Polska w strefie euro? Donald Tusk mówi "tak"
Premier Donald Tusk powiedział w Brukseli, że będzie przekonywał do wejścia Polski do strefy euro. Zastrzegł, że nie jest to kwestia do rozstrzygnięcia w najbliższych miesiącach. "Przed nami podjęcie decyzji, czy będziemy chcieli być częścią tego serca Europy, jaką będzie unia wokół osi gospodarczo-finansowej, gdzie wspólna waluta jest rdzeniem, czy też będziemy raczej państwem peryferyjnym z własną walutą" - mówił Tusk przed rozpoczęciem szczytu UE poświęconego pogłębianiu integracji strefy euro.
Oświadczył, że jest "absolutnie zdeterminowany, by przekonywać wszystkich partnerów w kraju, że Polska bezpieczna, to Polska w samym centrum Europy". - Jeśli chodzi o termin przystąpienia Polski do euro, to wiadomo, że nie chodzi o najbliższe miesiące - zastrzegł szef rządu. "Jesteśmy za tym, żeby być w strefie euro, ale ta perspektywa nie jest taka szybka, jak byśmy chcieli" - dodał.
Tłumaczył, że kiedy mówi o decyzji o tym, czy chcemy być w środku, czy na zewnątrz strefy euro, chodzi mu o nastawienie, czy Polska zmierza w tę stronę, czy nie. Samo przyjęcie wspólnej waluty to jego zdaniem kwestia lat.
"Ale jeśli my nie zdecydujemy w ciągu najbliższych miesięcy o kierunku działań, to nam to może "odpłynąć". To nie jest tak, że kilkanaście państw w Europie na nic innego nie czeka, tylko na naszą decyzję w tej kwestii" - podkreślił. Tłumaczył, że każde stanowisko sugerujące, że Polska sobie poradzi będąc w "zewnętrznym pierścieniu Europy", jest "głęboko ahistoryczne".
"Historia, ale także wyobrażenie przyszłości, każe nam sądzić, że w tym wielkim starciu gigantów, w świecie postępującej globalizacji (...) UE ma szanse, ale poszczególne państwa, będące gdzieś na peryferiach UE, nie mają szans" - oświadczył Tusk.
Przypominał, że 13 grudnia to rocznica stanu wojennego i dobrze w tym dniu pamiętać, że nasze bezpieczeństwo związane jest z "realnym byciem w Europie", a nie "pomiędzy naszymi sąsiadami". "To w naszej historii kończyło się mniejszymi, czy większymi dramatami, choćby takimi jak 13 grudnia" - powiedział.
Jak zaznaczył premier, przed decyzją ws. wejścia do strefy euro trzeba przeprowadzić analizę polskiej sytuacji konstytucyjnej. - To, co jest prawdziwą istotą problemu, to decyzja polityczna, a ta wymaga według niektórych zmiany konstytucji, a według niektórych nie - podkreślił. - Bardzo trudno byłoby mi sobie wyobrazić wejście do strefy euro, czy podjęcie decyzji o tym, czy jesteśmy w środku, czy na zewnątrz, w atmosferze konfliktu i takich rozmaitych interpretacji. Tu [potrzebny jest] jakiś szerszy konsensus niż PO plus ktoś jeszcze - dodał.
Jak zaznaczył, chodzi o to, że wejście do strefy euro nie jest akcesem rządzących, ale całego państwa. Dlatego - jego zdaniem - musimy mieć poczucie, że akceptacja "konstytucyjna jest niepodważalna".
"Nie ma gorszego scenariusza, że jakaś ekipa zdecyduje, że wschodzimy, a następna ekipa zdecyduje, że wychodzimy, bo np. będzie miała wątpliwości o charakterze konstytucyjnym" - podkreślił. Przeszkodą konstytucyjną jest przede wszystkim art. 227 dotyczący kompetencji NBP. Opisuje on rolę NBP i stwierdza, że przysługuje mu wyłączne prawo emisji pieniądza oraz ustalania i realizowania polityki pieniężnej. Stanowi też, że to bank centralny odpowiada za wartość polskiego pieniądza. Po wejściu do strefy euro, obie te funkcje ma przejąć Europejski Bank Centralny, dlatego przed przyjęciem wspólnej waluty konieczna jest zmiana konstytucji.
W Brukseli rozpoczął się w czwartek szczyt UE poświęcony dalszej integracji unii walutowej. Państwa spoza euro, które widzą swą przyszłość w gronie tzw. pierwszej prędkości UE, stoją przed dylematem, czy wejść do otwartych dla nich inicjatyw jak np. wspólny nadzór bankowy ulokowany w EBC.
Premier mówił, że Polska podejmie decyzję w tej sprawie po wewnętrznych konsultacjach z udziałem ministra finansów, Narodowego Banku Polskiego, Komisji Nadzoru Finansowego i Bankowego Funduszu Gwarancyjnego.
Analitycy są jednak bardzo sceptyczni wobec idei przyjęcia wspólnotowej waluty - "w najbliższych latach powinniśmy trzymać się złotego. Potem trzeba będzie pewnie przyjąć euro (jeśli waluta przetrwa), ale już jako silniejsze państwo, a nie tylko petent uzależniający swój rozwój od kwot otrzymywanych z unijnych funduszy" - uważa ekonomista Paweł Jabłoński.
Inni komentatorzy także uważają, iż deklaracja o wejściu do strefy euro powinna być bardziej przemyślana. Ich zdaniem w obecnej sytuacji w eurolandzie wejście do strefy euro nie byłoby korzystne.
PAP/ rch/ as/