Cła w USA. Czy to początek wojny handlowej?
Nałożenie 25 proc. cła na towary z Meksyku i Kanady to bardzo radykalny krok, który będzie miał znaczący wpływ na handel z sąsiadami - powiedział prof. Kenneth Reinert z George Mason University. Jak stwierdził, wynika to m.in. z bliskiego zintegrowania łańcuchów dostaw między tymi krajami.
Kiedy jeszcze przed objęciem urzędu prezydenta Donald Trump zapowiadał nałożenie 25 proc. cła na towary z Meksyku i Kanady - dwóch największych partnerów handlowych USA, odpowiadających za 30 proc. całego importu USA - nie wszyscy komentatorzy wierzyli, że zrealizuje swoją groźbę. Choć Trump uzasadniał swoje zapowiedzi chęcią zmuszenia sąsiednich krajów, by ukróciły przemyt fentanylu i nielegalnej migracji, dziennik „Wall Street Journal” pisał, że jest to w istocie próba wczesnej renegocjacji traktatu USMCA, umowy będącej lekką modyfikacją wcześniejszego porozumienia NAFTA. Trump jeszcze tego samego dnia zdementował te doniesienia i ponowił swoją zapowiedź nałożenia ceł 1 lutego.
»» O zapowiedzi wprowadzania ceł przez USA czytaj tutaj:
Dzieje się! Trump nałoży cła na Chiny, Kanadę i Meksyk
Konsekwencje dotkną całego kontynentu
Wśród zaskoczonych działaniem prezydenta jest prof. Kenneth Reinart, ekonomista i ekspert od spraw handlowych z George Mason University w Wirginii. Jak zaznaczył w rozmowie z PAP, jeśli Trump faktycznie wprowadzi w sobotę zapowiadane cła na wszystkie produkty z Meksyku i Kanady, konsekwencje mogą być dotkliwe dla całego kontynentu.
„Wszyscy wiemy, jaki prezydent Trump jest zmienny i nieprzewidywalny, ale jestem zaskoczony tym, co robi, ponieważ łańcuchy dostaw na rynku północnoamerykańskim są bardzo silnie zintegrowane. I nałożenie 25 proc. taryfy celnej przeciwko dwóm głównym graczom w tym systemie produkcyjnym, północnoamerykańskim systemie produkcyjnym, to jest bardzo radykalne posunięcie” - mówi ekspert.
Cła odbija się na przemyśle
Jak dodaje, najbardziej cła odczuje przemysł, w tym przemysł samochodowy, który opiera się na swobodnym przepływie części i podzespołów, tj. produktów pośrednich między zakładami w tych państwach.
„To będzie miało bardzo znaczący wpływ na handel transgraniczny produktami pośrednimi, co może ostatecznie spowodować zamknięcie zakładów produkcyjnych. Problem z administracją Trumpa polega na tym, iż oni uważają, że wszystko jest handlem produktami finalnymi. Nie rozumieją faktu, że duża część handlu to produkty pośrednie i że są one działaniem globalnych łańcuchów wartości” - tłumaczy Reinert. Jak dodaje, przełoży się to nie tylko na ceny ostatecznych dóbr, ale też ceny ich produkcji. „Kiedy nakładasz taryfy, to tak naprawdę jest to podatek od produkcji. W wielu przypadkach jest to podatek od konsumentów końcowych, ale jest to również podatek od produkcji, więc podnosi to koszty produkcji. I to jest złe nawet dla sektora produkcyjnego, który rzekomo te cła mają wspierać, ponieważ części przechodzą przez granicę tam i z powrotem, czasami wielokrotnie dla danego produktu finalnego i za każdym razem muszą być opodatkowane, więc to się wszystko kumuluje” - dodaje.
Cła mogą odbić się nie tylko na przemyśle, lecz także m.in. na cenach żywności w USA, a także ropy naftowej. 20 proc. ropy przetwarzanej w amerykańskich rafineriach pochodzi z Kanady. Reinert przyznaje, że cła mogą skłonić zagraniczne firmy do przeniesienia produkcji do Stanów Zjednoczonych, lecz proces ten zajmuje lata, a ostateczną konsekwencją są i tak wyższe ceny dla konsumentów.
Uderzenie w Chiny. Będą cła odwetowe?
Według profesora podobne zakłócenia wywołają cła na towary z Chin, choć mniejsze - chodzi o taryfy w wys. 10 proc. Reinert zaznaczył, że w praktyce cła te będą oznaczać odebranie Chinom klauzuli najwyższego uprzywilejowania (Most Favored Nation), z czym wiąże się członkostwo tego kraju w Światowej Organizacji Handlu (WTO).
„To jest mniejsza stawka od zapowiadanych na początku przez Trumpa 60 proc., ale to wciąż bardzo duży wzrost ceł, który zakłóci globalne łańcuchy wartości oparte na Chinach. To będzie duża zmiana” - powiedział Reinert.
Zdaniem ekonomisty obok wzrostu cen wielu produktów, konsekwencją będą też cła odwetowe uderzające w amerykańskich producentów i eksporterów.
„On (Trump) może myśleć, że inne kraje nie podejmą odwetu, ale podejmą. Zwłaszcza Chiny, które zrobiły to w bardzo znaczący i przemyślany sposób ostatnim razem. Więc pomysł, że możemy wygrać jakąkolwiek wojnę handlową, jaką zaczniemy, jest błędny” - ocenił ekspert.
Kanada, Meksyk i Chiny są trzema największymi partnerami handlowymi Stanów Zjednoczonych, które odpowiadają za ponad 40 proc. całego handlu zagranicznego USA. Meksyk i Kanada są jednak szczególnie zależne od wymiany z USA, bo Ameryka stanowi rynek zbytu dla ponad trzech czwartych eksportowanych przez te państwa towarów. W przypadku Chin proporcja ta wynosi 16 proc.
Z Waszyngtonu Oskar Górzyński (PAP), sek
»» Odwiedź wgospodarce.pl na GOOGLE NEWS, aby codziennie śledzić aktualne informacje
»» O bieżących wydarzeniach w gospodarce i finansach czytaj tutaj:
Na stacjach były duże podwyżki, teraz groszowa korekta
Trzaskowski wydał 40 mln zł na LGBT, na policję 20 mln zł
Pomysł na powrót Moskwy do surowcowej gry
»»Oto Polska Tuska! Zwolnienia grupowe w Poczcie Polskiej - obejrzyj na antenie telewizji wPolsce24