U Putina Polska pojawia się zawsze jako państwo wrogie
Polska zajmuje wysoką pozycję na liście państw zagrożonych atakami hybrydowymi – mówi ekspert Ośrodka Studiów Wschodnich.
I podkreśla: „W trakcie przemówień Putin poświęca Polsce wiele miejsca, zdecydowanie więcej niż państwom bałtyckim”.
Czy groźby Putina są realne?
Prezydent Rosji Władimir Putin w corocznym orędziu do narodu ostrzegł w piątek przed niebezpieczeństwem wybuchu konfliktu nuklearnego w razie wprowadzenia wojsk NATO na Ukrainę. Powtórzył oskarżenia, że Zachód chce zniszczyć jego kraj od środka. Groził, że Rosja nikomu nie pozwoli ingerować w swoje sprawy.
Szef zespołu rosyjskiego OSW Marek Menkiszak pytany przez PAP, czy groźby Putina są realne, ocenił, że obecnie nie spodziewa się militarnej agresji Rosji wobec państw europejskich.
Jak wyjaśnił, dopóki Rosjanie nie uznają, że następuje załamanie się struktur politycznych i bezpieczeństwa Zachodu, czyli faktyczny rozpad NATO i wycofanie gwarancji bezpieczeństwa USA dla europejskich członków Sojuszu, dopóty nie zdecydują się na radykalne warianty.
Możliwe ataki hybrydowe
Nie można jednak wykluczyć nasilenia się ataków hybrydowych.
– Chodzi o nasilenie się tego, z czym już teraz mamy do czynienia, czyli cyberataków, ataków na infrastrukturę krytyczną, sabotaży politycznych, dywersji i prób destabilizacji sytuacji w państwach członkowskich. Zwłaszcza istotnych i sąsiednich, które mają wpływ na politykę Zachodu wobec Rosji – wyjaśnił.
Ekspert przyznał, że Polska zajmuje wysoką pozycję na liście państw zagrożonych tego typu działaniami.
– W szeregu wystąpień Putina, Polska pojawia się regularnie jako źródło zagrożenia dla Rosji i państwo wrogie. W trakcie przemówień Putin poświęca Polsce wiele miejsca, zdecydowanie więcej niż państwom bałtyckim – stwierdził.
Kluczowe wybory w USA
Najczarniejsze scenariusze, gdy Rosja używa sił zbrojnych przeciwko któremukolwiek z państw członkowskich NATO, nie są, rzecz jasna, wykluczone. Ale – jak dodał ekspert – ich realizacja będzie możliwa tylko wtedy, kiedy Kreml uzna, że NATO i USA nie są w stanie na nie efektywnie odpowiedzieć.
Jego zdaniem wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych mogą być punktem zwrotnym w działaniach Rosji.
– Przede wszystkim ze względu na wsparcie militarne dla Ukrainy – wyjaśnił.
Przypomniał, że USA finansują około 85 proc. dostaw amunicji dla Kijowa, w związku z tym jakakolwiek zmiana na urzędzie prezydenta Stanów Zjednoczonych, a co za tym idzie zmiana polityki, miałaby niebagatelne znaczenie dla dalszych losów wojny.
– Wśród wielu czynników, które Rosjanie biorą pod uwagę, niewątpliwie najważniejszym są wybory w USA. Moskwa wiąże z nimi duże nadzieje – dodał Menkiszak.
Nieprzewidywalny Trump
Jednocześnie zaznaczył, że pierwsza prezydentura Trumpa była dla Rosjan problematyczna.
– Trump jest nieprzewidywalny. Kreml był nim rozczarowany, bo liczył na strategiczne „deale”, do których nie doszło. Z drugiej strony, Rosjanie uważają, że mamy nową sytuację polityczną, zarówno międzynarodową, jak i w samych Stanach. Myślą, że zmienił się też sam Trump i będzie prowadził znacznie bardziej radykalną politykę. To jest nadzieja Rosji – powiedział.
W związku z tym, jak mówił, mało prawdopodobne jest, by Rosjanie posunęli się do jakichkolwiek radykalnych działań, które mogłyby przeszkodzić Trumpowi, a dodatkowo dostarczyć argumentów jego przeciwnikom.
Menkiszak przewiduje, że Rosjanie będą czekać do momentu, w którym Trump (zakładając, że to on wygra) sformułuje swoje założenia polityczne. Mogą wykonywać ruchy testowe, ale raczej będą działać radykalnie. Oczywiście, poza ofensywą na Ukrainie, która spodziewana jest latem tego roku.
– Jeśli zaś chodzi o działania agresywne wobec państw zachodnich, uważam, że przed wyborami amerykańskimi i objęciem urzędu przez Trumpa są one mało prawdopodobne – podsumował Menkiszak.
Daria Al Shehabi (PAP)/bz
»» O bieżących wydarzeniach w gospodarce i finansach czytaj tutaj:
Katowice: 54 mln zł na nowe miejsca pracy od Hatch
12 ochotników nie jadło nic przez siedem dni. Rezultat