TYLKO U NAS
Rezygnacja z atomu to import prądu. Z Niemiec
Coraz więcej faktów wskazuje, że nie będzie drugiej elektrowni jądrowej w Polsce, którą planowano w Koninie. Od zmiany rządu nad inwestycją zalegała martwa cisza, a ostatnie doniesienia medialne wskazują już jednoznacznie, że reaktorów w technologii koreańskiej w Polsce nie zainstalujemy. Polski program energetyki jądrowej od wielu miesięcy leży w zamrażarce lub cichnie w obliczu audytów prowadzonych przez nowe władze – ocenia Agnieszka Łakoma na portalu wPolityce.pl.
Elektrownia atomowa w rejonie Konina miała nie tylko być drugą po pomorskiej, produkującą czystą energię w dobie unijnej polityki klimatycznej nastawionej na dekarbonizację całego kontynentu. Miała pełnić rolę jednego ze źródeł stabilizujących prace krajowego systemu energetycznego (czyli wzmacniać bezpieczeństwo energetyczne kraju). Projekt realizowany w Wielkopolsce miał także poprawić sytuację na rynku pracy w rejonie, gdzie elektrownie Pątnów – Adamów Konin pracujące na węglu brunatnym wraz z kopalniami będą ograniczały działalność czyli po prostu zamykały się – przypomina autorka tekstu na portalu wPolityce.pl.
Albo stabilne źródła albo import z Niemiec
Obecny rząd pracuje na aktualizacją całej polityki energetycznej, w tym i programu dla energetyki jądrowej. Poprzedni – Zjednoczonej Prawicy - stawiał nie tylko na „duży atom” czyli budowę elektrowni na Pomorzu i w Wielkopolsce po ok. 3 tys. MW mocy każda, ale także na rozwój małych reaktorów modułowych typu SMR – tańszych o charakterze źródeł lokalnych.
Zatrzymanie projektu w Koninie to nie jedyny sygnał, że plany energetyki jądrowej w Polsce zostaną ograniczone do praktycznie minimum. Także KGHM Polska Miedź poinformował, że odkłada sprawę SMR, zaś już znacznie wcześniej władze Grupy Orlen – gdzie najbardziej zaawansowane były przygotowania do wdrożenia tej technologii i budowy reaktorów modułowych o mocy 300 MW – zasygnalizowały konieczność przeanalizowania na nowo tych planów. Biorąc to wszystko pod uwagę, można przypuszczać, że rząd Donalda Tuska postanowił (mniej lub bardziej formalnie) wziąć przykład z Niemiec i nie rozwijać technologii atomowej - wskazuje wPolityce.pl.
Równocześnie wdrażany jest plan wygaszania elektrowni konwencjonalnych czyli węglowych. Unijni decydenci różnymi sposobami starają się przyśpieszyć ten proces szczególnie w naszym kraju, bez względu na skutki. A skutki będą takie – o czy mówią eksperci branży (na naszych łamach wielokrotnie profesor Władysław Mielczarski) - że bez stabilnych źródeł zabraknie energii. I w takiej sytuacji konieczny będzie import – zaś naturalnym dostawcą są Niemcy – konkluduje Agnieszka Łakoma.
»» Więcej o losach polskiego programu atomowego czytaj na portalu wPolityce.pl: w publikacji Polski atom zamrożony. Czekamy na prąd z Niemiec? Coraz więcej faktów wskazuje, że nie będzie drugiej elektrowni jądrowej w Polsce
Pora na chłodny realizm
Nie ma rezygnacji z atomu. Mamy do czynienia ze spadkiem euforii na rzecz chłodnego realizmu – komentował najnowsze doniesienia o tym sektorze energetyki Dawid Piekarz, ekspert OSGE, gość środowego wydania „Wywiadu Gospodarczego” na antenie telewizji wPolsce.pl, z którym rozmawiał red. Maciej Wośko.
Polska gospodarka jako najbardziej „węglowa” w Unii Europejskiej rozpoczęła wyścig z czasem, bo z węgla trzeba się wycofywać. Nie możemy opóźniać programu atomowego, bo zrobi się „luka mocowa”. Nie możemy tez korzystać z energii z węgla, bo polska gospodarka jako obarczona dużym śladem węglowym straciłaby szybko konkurencyjność – podkreślał Dawid Piekarz.
Nie możemy wpaść w pułapkę OZE, choć jesteśmy prymusem w instalowaniu źródeł odnawialnych. Jednak one są źródłami niestabilnymi. Tu niezbędny jest atom – uzupełnia ekspert OSGE.
Odnosząc się do doniesień Dawid Piekarz wskazywał: „W sprawie dużego atomu posypał się projekt z Koreańczykami, ale mamy jeszcze jednego gracza, jakim są Francuzi z EDF, którzy są dalej w grze”.
Oprac. sek
»» O planach energetyki atomowej w Polsce więcej czytaj tutaj:
Polski atom dopiero za 20 lat?