Analizy

autor: fot. Pixabay
autor: fot. Pixabay

Jastrząb odchodzi z Białego Domu

Patryk Pyka Analityk Zespołu Usług i Analiz Rynkowych Dom Inwestycyjny Xelion

  • Opublikowano: 11 września 2019, 08:52

  • Powiększ tekst

WIG20 zaliczył we wtorek czwartą z rzędu sesję na plusie. Na pierwszy rzut oka osiągnięcie to nie powinno robić większego wrażenia, ale gdy popatrzymy już na nastroje panujące w ubiegły tygodniu i relatywną słabość polskiego parkietu, takie zachowanie naszego rynku jest pozytywną niespodzianką. Polski indeks blue chipów zakończył ostatecznie wczorajszą sesję ze wzrostem o 0,6%, osiągający przy tym obroty na przyzwoitym poziomie 860 mln zł. Wśród największych spółek, najmocniejszy wzrost odnotowały akcje PGNiG, które zyskały 4,1%. Zwyżka ta była reakcją na wyrok Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, który zadecydował o ograniczeniu monopolu na korzystanie z rurociągu OPAL przez Gazoprom (jedną ze stron skarżących było PGNiG). Dzień na plusie zakończył również sWIG80 (wzrost o 0,1%), sztuka ta natomiast nie udała się w przypadku mWIG-u, który stracił 0,6%.

We wtorek nieśmiało kolor zielony przebijał się również na innych parkietach Starego Kontynentu. Na pozytywne nastroje inwestorów mogły wpłynąć słowa wicekanclerza Niemiec, Olafa Scholza, który podczas swojej wypowiedzi zaznaczył, ze rząd jest w stanie przeznaczyć „miliardy euro” na walkę z ewentualnym kryzysem. Wicekanclerz jednocześnie dodał, że w Niemczech póki co nie ma mowy o recesji. W drugiej części wtorkowej sesji niemiecki DAX zdołał wydostać się powyżej kreski i ostatecznie zamknąć dzień 0,4% na plusie. Uważamy, że kluczowym aspektem w kontekście nastrojów panującym w Europie będzie czwartkowe posiedzenie Europejskiego Banku Centralnego – rynek oczekuje działań w postaci zapowiedzi przywrócenia programu QE oraz obniżki stopy depozytowej. Brak spełnienia tych warunków lub ich odroczenie w czasie mogłoby zakończyć się sporym rozczarowaniem.

Natomiast na Wall Street odnotowano trzecią z rzędu sesję mającą charakter neutralny. Indeks S&P500 zakończył dzień niemal na poziomie zamknięcia z dnia poprzedniego, natomiast Nasdaq zaliczył kosmetyczny spadek o 0,2%. Trzeba jednak zaznaczyć, że początek sesji za oceanem nie zapowiadał się tak „kolorowo” – S&P500 tracił w najgorszym momencie niemal 1%. Amerykańscy inwestorzy w pewnym momencie przypomnieli sobie o dobrze znanej im zasadzie „kupowania spadków”, która wpisuje się w utrzymującą się od połowy sierpnia poprawę sentymentów. Tymczasem zwolennicy analizy technicznej twierdzą, że wybicie się górą z sierpniowej konsolidacji indeksu S&P500 otworzyło drogę do walki o kolejne rekordy.

Spośród ważniejszych wydarzeń, które miały miejsce w dniu wczorajszym za oceanem należy wymienić nagłą dymisję Johna Boltona, doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego w Białym Domu, który znany jest ze swych jastrzębich poglądów. Dlatego też jego odejście łączone jest przez rynek ze spadkiem prawdopodobieństwa interwencji zbrojnych w Iranie, co w dniu wczorajszym przejawiło się chwilowymi spadkami cen ropy naftowej. Należy również zwrócić uwagę, że J. Bolton był zwolennikiem twardego podejścia wobec Wenezueli, Rosji czy Korei Północnej.

Wydarzenie to dobrze wpisało się w trwającą od kilku dni tendencję obniżającej się awersji do ryzyka, która widoczna jest przede wszystkim w postaci odbicia rentowności długu – amerykańskie 10-latki notowane są już z rentownością powyżej poziomu 1,7%. Cierpi na tym naturalnie złoto, które zostało zepchnięte nieznacznie poniżej 1500 USD za uncję.

Patryk Pyka

Analityk Zespołu Usług i Analiz Rynkowych

Dom Inwestycyjny Xelion

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych