Analizy

fot. Pixabay / autor: fot. Pixabay
fot. Pixabay / autor: fot. Pixabay

Chaotyczne działania EBC

Kamil Cisowski Dyrektor Analiz i Doradztwa Inwestycyjnego Dom Inwestycyjny Xelion

  • Opublikowano: 19 marca 2020, 10:21

  • 1
  • Powiększ tekst

Środa była w Europie kolejnym dniem panicznej wyprzedaży, przyspieszonej po słowach prezesa Banku Austrii, Roberta Holzmanna, że EBC wyczerpało już swoje możliwości ekspansji monetarnej. Niezależnie od prawdziwości słów o tym, że ważniejsze na kontynencie będą działania rządów, zachowanie wysokich przedstawicieli instytucji z Frankfurtu wystawia im ostatnio bardzo złe świadectwo.

Rentowności włoskich 10-latek niemal przetestowały wczoraj 3%, a oni sami zostali zmuszeni do całkowitego wycofania się z retoryki C.Lagarde z posiedzenia w ubiegłym tygodniu i uruchomienia nowego programu zakupu obligacji o wartości 750 mld EUR po to, by utrzymać w ryzach spready kredytowe takich państw członkowskich jak Włochy czy Grecja oraz, co równie ważne, uspokoić rynek długu korporacyjnego. Otwartym pozostaje pytanie, jakiej części paniki na kontynencie można było uniknąć, gdyby decyzja, która i ta była niezbędna, została podjęta na ostatnim posiedzeniu. Europejskie indeksy spadały wczoraj od 1,3% (FTSE MiB) do 5,9% (CAC40), dziś będą wreszcie miały szansę jeśli nie na wzrosty to być może przynajmniej na odbicie od swojego dna w ujęciu relatywnym do innych rynków. Trudno powiedzieć, czy może trwać to dłużej niż chwilę – brak skoordynowanej stymulacji fiskalnej w strefie euro jest ewidentną porażką jej rządów i bardzo złym sygnałem co do jej przyszłości. Aby zobaczyć rynkową ocenę planu E. Macrona wystarczy spojrzeć na wczorajsze zachowanie giełdy w Paryżu, ale głównym problemem pozostają Niemcy. Rząd w Berlinie najwyraźniej nie zauważa, że po zamknięciu wczorajszej sesji giełda we Frankfurcie jest od początku roku na większej stracie niż ta w Mediolanie, a gdy przyjdzie czas rozliczeń obecnej sytuacji zapewne straci nieformalny mandat do przewodnictwa w Unii. Cała strefa euro będzie zaś trzeszczeć poważniej niż w 2012-2013 roku.

WIG20 stracił wczoraj 2,0%, mWIG40 0,9%, a sWIG80 0,1%. Choć zamknięcie sesji, podczas której na indeksach na dłuższy czas pojawiały się plusy pozostawia pewien niedosyt, a artykuły w mediach skupiły się na komentowaniu z oburzeniem tego, że jakaś grupa pracowników miałaby otrzymywać tymczasowo 80% pensji, by ratować miejsca pracy, ogłoszenie „tarczy antykryzysowej” rządu należy uznać za przynajmniej umiarkowany sukces. Plan o łącznej wartości 212 mld zł składa się z kilku segmentów, spośród których szczególnie istotny wydaje się obszar finansowania przedsiębiorstw i możliwość wygenerowania dla nich do 50 mld zł gwarancji przez BGK. Do teoretycznej wartości programu wliczono zastrzyk płynności w postaci repo i obniżenia stopy rezerwy obowiązkowej, ale nie zakup obligacji. W kontekście ostatnich problemów płynnościowych na polskim rynku długu może dziwić enigmatyczność wypowiedzi prezesa Glapińskiego na temat „wielkiej skali” tego programu, ale zważywszy, że rozpocznie się on dzisiaj, „po owocach go poznamy”. Powrót do normalności na rynku obligacji skarbowych będzie pierwszym krokiem, by można było mówić o odbiciu chociażby na GPW, ale kluczowy jest przede wszystkim dla przyszłości długu korporacyjnego.

S&P500 straciło wczoraj 5,2%, a komentatorzy zwracali przede wszystkim uwagę na to, że spadkiem o 6,3% indeks Dow Jones powrócił do poziomów z początków prezydentury prezydenta Trumpa, wielokrotnie mierzącego jej jakość stopami zwrotu na Wall Street. Wiele wskazuje teraz, że spóźniona reakcja na epidemię i wielokrotne lekceważące komentarze na jej temat mogą kosztować go reelekcję po starciu z Joe Bidenem, który jest już niemal pewnym kandydatem Demokratów.

Indeksy azjatyckie notują wyraźne spadki, Nikkei zamknęło się 1,0% niżej, Hang Seng traci 2,2%. Zarówno rynki w Azji, jak i kontrakty futures na indeksy wyraźnie odbijają jednak dzisiaj od swoich minimów, nie przesądzając na razie o tym, że czeka nas kolejna sesja silnych spadków w Europie i USA. Po wczorajszym załamaniu do okolic 20 USD za baryłkę o niemal 10% rosną notowania ropy, ale swojego dna nie może znaleźć miedź, która po okresie względnego spokoju straciła w ciągu trzech dni prawie 15% wartości. Głównym problemem dla rynków pozostaje niewystarczająca płynność dolarowa, której najsilniejszą emanacją jest koszykowy wzrost kursu do nowych tegorocznych maksimów zaledwie dni po tym jak kurs EURUSD testował poziom 1,15. Rezerwa Federalna została wczoraj zmuszona do do uruchomienia kolejnego programu, by zapewnić stabilność rynkowi funduszy pieniężnych w USA, na którym pojawiły się gigantyczne odpływy.

Kamil Cisowski

Dyrektor Analiz i Doradztwa Inwestycyjnego

Dom Inwestycyjny Xelion

Powiązane tematy

Komentarze