Co z Odrą? Uczeni mają kilka hipotez
Zacieśnienie współpracy przez inspektoraty ochrony środowiska z instytutami naukowymi mogłoby przyspieszyć znalezienie przyczyn zatrucia Odry - uważa dr Paweł Jarosiewicz z Katedry UNESCO Ekohydrologii i Ekologii Stosowanej Wydział Biologii i Ochrony Środowiska Uniwersytetu Łódzkiego i Europejskiego Regionalnego Centrum Ekohydrologii Polskiej Akademii Nauk.
„Na miejscu Wojewódzkich Inspektoratów Ochrony Środowiska zacieśniałbym współpracę z instytutami naukowymi. W Polsce mamy wiele zespołów naukowych, które zajmują się analizą środowiska, chemią wód. Wystarczy nawiązać tę współpracę, ściągnąć ekspertów, współpracować z nimi, żeby przyśpieszyć znalezienie przyczyn zatrucia Odry” – powiedział PAP Jarosiewicz.
„Mamy dużo instytutów przy Polskiej Akademii Nauk, Politechnikach, Uniwersytetach, gdzie można by było naprawdę spróbować razem coś więcej zrobić. Wydaje mi się, że takie podejście byłoby teraz dla nas najlepsze” - dodał.
Przyznał on, że metodyka Wojewódzkich Inspektoratów Ochrony Środowiska opiera się na prawodawstwie unijnym. Inspektoraty szukają tych substancji toksycznych, które muszą być monitorowane, które są wymienione w dyrektywach.
„Poza nimi jest dużo więcej substancji, które trafiają do środowiska na skutek działalności człowieka. Niektóre z nich są badane przez zespoły naukowe, a nie ma ich jeszcze w prawodawstwie. My idziemy za prawodawstwem unijnym. W niektórych krajach jest o tyle lepiej, że współpracują z naukowcami i próbują rozwijać nowe metody, poszukiwać innych związków na własną rękę. My jednak nie jesteśmy na tyle elastyczni i to teraz wychodzi” – zauważył ekspert.
Jarosiewicz przyznał, że substancji, które mogły trafić do wody i ją skazić jest bardzo dużo. Mógł być to na przykład pestycyd, rozpuszczalnik czy jakakolwiek inna substancja toksyczna, która jest stosowana w zakładach produkcyjnych.
Zaznaczył, że woda w Odrze nie mogła zostać skażona przez ścieki z budynków mieszkalnych czy użyteczności publicznej, ponieważ w takiej sytuacji poziom tlenu szybko by spadł.
„Z tych komunikatów, które publikują nasze inspektoraty środowiska i Wody Polskie wynika, że tlenu jest w bród, więc to nie są ścieki surowe, bytowe” – stwierdził Jarosiewicz.
Zdaniem eksperta skażenie mogło zostać spowodowane przez zanieczyszczenie substancjami pochodzącymi z przemysłu.
„Nie zdziwiłbym się, gdyby wzrost zasolenia miał wiązać się z jakimś zrzutem ścieków wód popłucznych z jakiegoś procesu, powiedzmy związanego z wydobyciem kopalin, produkcją przemysłową, z ciężkim przemysłem” - stwierdził ekspert.
Jarosiewicz poinformował, że jeśli na Odrze mamy do czynienia z substancją toksyczną, która spowodowała śmierć ryb, to badanie ich tkanek jest kluczowe, ponieważ taka substancja działa dopiero wtedy, gdy wniknie do organizmu i zacznie upośledzać od wewnątrz cały system, powodując śmierć.
„Jeśli chodzi o ryby, to mamy też do czynienia z czynnikami fizykochemicznymi, zewnętrznymi, które mogą spowodować ich śmierć w wyniku oddziaływania. Tutaj mamy między innymi tlen. Za mało tlenu lub za dużo tlenu może spowodować śnięcie ryb” - wyjaśnił.
Zdaniem eksperta podniesione wskaźniki zawartości tlenu mogą być związane z uwolnieniem czy zrzutem jakiejś substancji do wody.
„Może się zdarzyć tak, że obecność jakiegoś jednego jonu, substancji czy pierwiastka spowoduje zaburzenie równowagi i szereg różnych procesów może się wydarzyć, których się nie spodziewamy. Osobiście brakuje mi opublikowania wyników badań przeprowadzonych przez wojewódzkie inspektoraty ochrony środowiska. Takich, które wskazują, ile i co zostało wykryte” - powiedział Jarosiewicz.
Przyznał, że poszukiwanie toksycznej substancji może trwać długo, ponieważ metodycznie, od strony chemii analitycznej, jest to bardzo skomplikowany proces, a dodatkowo nasze inspektoraty są dostosowane tylko do poszukiwania określonych związków.
„My jako system monitoringu wód powierzchniowych czy też środowiska wodnego w Polsce, ale nie tylko, bo w całej Europie, opieramy się przede wszystkim na ramowej dyrektywie wodnej. Tam jest wyszczególniona lista substancji priorytetowych, takich najbardziej toksycznych dla środowiska. Nasze wojewódzkie inspektoraty ochrony środowiska są przystosowane do monitorowania tych substancji. Tymczasem w środowisku jest sto razy więcej substancji toksycznych, których Unia Europejska jeszcze nie nakazała monitorować czy też nie stwierdziła, że są toksyczne” - powiedział.
Ekspert podał przykład pestycydów, których na liście substancji priorytetowych mamy około 20, podczas gdy w Polsce dopuszczonych na rynek jest ponad 200.
PAP/ as/