WYWIAD
Górski: Putin potrzebuje takich formacji jak Grupa Wagnera
Czy po śmierci Jewgienija Prigożyna Grupa Wagnera umarła wraz z nim? „Kreml zamierza intensyfikować swoją ekspansję w Afryce i nie może tego robić za pomocą regularnej armii, coś, co będzie „nową odsłoną” Grupy Wagnera jest Rosji strategicznie niezbędne” – mówi w wywiadzie dla wGospodarce.pl Artur Górski, ekspert ds. przestępczości zorganizowanej, autor książki „Wagnerowscy i inne prywatne armie świata”.
Arkady Saulski: Po śmierci szefa tzw. Grupy Wagnera Jewgienija Prigożyna dalsze losy tej formacji są niejasne. Gdzie dziś jest PMC Wagner? Jak Pan widzi jej dalsze losy po śmierci Prigożyna?
Artur Górski: Określanie aktualnej sytuacji i potencjału Grupy Wagnera to wróżenie z fusów. Prawdopodobnie, nawet w najwyższych kręgach decyzyjnych Rosji, nie wykluczając Kremla, nie ma wspólnego stanowiska w tej kwestii. Informacje na temat tego, co dalej z firmą Prigożyna pojawiają się stosunkowo rzadko i często się wykluczają, jak choćby wiadomość o przekazaniu dowództwa nad tą formacją byłemu szefowi jej sztabu, Andriejowi Troszewowi oraz news jakoby kierował nią syn Jewgienija Prigożyna, Paweł. W rzeczywistości, nie wiadomo, kto rządzi Grupą Wagnera, a tym bardziej – do jakich celów ma zostać wykorzystana w przyszłości.
Może o jej losie zadecyduje sam Putin?
Póki co, Putin nakazał wagnerowcom złożenie przysięgi lojalności wobec władz, ale trudno sobie wyobrazić, żeby to załatwiało jakąkolwiek sprawę. Wbrew medialnym spekulacjom, włączenie tej firmy do struktur rosyjskiej armii też nie wchodzi w grę – mowa o prywatnym przedsięwzięciu, funkcjonującym według zupełnie innych reguł niż przedsiębiorstwo państwowe, którego pracownicy nie muszą być zainteresowani przejściem na „mundurową” pensję. A, jako że Kreml zamierza intensyfikować swoją ekspansję w Afryce i nie może tego robić za pomocą regularnej armii, coś, co będzie „nową odsłoną” Grupy Wagnera jest Rosji strategicznie niezbędne.
Czy istnieje możliwość, że schedę po „Wagnerze” przejmie inna organizacja?
W latach 90. w Rosji pojawiło się wiele grup paramilitarnych, oficjalnie zwanych agencjami ochrony przeznaczonymi do pracy w krajach o podwyższonym ryzyku. Grupa Wagnera nie była nawet jedną z pierwszych, choć z czasem stała się zdecydowanie największa. Po kilku latach jest istnienia, inne rosyjskie grupy najemnicze straciły na znaczeniu. A część z nich została wchłonięta przez firmę Prigożyna. W tej chwili nie ma prywatnej armii, która mogłaby przejąć w pełni zadania, realizowane przez Grupę Wagnera. A takich formacji Kreml potrzebuje w nie mniejszym stopniu niż regularnej armii.
No to może objawi się nowy „Prigożyn”? Ktoś kto stanie się twarzą dla odbudowy tego typu formacji, ponownej konsolidacji czy stworzeniu nowego „brandu”, tak jak wcześniej tym „Brandem” była Grupa Wagnera?
Zachodnie media spekulują, jakoby osobą, odpowiedzialną za stworzenie najemniczego zaplecza działań Rosji w Afryce (i pewnie nie tylko tam) był zastępca szefa GRU generał Andriej Awierianow – niewykluczone, że już powstaje jakaś formacja na fundamentach Grupy Wagnera oraz wydziału GRU, odpowiedzialnego za akcje sabotażowe. Rzecz w tym, że na przejęcie tego, co zostało z Grupy Wagnera ma też ochotę wywiad cywilny czyli SWR i na szczycie władzy może dojść do konfliktu. Niewykluczone, że SWR otrzyma działkę propagandową czyli tak zwaną farmę trolli, podczas gdy GRU będzie koordynowało działania militarne.
Rozmawiał Arkady Saulski