"Financial Times": W Rosji może dojść do buntu przeciwko polityce Kremla
W Rosji mamy do czynienia ze wzrostem sporadycznych, lokalnie organizowanych protestów na znak głębokiego społecznego niezadowolenia z działania władz, mimo wysokich notowań poparcia dla prezydenta Władimira Putina w ostatnich latach - pisze dziś "Financial Times".
Setki ludzi demonstrowało w czwartek w Petrozawodzku, stolicy Karelii, domagając się ustąpienia Aleksandra Chudiłajnena, mianowanego przez Kreml gubernatora, po aresztowaniu wielu opozycyjnych polityków lub sądownie ściganych na podstawie zmyślonych - jak mówią - zarzutów korupcyjnych - informuje londyński dziennik.
Wydaje się - jak dodaje "FT" - że powodem wielu protestów są skargi lokalnych społeczności. I tak na przykład ponad 2 tysiące ludzi wyszło w niedzielę na ulice Nowosybirska, trzeciego największego miasta w Rosji, domagając się wolności wypowiedzi po odwołaniu przez władze spektaklu opery "Tannhaeuser" Ryszarda Wagnera, której rosyjski Kościół prawosławny zarzucał obrazę uczuć religijnych i profanację.
"FT" powołuje się w swoim artykule na badania Instytutu Kolektiwnoje Diejstwie, pozarządowej grupy socjologów badającej aktywizację ludności na terenie kraju. Według tego ośrodka w ciągu ostatnich kilku miesięcy w Rosji odnotowano wyraźny wzrost niezadowolenia społecznego. Często są to niewielkie protesty w związku ze zwalnianiem personelu szpitali, co zagraża osłabieniu i tak już wątpliwego stanu systemu opieki zdrowotnej w wielu regionach.
Gazeta zastrzega przy tym, że niewiele wskazuje, iż protesty te przerodzą się w zakrojone na szerszą skalę ogólnokrajowe wystąpienia o charakterze politycznym. "Chociaż dziesiątki tysięcy moskwian przyłączyło się w marcu do marszu potępiającego zamordowanie opozycyjnego polityka Borysa Niemcowa, a miejsce, gdzie został zastrzelony w centrum Moskwy stało się nieoficjalnym miejscem pamięci, to w następstwie tej brutalnej śmierci nie udało się ożywić szerszego ruchu protestacyjnego, który wstrząsnął Moskwą na przełomie 2011 i 2012 roku" - zauważa dziennik.
Aczkolwiek - zastrzega "FT" - lokalnie organizowane protesty przypominają, jak szybko mogą zmienić się społeczne nastroje.
I znowu gazeta powołuje się na badania opinii publicznej na przestrzeni wielu lat. Wynika z nich, że po kilku latach szybkiego wzrostu gospodarczego rosyjskie społeczeństwo zaczęło mniej koncentrować się na kwestiach dotyczących zwykłego przetrwania jak wypłata zarobków i bezpieczeństwo pracy, a bardziej na jakości takich sfer życia, jak edukacja, środowisko naturalne, czy reprezentacja polityczna.
Wydaje się jednak, że geopolityczny przewrót w zeszłym roku odwrócił ten trend: "W patriotycznej gorączce, która nastała w następstwie aneksji Krymu na początku 2014 r., wojny na wschodzie Ukrainy i zachodnich sankcji, ludzie skupili się wokół Putina i protestowali mniej, a kiedy protestowali, to w większości w związku z toczącym kraj kryzysem gospodarczym".
Według rosyjskiego ekonomisty i socjologa, na którego powołuje się "FT", jeśli kryzys na Ukrainie będzie dalej eskalował, to również będzie pogarszał się kryzys gospodarczy w Rosji. "Wówczas będziemy obserwować więcej protestów o podłożu ekonomicznym" - podsumowuje ekspert.
PAP/ as/