się, że w grudniu, po podwyżce stóp w Stanach, wystąpi pewnego rodzaju odreagowanie, nie będzie już dalszej wyceny tego ruchu, rynek odwróci pozycje i złoty trochę zyska. Co więcej, istnieje hipoteza, że powinien zyskać tak czy inaczej, z uwagi na to, że sezonowo co roku nasza waluta trochę się umacnia w grudniu.
Co się tyczy relacji złotego do funta, to na tym wykresie przekraczaliśmy już w tym tygodniu poziom 5,20. Owszem, ten rejon to jakiś opór, ale gdyby udało się go przebić, to wykres szybko mógłby skoczyć w rejon 5,30. Przypomnijmy, że 9 listopada mieliśmy 4,81 jako dołek dzienny.