Najgorszy dzień w historii
Czwartkowa sesja przejdzie do kronik GPW i nie tylko jako najgorszy dzień w historii giełdy. WIG20 spadł o 13,3%, mWIG40 o 11,9%, a sWIG80 o 10,7%. Mediolańskie FTSE MiB przeceniło się o 16,9%, pozostałe główne indeksy o 10,9% (FTSE 100) do 14,1% (IBEX). 9,5% straciło amerykańskie S&P500, 9,4% NASDAQ. Jeżeli rządy któregokolwiek z państw miały wątpliwość co do tego, czy uspokajający ton i zapowiedzi niezbyt szczegółowych działań w bliskiej przyszłości wystarczą do uspokojenia rynków, zostały one brutalnie rozwiane.
Cały kataklizm zaczął się po nocnym przemówieniu Donalda Trumpa, które nie zaspokoiło oczekiwań rynków, ale jego druga fala miała miejsce po komunikacie EBC i konferencji prezes C.Lagarde. Rada Banku nie obniżyła dalej stóp procentowych, co prawdopodobnie jest rozsądną decyzją, choć taką, która krótkoterminowo nie ucieszyła rynku. Ważniejsze jednak było, że o ile skala zwiększenia QE o 120 mld euro miesięcznie jest imponująca, nie zapowiedziano zmian w regułach zakupów, co jak pisaliśmy we wcześniejszych komentarzach, było warunkiem uspokojenia rynku. Nowe TLTRO było swojego rodzaju oczywistością, więc nie mogło poprawić sentymentu. C. Lagarde dość wyraźnie odcięła się także od porównań z Mario Draghim, stwierdzając, że Bank pod jej kierownictwem nie będzie robił „wszystkiego co można”, a ciężar ratowania europejskiej gospodarki spoczywa przede wszystkim na rządach. Podkreśliła również, że zamykanie spreadów kredytowych nie jest celem polityki monetarnej. Rentowności włoskich obligacji 10-letnich przekroczyły w ciągu dnia 1,8%, czyli praktycznie podwoiły się w ciągu miesiąca. Niezadowolenie z działań EBC wyrazili m.in. prezydenci Francji i Włoch. Prezes EBC wydaje się jednak mieć pełną rację w twierdzeniu, że tylko rządy mogą teraz wyraźnie złagodzić nadchodzący kryzys. Nie potrzeba na to lepszego dowodu niż krótkotrwałość odbicia po wczorajszym drastycznym zwiększeniu skali operacji repo przez Fed (o bilion dolarów wciągu dwóch dni) i poszerzeniu „nie QE” o nowe typy obligacji.
W godzinach porannych Nikkei zdołało ograniczyć dwucyfrowe spadki do „zaledwie” sześciu procent, pozostałe giełdy na kontynencie zachowują się zdecydowanie lepiej, Hang Seng w momencie pisania komentarza traci 2,5%. Notowania kontraktów futures szaleją, derywaty na S&P500 spadały po otwarciu 3%, by następnie odbić silnie w górę w miarę wzrostu nadziei na to, że jeszcze dziś zostanie ogłoszony nowy stymulus fiskalny w USA. Zwyżka, która w pewnym momencie przekraczała 4% skurczyła się jednak już o połowę, wciąż nie widać poprawy w Europie. Hiszpania wyprzedziła Niemcy pod względem liczby zarażeń (2277 vs. 2078), ale liczby na dzisiaj będą dopiero aktualizowane. Niektóre kraje europejskie na wzór Chin wprowadziły na giełdach zakazy krótkiej sprzedaży, ale trudno spodziewać się, żeby przy obecnych nastrojach przed weekendem pojawił się popyt. Musiałoby się to wiązać z nieoczekiwanymi i bardzo konkretnymi zapowiedziami działań fiskalnych.
Kamil Cisowski
Dyrektor Analiz i Doradztwa Inwestycyjnego
Dom Inwestycyjny Xelion