Informacje

Wybrana 18 lipca przewodnicząca KE Ursula von der Leyen w Parlamencie Europejskim / autor: PAP/EPA/RONALD WITTEK
Wybrana 18 lipca przewodnicząca KE Ursula von der Leyen w Parlamencie Europejskim / autor: PAP/EPA/RONALD WITTEK

TYLKO U NAS

W Brukseli rządzi utopia klimatyczna

Agnieszka Łakoma

Agnieszka Łakoma

dziennikarka portalu wGospodarce.pl, publicystka miesięcznika "Gazeta Bankowa", komentatorka telewizji wPolsce.pl; specjalizuje się w rynku paliw i energetyce

  • Opublikowano: 19 lipca 2024, 12:22

  • Powiększ tekst

Unia Europejska ma w ciągu zaledwie 15 lat zmniejszyć emisje CO2 o 90 proc. – to nowy cel wybranej w czwartek 18 lipca szefowej Komisji Europejskiej. Dla Polski to olbrzymie wyzwanie i praktycznie nierealne do spełnienia. Co zrobi rząd?

Przewodnicząca KE Ursula von der Leyen, która wczoraj zyskała w nowym Europarlamencie zgodę na reelekcję, zapowiedział w sowim przemówieniu 90-procentową redukcję emisji dwutlenku węgla w całej unii w 2040r. I wyraziła tym samym poglądy nie tylko zwolenników przyśpieszenia Zielonego Ładu ale też przede wszystkim dwóch państw – Niemiec i Francji. Przypomnijmy, że to właśnie oni w styczniu (wraz z dziewięcioma innymi) wręcz wezwali poprzednią Komisję Europejską w oficjalnym piśmie, by taki cel czyli zobowiązanie wpisać do unijnego prawa. W zgodnej opinii ekspertów branży, z którymi rozmawialiśmy polska energetyka nie będzie w stanie tak radykalnie obniżyć emisji, bo potrzebuje stabilnej produkcji energii, a źródła odnawialne zależą od pogody. Już teraz nadmiar produkcji farm słonecznych utrudnia pracę krajowego systemu elektroenergetycznego tak, że ich moce muszą być redukowane, a inwestorom trzeba wypłacać rekompensaty z tego tytułu.

Nierealne i groźne pomysły

Ekspert branży profesor Głównego Instytutu Górnictwa Stanisław Tokarski przypomina, że w dotychczas najbardziej ambitnych planach przyjmowano założenie, że maksymalnie w polskim systemie energetycznym może być 75 proc. energii ze źródeł odnawialnych. Potwierdzają to także badania prowadzone w Głównym Instytucie Górnictwa, według których do produkcji energii w Polsce na koniec kolejnej dekady potrzeba będzie 10-12 mln t węgla, co oznaczałoby by, że 30 TWh energii będą dostarczały elektrownie węglowe i w tym scenariuszu przyjęto też założenie, że zapotrzebowanie krajowe wyniesie 200-220 TWh.

Zatem z polskiego punktu widzenia osiągniecie tego celu unijnego czyli 90 proc. redukcji emisji CO2 w sektorze energii będzie trudne – mówi Stanisław Tokarski. – I to tylko pod warunkiem ze nastąpi nadzwyczajny postęp w opracowaniu technologii magazynowania energii na duża skalę. Przestrzegałbym też przed przyjęciem założenia, że węgiel w całości zastąpimy gazem, gdyż ryzyko związane z dostępnością cenami tego paliwa raczej sugeruje, że należy utrzymać obie technologie i gazową i węglową i to przynajmniej do czasu uruchomienia odpowiedniej liczby bloków jądrowych – dodaje ekspert.

Były wiceminister przemysłu Herbert Gabryś mówi wręcz, że biorąc pod uwagę uwarunkowania polskiej elektroenergetyki i ciepłownictwa, unijne pomysły redukcji emisji CO2 o 90 proc. są „zwyczajnie nierealne”. Mamy bowiem tak skonstruowany system, że bez generacji z węgla i gazu nie damy sobie rady.

I choć znacząco zmniejszymy emisję dwutlenku węgla, to an pewno nie zgodnie z proponowanym celem – mówi. Powód jest prosty - wiatraki nie pracują ciągle, choć te zainstalowane na morzu dłużej niż na lądzie, a energetyka słoneczna działa tylko, gdy świeci słońce i tej sytuacji na pewno nie zmienią trzy nowe bloki atomowe.

Zdaniem eksperta choć import energii i mocy dzisiaj jest dostateczny dla naszych, krajowych potrzeb i wyższy niż kiedykolwiek, to jednak w kolejnych latach może zostać mocno ograniczony wraz z powrotem gospodarki niemieckiej na rozwojowe tory.

Wówczas nie będziemy mogli liczyć na import, na dodatek będzie bardzo drogi, zatem okaże się że energii zabraknie i nawet nie pomoże nam budowa połączenia z Litwą, bo to jednak przyszłość i za mała skala – wyjaśnia Herbert Gabryś. I dodaje, że dążenie do unijnego celu za wszelką cenę jest pozbawione sensu i nawet próba wymuszenia jego osiągnięcia przy bardzo wysokich kosztach nie powiedzie się.

Po prostu niezależnie od zaangażowanych środków i inwestycji ten unijny plan jest niemożliwy do wykonania - mówi Herbert Gabryś. - A jeśli z powodu populizmu mimo wszystko ktoś zdecyduje się na radykalne działania, by zaspokoić ambicje Brukseli, to przyniesie wielkie starty dla gospodarki. Nasza energetyka i tak dokonuje zmian i to w szybkim tempie. Kolejne przyśpieszenie będzie jak bieg w nadzwyczajnym tempie, który najpierw powoduje u zawodnika zadyszkę a potem najczęściej - kontuzje.

Profesor Władysław Mielczarski uważa nie tylko, że ograniczenie emisji o 90 proc. w polskiej energetyce nie jest wykonalne, ale też, że jeśli osiągniemy połowę energii z OZE to i tak będzie bardzo dobrze, wielki sukces. Reszta energii będzie pochodzić z węgla i gazu, a i tak obciążenie gospodarki, będzie znaczące. Inny scenariusz – zgodny z unijnym pomysłem grozi katastrofą.

»» O polityce klimatycznej czytaj też tutaj:

Weszliśmy na drogę do „zielonej” katastrofy

Zielona energia nie jest ani tania, ani bezpieczna

Klimatyczne złudzenia w oparach Zielonego Ładu

Czy Donald Trump wyrzuci do kosza politykę klimatyczną?

Elektrownia węglowa w Turowie, należąca do PGE / autor: materiały prasowe
Elektrownia węglowa w Turowie, należąca do PGE / autor: materiały prasowe

Polska niby na „nie”, ale …

Trudno ocenić, czy opinie ekspertów i przedstawicieli branży weźmie pod uwagę polski rząd. Zwłaszcza, że nie brakuje w nim zwolenników przyśpieszenia realizacji w naszym kraju unijnej polityki klimatycznej, a nowe rozwiązania prawne mają ułatwić inwestycje w odnawialne źródła, czego najlepszym przykładem jest choćby projekt ustawy wiatrakowej, umożliwiającej skrócenie dystansu między wiatrakami a zabudowaniami do zaledwie 500 m choć nawet w Niemczech (uważanych często za wzór do naśladowania) jest to 1000 m. Jednocześnie wiceminister klimatu Urszula Zielińska mówiła dziennikarzom po spotkaniu unijnych ministrów w styczniu br., że Polska „musi absolutnie przyjąć ambitne cele i musimy przyjąć cel redukcji emisji o 90 proc.”. Wywołała tym samym burzę, a jej szefowa – minister Paulina Hennig Kloska zapewniała, że to nie jest oficjalne stanowisko rządu.

Na razie trudno ocenić, czy polskie władze teraz zmienią zdanie i zaakceptują nowy unijny cel redukcyjny. Ale nie ma wątpliwości, że wśród popierających wybór Ursuli von der Leyen na przewodniczącą Komisji Europejskiej była Europejska Partia Ludowa, w której są tak Koalicja Obywatelska jak i PSL, zaś w latach 2019-22 przewodził jej Donald Tusk.

Agnieszka Łakoma

»» O bieżących wydarzeniach w gospodarce i finansach czytaj tutaj:

Koniec z fotowoltaiką. Rząd tnie dofinansowanie „Mój prąd”

Właśnie przegrywamy z Czechami w atomowej rywalizacji

Polacy w Chorwacji. Urlop w… hotelowym pokoju!

Znika kłopotliwy zakaz w lotniczym bagażu podręcznym

»» Najnowsze wydanie „Wywiadu Gospodarczego” oglądaj tutaj:

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych