Informacje

Zdjęcie ilustracyjne / autor: Pixabay.com
Zdjęcie ilustracyjne / autor: Pixabay.com

Dopłaty do elektryków - teoria, a praktyka

Zespół wGospodarce

Zespół wGospodarce

Portal informacji i opinii o stanie gospodarki

  • Opublikowano: 18 lipca 2022, 19:50

  • Powiększ tekst

Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej podsumował ostatnio efekty pierwszego roku działania programu „Mój elektryk”. Jak dopłaty do samochodów elektrycznych mają się w teorii i praktyce?

Rok „Mojego Elektryka”

Kilka dni temu NFOŚiGW poinformował, że po roku od uruchomienia programu „Mój elektryk” wypłacił indywidualnym nabywcom ponad 16,6 mln zł dofinansowania do zakupu aut elektrycznych. Natomiast leasingodawcom ponad 66 mln zł. W ciągu roku od uruchomienia programu dopłat do zakupu samochodów elektrycznych „Mój elektryk” Polacy złożyli do Funduszu ponad 2,7 tys. o łącznej wartości ponad 56 mln zł. Dotychczas Fundusz przyjął wnioski na kwotę ponad 28 mln zł, z tego ponad 12 mln zł dotyczy wniosków złożonych przez osoby posiadające Kartę Dużej Rodziny. W sumie klientom indywidualnym wypłacono ponad 16,6 mln zł dopłat, które dotyczyły 778 wniosków.

NFOŚiGW dodał także, że ponad cztery razy więcej dotacji - ponad 66 mln zł - trafiło do leasingodawców pojazdów elektrycznych. W ten sposób sfinansowano blisko 2,2 tys. pojazdów elektrycznych.

Warto też zaznaczyć, że w programie „Mój elektryk” dotacja dla nabywców indywidualnych wynosi 18 tys. 750 zł, a limit ceny to 225 tys. zł. Na większą dotację mogą liczyć osoby z Kartą Dużej Rodziny. Dla nich przewidziano 27 tys. zł dopłaty, bez limitu ceny elektrycznego samochodu.

Dopłaty w praktyce

Tyle w teorii, bo w praktyce w obecnych czasach jednak ciężko sobie wyobrazić, że przeciętnego Kowalskiego stać na kupno samochodu za choćby wspomniane 200 tysięcy. Chyba, że przy wzięciu kredytu lub wcześniejszych oszczędnościach.

Tutaj trzeba odnotować jeszcze jedną rzecz, z danych AAA Auto wynika, iż mediana ceny samochodu używanego w czerwcu 2022 roku wynosi 24,500 złotych. Łatwo wyliczyć, że tak naprawdę ten przeciętny Kowalski dokłada z podatków swojemu bogatszemu sąsiadowi na zakup elektryka z salonu, albo jego leasing.

Mając też w pamięci, iż samochody elektryczne nadal są dość drogie na naszym rynku. Obecnie najtańszy samochód elektryczny w Polsce to Dacia Spring, której ceny zaczynają się od 89 400 zł. I dość długo jeszcze potrwa taki stan rzeczy. Bo trzeba mieć na uwadze inne czynniki, które odbijają są na całej branży motoryzacyjnej: wysoką inflację czy też ciągłe przerwy w dostawach komponentów. Najpierw przez pandemię, potem w wyniku inwazji Rosji na Ukrainę.

Dlatego „Mój Elektryk” to dobry bodziec motywacyjny, pod warunkiem, że będzie dość długa perspektywa jego trwania. Tymczasem na ten moment przewidziano, że nabory skończą się w 2025 roku.

Aby program przyniósł wymierne korzyści rynkowe, konieczne jest jednak długoterminowe zapewnienie dostępu do subsydiów. Kontynuacja programu jest kluczowa do popularyzacji sektora elektromobilności w kraju, zwłaszcza w momencie jego rozwoju. Zasadnym jest również dalszy dialog z przedstawicielami branży, by określić jakie zmiany powinny zostać wprowadzone do programu, by był on bardziej wydajny, zwłaszcza w zakresie procedury i terminów uzyskiwania dopłat, by w efekcie zwiększać liczbę zarejestrowanych pojazdów zeroemisyjnych - potwierdza dyrektor zarządzający Polskiego Stowarzyszenia Paliw Alternatywnych Maciej Mazur.

Czytaj też: Jak kupisz „elektryka” dostaniesz 19 tys. zł lub 27 tys. zł

AAA Auto, PAP/KG

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych