Informacje

GAZETA BANKOWA: Głód gazu

Gazeta Bankowa

Gazeta Bankowa

Najstarszy magazyn ekonomiczny w Polsce.

  • Opublikowano: 7 kwietnia 2018, 09:00

    Aktualizacja: 7 kwietnia 2018, 09:01

  • Powiększ tekst

Po wybudowaniu gazociągu Baltic Pipe, którym będziemy sprowadzać surowiec z Norwegii, gaz w Polsce może stanieć. Bo dzięki tej inwestycji Gazprom przestanie narzucać nam zawyżone ceny surowca. Ale skandynawski gaz nie jest panaceum – pisze w „Gazecie Bankowej” Mariusz Kądziołka

W Polsce zużywa się obecnie rocznie około 16 mld m sześc. gazu, z czego aż trzy czwarte musimy importować (reszta przypada na krajowe wydobycie). W 2016 r. 90 proc. tego importu stanowił gaz rosyjski i choć jego udział w zeszłym roku spadł do 70 proc. (w dużej mierze dzięki terminalowi LNG w Świnoujściu), to wciąż Gazprom ma dominujący udział w dostawach tego surowca do Polski. Problem polega na tym, że Rosja od lat bez żadnych skrupułów wykorzystuje fakt, że ma niemal monopolistyczną pozycję w polskim imporcie gazu.

Wykorzystuje w ten sposób, że sprzedaje nam ten surowiec po zawyżonych cenach. O 10–20 proc. wyższych niż sprzedaje go Niemcom, choć nasz zachodni sąsiad – ze względu na dłuższy przesył – powinien kupować rosyjski gaz drożej niż my. Dlaczego tak się dzieje? Głównie dlatego, że Niemcy mają dużo bardziej zróżnicowane źródła dostaw gazu; Rosja ma tylko 40 proc. udziału w niemieckim imporcie tego surowca. Dlatego Gazprom nie może narzucić im zawyżonych cen.

Gdyby ta duża skala uzależnienia Polski od rosyjskich dostaw gazu utrzymała się, dostawalibyśmy z tego powodu coraz bardziej po kieszeni. Z dwóch powodów. Po pierwsze cena rosyjskiego gazu znów bardzo rośnie, ponieważ jest powiązana z cenami ropy, które ostatnio poszybowały w górę. Po drugie, w Polsce od dłuższego czasu zużycie gazu wzrasta, a jednocześnie nie zwiększa się jego krajowe wydobycie. To oznacza, że rośnie udział w naszym rynku dużo droższego, importowanego surowca, a to prędzej czy później pociągnie za sobą wzrost cen gazu.

Nord Stream kontra LNG

Budowa terminalu LNG w Świnoujściu częściowo poprawiła sytuację, bo zmniejszyła nasze uzależnienie od rosyjskiego gazu i zmieniła pozycję negocjacyjną Polski w relacjach z Gazpromem. Ciągle jednak Rosjanie mogą nam narzucać swoje warunki. To wynika nie tylko z bardzo niekorzystnej dla Polski, podpisanej kilka lat temu przez ówczesnego premiera Waldemara Pawlaka umowy z Rosją na dostawy gazu do końca 2022 r. Zawiera ona m.in. klauzulę „bierz lub płać”, zobowiązującą nas do zakupu określonej w tym kontrakcie ilości gazu.

Chodzi też o to, że Rosjanie dobrze wiedzą, iż dostarczany do Polski przez świnoujski terminal gaz nie jest i raczej nie będzie tańszy od tego, który płynie do nas z Rosji. Choć rozwój rynku LNG oznacza, że cena gazu zaczyna się odrywać od cen ropy i jest coraz bardziej rynkowa, związana z cenami giełdowymi i rynkiem spot.

To dlatego Rosji tak bardzo zależy na budowie Nord Stream 2, bo dzięki tej inwestycji jej pozycja na europejskim rynku gazu umocni się i nie straci na nim pozycji największego dostawcy tego surowca. To pomoże też Gazpromowi hamować rozwój rynku LNG w Europie. Niestety, budowa Nord Stream – ze względu na postawę Niemiec i wielu innych krajów UE – wydaje się być przesądzona. (…)

Gazowa nić życia

Tym bardziej jednak Polska powinna dążyć do zróżnicowania źródeł dostaw gazu. I w tym kontekście planowana przez obecny rząd budowa gazociągu Baltic Pipe, którym będziemy sprowadzać gaz z Norwegii i dzięki któremu będziemy mogli zrezygnować z dostaw od Gazpromu, jest strzałem w dziesiątkę. eszcze przez wiele lat będziemy skazani na duży import. Dlatego trzeba jednocześnie szukać sposobów na to, by hamować wzrost zużycia tego paliwa w Polsce i jak najmniej go sprowadzać.(…)

By jednak te wszystkie sposoby wykorzystać, potrzebna jest sprzyjająca temu polityka państwa, tworzone przezeń w tym celu zachęty finansowe. W poprzednich latach działo się jednak coś odwrotnego. Dla przykładu: i państwo, i samorządy, chętniej dawały pieniądze na zastępowanie pieców węglowych kotłami gazowymi czy na fotowoltaikę destabilizującą system elektroenergetyczny (w naszych warunkach klimatycznych) – niż na dotacje do zakupu i instalacji kolektorów słonecznych czy pomp ciepła, w których „paliwo” jest darmowe i z własnych, krajowych zasobów.

Te własne zasoby energetyczne kraje zachodniej Europy wykorzystują w dużo większym stopniu niż my. Bo umieją liczyć i wiedzą, że własne nośniki energetyczne, nawet jeśli przejściowo droższe (ze względu na koszty inwestycji) niż importowane, w rachunku ciągnionym i w długiej perspektywie, zdecydowanie bardziej opłacają się ich gospodarkom niż uzależniający import tych nośników z zagranicy.

Mariusz Kądziołka

Cały tekst o zapokojeniu popytu na gaz w Polsce oraz więcej informacji i komentarzy o polskiej gospodarce oraz sektorze finansowym znajdziesz w bieżącym wydaniu „Gazety Bankowej” do kupienia w kioskach i salonach prasowych

Gazeta Bankowa” dostępna jest także jako e-wydanie, także na iOS i Android – szczegóły na http://www.gb.pl/e-wydanie-gb.html

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych