Nowa ordynacja zmieni Włochy
Włoski Senat uchwalił w czwartek nową ordynację wyborczą, zgodnie z którą na początku przyszłego roku odbędą się wybory parlamentarne. Wcześniej prawo wyborcze przegłosowała Izba Deputowanych. Teraz ordynacja czeka na podpis prezydenta Sergia Mattarelli.
Nowe prawo wyborcze zostało przyjęte głosami Partii Demokratycznej, jej centroprawicowego koalicjanta z partii Obszar Ludowy (Area Popolare), opozycyjnych ugrupowań Forza Italia i Liga Północna. Zakończenie prac w parlamencie oznacza otwarcie drogi do wyborów, które zgodnie z kalendarzem odbędą się w pierwszym kwartale przyszłego roku.
Ordynacja nazwana została Rosatellum od nazwiska jej autora, szefa klubu rządzącej Partii Demokratycznej w Izbie Deputowanych Ettore Rosato. Prace nad nią były burzliwe z powodu głośnych manifestacji niezadowolenia ze strony parlamentarzystów antysystemowego Ruchu Pięciu Gwiazd, którzy na znak protestu zawiązywali sobie oczy.
Ruch komika Beppe Grillo twierdzi, że ordynacja ta zachęca do zawierania koalicji po to, by nie dopuścić do jego zwycięstwa w wyborach.
Parlamentarzyści Ruchu nazywają ordynację „bunga bunga”, co jest nawiązaniem do skandalu obyczajowego wywołanego przez byłego premiera Silvio Berlusconiego oraz faktu, że jego partia Forza Italia głosowała za nową ustawą. To oznacza, mówili, że partia Berlusconiego zawarła z koalicją rządową porozumienie w sprawie tego „oszustwa wyborczego”.
Rosatellum to ordynacja mieszana, proporcjonalna i większościowa. 36 procent parlamentarzystów wybieranych będzie większościowo w jednomandatowych okręgach wyborczych , a pozostali - proporcjonalnie.
Próg wyborczy dla jednej listy to 3 procent, a dla koalicji - 10 procent. Ordynacja przewiduje zawieranie koalicji w formie deklaracji, bez konieczności przedstawienia wspólnego programu.
Finałowe głosowanie w Senacie poprzedziło pięć głosowań nad wotum zaufania dla rządu, dotyczących kolejnych punktów ordynacji.
Rosatellum zastępuje ordynację pod nazwą Mattarellum, od nazwiska jej autora, prezydenta Sergia Mattarelli, który był parlamentarzystą, gdy została przyjęta.
PAP/ as/